Yoyo, tak długo jak w ukraińskiej przestrzeni publicznej będą działać legalnie partie i organizacje nacjonalistyczne kontynuujące ideologię i myśl polityczną S. Bandery i innych, stawiające sobie na cel gloryfikację UPA bez względu na popełniane zbrodnie, negujące odpowiedzialność tejże za mordy, zrzucające odpowiedzialność za zbrodnie na ich ofiary, prowadzące antypolskie akcje propagandowe, utrudniające chociażby odnalezienie i uczenie miejsc pogrzebania ofiar itp. tak długo będę rozumiał Polaków mających negatywne nastawienie do państwa ukraińskiego, jego sceny politycznej i społeczeństwa. To nie jest wyciąganie brudów, to jest przywoływanie przez Polaków spraw "niezałatwionych" przez Ukrainę i Ukraińców. W Dojczlandzie nie ma święta LAH, czy Das Reich obchodzonego publicznie, sztandary z hakenkrojcem nie wiszą na budynkach i nie wymachuje się nimi legalnie na żadnych demonstracjach, do win się przyznano (chociaż zdarza się poszukiwanie współodpowiedzialności, przynajmniej częściowej), w centrum np. Berlina poświecono wiele przestrzeni upamiętnieniu ofiar nazistowskich Niemiec... Dlatego przywoływanie DWS przy każdej okazji w ocenie Niemiec jest nieporównywalne z zaszłościami polsko-ukraińskimi.
Niechęć do Rosji jest w Polsce normalna (czytaj: standardowa) i powszechna. Z Ukrainą jest nieco inaczej, najczęściej jest dziedziczona, ograniczone regionalnie i środowiskowo itp. , gdyż edukacja o historii polsko-ukraińskiej leży... Mało kto pamięta o wojnie 1918-19, o wciąż żywym haśle "Lachy za San", o metodach walki stosowanych przez Ukraińców w owej wojnie, o efektywności rzezi UPA (liczba zamordowanych przez UPA przy pomocy band "sąsiadów" dorównuje liczbie ofiar wieloletniej "akcji polskiej" Stalina z lat trzydziestych XX wieku).
Kolejnym elementem utrudniającym ocenę i dyskusję jest to, iż IMO ten konflikt nie jest czarno biały. "Majdanowcy" nie są konstytucyjnym rządem Ukrainy, zdobyli władzę metodami co najmniej kontrowersyjnymi, prowadzą niekonstytucyjną wojnę na terenie własnego kraju, do wywołania której to wojny po części się przyłożyli. Pamiętacie np. ustawę o języku państwowym? Jak mogła być reakcja społeczeństwa obwodów aktualnie separatystycznych, w których od 66% do 97% mieszkańców jest rosyjskojęzyczna...
Po raz kolejny potwierdza się powiedzenie o tym, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...
Gwoli wyjaśnienia, nie jestem ukrainofobem, wielokrotnie przebywałem na Ukrainie, mam tam znajomych i współpracowników. Po prostu opisuję to, co widzę.