Ostatecznie dowódca załogi odpowiada za bezpieczeństwo lotu, jeżeli maszyna nie nadaje się do przeprowadzenia zadania bezpiecznie, to ma prawo nie wylecieć. Jednakże trzeba tutaj zwrócić uwagę, że mówimy tutaj o służbie SAR, która jest bardzo specyficzna i z tego co wiem nadal służą tam tylko ludzie, którzy tego chcieli - nikt z przypadku tam nie trafia, bo warunki służby gorsze niż na ZOPach. Co to oznacza - ano większe szanse są na to, że w akcję polecą niesprawną maszyną niż, że odmówią lotu z powodu warunków technicznych. To już widać obecnie na "wyremontowanych" Sokołach, które do bezpiecznych lotów się niezbyt nadają.
Nie do końca jestem pewny czy dobrze rozumiesz o co w tym wszystkim chodzi. A to dlatego ze wewnętrzny system informowania o przypadkach szczególnych nakazuje pewne rzeczy.
Tak było jednego razu w pewnej jednostce (nie mojej - nie szukajcie sensacji

) gdzie właśnie przez drobny podciek na silniku o którym poinformował technik d-ce załogi, ten zdecydował się dopuścić SP do lotu. W rezultacie działa centralnej komórki Bezpieczeństwa Lotów stwierdzono ze niema robienia rzeczy za "wszelką cenę" . Oczywiście mógłby być inaczej gdyby chodziło o sytuacje czasu "W".
Ja rozumiem służbę z powołania w danej formacji. Ale jeśli są tam ludzie inteligentni, roztropni i rozsądni w swoim fachu to nikt się nie podłoży żeby potem ponieść odpowiedzialność przed Komisją Badania Wypadków Lotniczych która badając sprawę sprawdza wszystko nie tylko co miało bezpośrednia przyczynę z przypadkiem/wypadkiem. Nie sądzę żeby ktoś chciał ryzykować karierą dla sytuacji innych niż w czasie "W".
Wydłużanie resursu nigdy nie odbywa się tylko na papierze. Wiąże się z tym szereg czynności do wykonania i sprawdzenia na SP. Co w moim przekonaniu nie zmienia faktu ze jest to zaklinanie rzeczywistości. Dlaczego ? Ano dlatego ze będą pojawiać się usterki których nie da się wykryć podczas codziennej obsługi/inspekcji. Sam miałem wątpliwą przyjemność gdzie w ciągu jednego roku zatrzymał mi się jeden silnik a innym razem obroty jednego spadły poniżej IDLE/minimalnych. Oba przypadki na szczęście przed samym wykołowaniem. To tylko dwa przykłady.
Powyższa sytuacje mogły by zmienić tylko remonty generalne na które niema albo pieniędzy albo możliwości. W przypadku W-3 opieszałość bo niema co ukrywać w moim przekonaniu nie zależy im żeby utrzymywać sokoła przy życiu. W przypadku np. Mi-2 -oprócz powodów jak przy W-3- niema już linii produkcyjnej , odpowiedniej ilości części zamiennych fachowców żeby można było się tym rzetelnie zająć .