A to akurat nieprawda - kiedyś poruszany był temat na tym lub innym forum - sam odpowiadałeś na to pytanie 
Jeżeli wiesz gdzie to podrzuć linka, bo coś mi świta, ale nie jestem pewnie, przejrzałem też literaturę i nie mogę nic znaleźć.
Tamta historia musi być głęboko zakodowana w formie jaką przytoczyłem powyżej, a później musiałem dotrzeć do źródeł, jednak jak widać urban legend siedzą głębiej.
OK, tak czy inaczej, nie wyobrażam sobie lotu pożegnalnego w czasie wykonywania zadania, np. treningu. No bo po co trening skoro to ostatni lot, pominę aspekt napięcia, wzruszenia, czy czegokolwiek, a mającego wpływ na bezpieczeństwo.
Świadomość tego, że lecę po raz ostatni na pewno nie byłaby gdzieś w tle, a raczej dominowała by.
Niestety taka jest ludzka natura, poza tym "bezpiecznik" w kabinie nie pozwala na sprawdzenie tego co co chciałby może sprawdzić pilot, a przed tym lotem bał się o karierę.
Ten lot jest bardzo ryzykowny.
Kolejna rzecz, każdy kto "rzuca kwitem" (odchodzi do cywila), zdaje sobie sprawę, że poleciał ostatni raz na lot treningowy, bojowy, czy jako instruktor, ale wie, że nie ma co kombinować, bo jeszcze czeka go lot pożegnalny, jeżeli przegnie, to zostanie tego pozbawiony. To dowodzi ważności tego lotu dla pilota.
Niestety, można tu snuć przypuszczenie i dywagować, ale ludzie są ludźmi z całym bagażem zalet i wad.
A propos wykonania takiego lotu przez tego pana, czy ktoś postawił mu zarzuty? Nie. Czy ktoś go wyrzucił z wojska? Nie, został zdjęty ze stanowiska i podjął w związku z tym decyzję o odejściu.
Cała sprawa ma swój początek na facebooku, jak widać nie jest to dobre miejsce na rozliczanie swoich prywatnych rachunków. Skąd cena 100 tyś. złotych za lot, czy taka była, a może większa, temat podchwycili dziennikarze i niestety, ale rykoszetem dostali wszyscy piloci. Czy o to chodziło? To, że poleciał człowiek, który wg tego komentarza pod zdjęciem nie powinien polecieć, jest obecnie malutkim problemem wobec "bizantyjskiego rozpasania" w wydatkowaniu publicznych pieniędzy.
Kolejna sprawa, gdyby ten człowiek był aż tak bardzo skompromitowany, to nie sądzę, że ktokolwiek zmusiłby do uczestniczenia tak licznej grupy ludzi. Raczej poszłoby niewielu, znam przypadek, że na pożegnanie nie poszedł nikt kto ni musiał, czyli był tylko dowódca (i to z obrzydzenie), lotu pożegnalnego wtedy nie było, bo nikt nie chciał wsiąść do kabiny jako instruktor.
Ale znam za to inny przypadek, gdzie gość nie powinien przekroczyć nawet bramy lotniska, miał wyrok i poleciał, też żegnało go kilka osób.
Jako ciekawostkę podam, że byłem świadkiem lotu pożegnalnego generała Hermaszewskiego, wykonał go chyba w 1995 roku. Odchodząc z jakiegoś powodu nie poleciał, więc zwrócił się do ówczesnego d-cy SP, a ten wyraził taką zgodę, długo po jego odejściu.