Dlatego ja traktuję DCS jako taki trochę FSX. Sobie odpalam, sobie startuję, sobie polatam, poświruję, potem sobie ląduję. Pojaram się grafą, maszyną, klimatem, systemami itd. Czasem coś postrzelam. Misji i kampanii w ogóle nie dotykam. O dziwo, jeszcze nie wyczerpałem potencjału rozrywkowego, a codziennie locik różnymi maszynkami robię. Ostatnio sporo Ka-50 znowu męczę.