Zdaje mi się że połączenie "duży zasięg - ofensywa" to raczej jakiś "military legend" niż realna zasada na współczesnym polu walki. Założenie, że "broniący" siedzi grzecznie na miejscu i czeka, względnie próbuje strącić/zniszczyć wszystko co się do niego zbliża, pachnie nieco bardziej typowym RTS'em niż rzeczywistością. A w rzeczywistości nawet "broniący" powinien założyć, że w niektórych przypadkach uzasadnionym jest pofatygować się w stronę "atakującego" i narobić mu bigosu, nawet na dalszych tyłach; jeśli nie z jakiegoś ważniejszego powodu, to choćby po to, żeby dać sygnał: "uspokój się chłopie, więcej stracisz, nic nie wygrasz, po co ci to?...". Ale aby to zrobić, trzeba mieć czym.