Nie o to jednak chodzi; w tym przypadku nie rozbito dywizji pancernej tylko kilkanaście-kilkadziesiąt dekli które zakończyły węgierskie tournee w stylu typowo sowieckim (czyli radośnie-bezmyślnym), nie było żadnych min ani dział pancernych tylko dobrze zaparkowane Pantery które wypunktowały Józki jadące w szyku defiladowym na autostradzie. I tylko o to pytam, bo nie znam szczegółowo tego wydarzenia (a trochę czytam jak każdy tutaj) a wydało mi się ciekawe.
Tylko, że nawiązywałem wyraźnie do stwierdzenia o 250 czołgach i odniesieniu tego do rzekomego "zatrzymania" korpusu pancernego - bo to się nie trzyma kupy.
Natomiast fakt, że kilkanaście-klikadziesiąt wozów zostaje wyeliminowanych z walki, przez mniejszą liczbę znajdujących się w obronie, dobrze rozmieszczonych, zamaskowanych itd. czołgów przeciwnika nie jest niczym dziwnym na co większych wojnach. I z tym polemizował nie będę, bo byłoby to bez sensu. Zresztą nie tylko ACz zaliczała takie "wpadki"... podobne sytuacje zdarzały się w różnych miejscach i czasach oraz dotyczyły różnych armii. W zasadzie nic niezwykłego.
Sowieci do lat `50 włącznie byli głupi, bezmyślni i technicznie i sprzętowo bezradni. Bardzo łatwo to wykazać. Specyficzna polityka personalna i społeczna lat `30 nie mogła przejść bez echa i nadrobić dokonanego spustoszenia ot tak w ciągu jednego pokolenia. To zwykła socjologia, najprostsza. To nie jest tak że gigantyczny skok technologiczny i koniec produkcji badziewia jakie nastąpiły od lat `50 wzięły się z niczego.
Uważam także że niemiecka broń pancerna w wielu przejawach była "super", i to też łatwo wykazać. Po drugiej stronie dopiero czołg Pershing stanowił jakiś przełom w tym zakresie, ale nie miało to już żadnego znaczenia.
Ani Sowieci nie byli głupi i bezmyślni, ani Niemcy pod względem broni pancernej nie byli "super". Część decyzji sprzętowych III Rzeszy była o wiele głupsza niż radzieckie trzymanie się czasem uparcie produkcji czołgów, o których wiedziano, że mają spore wady i są często przestarzałe w chwili rozpoczęcia produkcji - ale które można było produkować w dużej liczbie, w warunkach jakie posiadano.
Wojen w typie DWS nie wygrywało się "gadżetami", tylko możliwościami produkcyjnymi, możliwościami uzupełniania strat itd.
Oczywistym jest, że IS-2 był czołgiem jednostkowo gorszym od wozów niemieckich o porównywalnej lub przekraczającej go znacznie masie. Tylko, że był wynikiem koniecznego kompromisu, na który składało się ograniczenie masy (do nieprzekraczalnych 46 ton), zachowania odpowiednich wymiarów, założonej w ZSRR uniwersalności uzbrojenia czołgu (czołgi radzieckie miały nie tylko zwalczać czołgi przeciwnika, ale być też skutecznym wsparciem piechoty - stąd działa o większych kalibrach, ale nieco gorszych możliwościach przebijania pancerzy) oraz zdolności do stosunkowo prostej i szybkiej produkcji.
Na tle niemieckiego sprzętu wcale nie wypada źle, jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie czynniki składające się na sukcesy w walce, a nie tylko te ograniczone do tych "atrakcyjnych". Pod tym względem decydenci III Rzeszy byli o wiele głupsi... poszli może i w "doskonalenie techniczne" sprzętu, ale jednocześnie sami robili tym pod siebie, bo miało to negatywny wpływ na tempo produkcji i na problemy z uzupełnianiem strat. O tworzeniu "potworków" już nawet nie wspominam i nie mam tutaj na myśli debilizmów w rodzaju Mausa, ale nawet 68-tonowe czołgi PzKpfw VI Ausf B przy ówczesnych możliwościach logistycznych o "mądrości" niemieckich decydentów nijak nie świadczą.
Radzieckie decyzje o utrzymaniu produkcji T-34 (choć przecież tuż przed wojną podjęto decyzję o zaniechaniu produkcji i wdrożeniu nowego wozu A-43) czy o utrzymaniu w konstrukcjach ciężkich czołgów nieprzekraczalnej masy 46 ton - były o wiele mądrzejsze niż niemieckie kombinacje z coraz to nowymi pomysłami, które w efekcie dawały poza problemami technicznymi i logistycznymi jeszcze zmniejszenie ilości produkcji.
A dlaczego w latach powojennych można było odejść od pewnych wymuszonych sytuacją uproszczeń i ograniczeń? A to jest akurat dość proste... kwestie konstrukcji i produkcji czasu pokoju różnią się znacząco od czasu wojny, gdzie liczy się ilość i możliwość szybkiej produkcji, co pozwala na uzupełnianie strat.
Uważam także że niemiecka broń pancerna w wielu przejawach była "super", i to też łatwo wykazać. Po drugiej stronie dopiero czołg Pershing stanowił jakiś przełom w tym zakresie, ale nie miało to już żadnego znaczenia.
No i co z tego, że wykażesz wyższość jednostkową niemieckiego czołgu X, nad radzieckim czołgiem Y - skoro wojna to nie "pojedynek w samo południe, jeden na jednego". Wojny ówczesne wygrywały armie, które mogły uzbroić więcej ludzi, sprawniej uzupełniać straty, upraszczać i przyspieszać zagadnienia szkoleniowe itd. Oczywiście w granicach rozsądnych dysproporcji technicznych.
No i co z tego, że dopiero M26 poziomem przewyższył czołgi niemieckie? Skoro USA wygrywało wojnę użytkując ciągle modernizowane M4 i niewielkie znaczenie miał fakt, że jednostkowo były gorsze od PzKpfw V i nawet na tle PzKpfw IV nie wyglądały specjalnie ciekawie. Wojen (ówczesnych) nie wygrywało się lepszym czołgiem, tylko większą ilością czołgów (znowu w granicach rozsądku) i możliwością ich wpierania odpowiednią liczbą innych rodzajów broni. DWS wygrywał przemysł, a nie niuanse techniczne przy porównywaniu poszczególnych czołgów (jak i zresztą i innego sprzętu).
Na tym tle wiele niemieckich decyzji było znacznie głupszych niż te wyśmiewane (taka moda) radzieckie, które często miały w sobie o wiele więcej "wojennego rozsądku".