Autor Wątek: Konsekwencje latania w Polsce  (Przeczytany 5922 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Sherman

  • *
  • 1. Pułk Lotniczy, 2. Eskadra Wywiadowcza, 105.WPŚB
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #15 dnia: Września 07, 2014, 18:29:51 »
Złamanie kariery przez uszkodzenie ubezpieczonego szybowca? Fajne środowisko.
Marcin "Rahonavis" Rogulski (1986-2019)

Nie przepuszczą żadnej owcy,
Z drugiej chłopcy wywiadowcy.

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #16 dnia: Września 07, 2014, 19:38:45 »
A żeś teraz Nielot dowalił... Twoje tłumaczenie siedem postów wyżej jest tak gruntownie do błędne w założeniach, że pozwolę się odnieść tylko do jednej kwestii:

Cytuj
To nie jest miejsce dla tych, którzy bezpieczeństwo uważają za najwyższą wartość.

Boże jedyny w niebiesiech, kto ci takie "coś" (gorzej się należy wyrazić, ale nie chcę publicznie) wbił do głowy?? Właśnie dlatego, że lotnictwo (a szybownictwo w szczególności) jest aktywnością wysokiego ryzyka, nie ma w nim miejsca dla tych co NIE uważają bezpieczeństwa za najważniejsze! To właśnie "piloci" ignorujący zasady bezpieczeństwa i/lub obojętni na ryzyko są sprawcami tych wszystkich zdarzeń, które muszą być tępione (tak właśnie!) w każdy możliwy sposób, z urzędowym włącznie! Takie zachowanie nie zasługuje na współczucie, tylko potępienie. Jeśli jesteś często świadkiem takiej sytuacji, to może spróbuj z większym dystansem przyjrzeć się zachowaniu "pilotów" wokół Ciebie? Bo mi to pachnie nadmiernym kozaczeniem i postawą "anty-systemową": jestem "elyta", umiem i mogę wszystko, a potem tylko WoT... o pardon, Urząd "się na mnie uwziął".

W trakcie mojego 10-letniego romansu z patykami byłem świadkiem uszkodzenia lub zniszczenia wielu patyków; w tym takiego, którym kilkanaście sekund wcześniej wylądowałem. Tylko w jednym przypadku "pilot miał przechlapane": gdy wykonując "przedłużony hangarowy" "nie zauważył", że drzwi hangaru nie są do końca otwarte. Skończyło się to - ze strony urzędowej - zawieszeniem uprawnień na rok i powtórzonym egzaminem instruktorskim. Ale sam przyznasz, że raczej się należało; dziś ten sam pilot jest czołową figurą w jednym ze znanych ośrodków zaawansowanego szkolenia szybowcowego. Można powiedzieć że "odrobił zadanie domowe".

Ja sam "mam na koncie" uszkodzenie dwóch szybowców. W jednym, będąc jeszcze uczniem-pilotem, udało się nam (całej grupie szkolącej) "kolektywnie" doprowadzić do połamania steru wysokości w trakcie "manewrów na ziemi". Mniejsza o detale zdarzenia; jedyne konsekwencje dla "sprawców" były takie, że szkolenie podstawowe - zaczęte na Puchaczu - kończyłem latając "Blachatkiem". W drugim przypadku, gdy licencję miałem już od dobrych kilku lat, złamało się podwozie przy starcie (PW-6, przednie kółko; kto latał na nim ten wie). "przerąbane w klubie" sprowadziło się do opisania szefowi co i jak się stało (bo musiał wypełnić protokół), a "represje urzędu" zaczęły się i skończyły na... podpisaniu tegoż. Koniec.

I dodam jeszcze tak między dorosłymi, że byłem świadkiem kilku zdarzeń, w których do uszkodzenia/zniszczenia doszło nie przez "błąd", ale ewidentne braki w szkoleniu i/lub typowe "przegięcie pały"; a w których "konsekwencje" nie różniły się niczym od wcześniej opisanych. To też źle; ale to dowód na to, że ew. piekło jakie ktoś/coś urządza pilotom za połamanie patyka w polu (bo nie mając wyboru siadał w wysokim zbożu i ukręcił ogon) to objaw patologii, a nie norma.

Jeśli widzisz taką patologię, zastanów się czy możesz coś z tym zrobić. Możliwości masz wiele, od anonimowego zgłoszenia do zespołu "Latajmy Bezpiecznie", przez (również anonimowe, jeśli chcesz) zgłoszenie zdarzenia w ULC'u, aż po doniesienie do prokuratury. Tak, do wszystkich tych instytucji można zgłaszać nie tylko "efekty końcowe" (wypadki, zdarzenia, katastrofy), ale wszystkie przykłady złych praktyk (z łamaniem przepisów i/lub przyzwoleniem na nie włącznie) w lotnictwie. Dla naszego wspólnego BEZPIECZEŃSTWA, które powinno być dla wszystkich pilotów najwyższym priorytetem. Nie jesteśmy na wojnie (jeszcze, na szczęście), pilot nie musi być największym twardzielem na dzielni; ale każdy pilot, który przez zaniedbanie obowiązku bezpiecznego latania (w ten czy inny sposób) doprowadzi do wypadku, szkodzi nam wszystkim.

A, jeszcze jedno:

Cytuj
Aby zminimalizować opadanie, lecą na granicy przeciągnięcia (minimalna prędkość)

Serio? Aż tak słabo u was ze szkoleniem teoretycznym? Ja rozumiem że pilot szybowcowy może nie znać wpływu temp. otoczenia na sterowność balonu, czy nawet wpływu slotów na biegunowe; ale coś takiego? Mam nadzieję, że żartowałeś.
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #17 dnia: Września 07, 2014, 20:01:55 »
Przecież o tym pisałem. Składanie wyjaśnień, zła opinia i złamanie kariery bywa gorsze od płacenia.

Z całym szacunkiem - ale tak nie jest.

1. PKBWL nie orzeka o winie więc jej raport nie może Ci w żaden sposób "złamać kariery". Jej raport nie może być nawet podstawą dla ubezpieczyciela do niewypłacenia odszkodowania.

2. Składanie wyjaśnień jest jak najbardziej niezależnie od tego jak byłoby męczące i jak zła opinia miałaby się z tym wiązać. Jeżeli rozwaliłeś sprzęt klubowy to przecież jak najbardziej powinieneś wytłumaczyć się z każdej sekundy lotu. Bo po pierwsze nie leciałeś swoim szybowcem, po drugie otwarta rozmowa o wypadkach i błędach poprawia bezpieczeństwo bardziej niż niejeden zapis w prawie.

O, kolega Miron dodał post podczas mojego pisania - pozwolę sobie też do niego odnieść.

Zgadzam się w całej rozciągłości z tym co napisałeś poza zachętą do "urzędowego" donoszenia na błędy/łamanie prawa/kozaczenie. Nie dlatego, że w jakiś sposób popieram te zjawiska tylko, że prowadzi to do atmosfery pt. "lepiej nic nie mówić". O takich zjawiskach w środowisku lotniczym powinno się jak najwięcej dyskutować ale nie pod kątem uje***nia człowieka tylko wyeliminowania zachowań.

Nielot

  • Gość
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #18 dnia: Września 07, 2014, 20:30:01 »
Szanowny Kolego Miron! A więc po kolei. Po pierwsze nie równać mi się z Twoim doświadczeniem. Mój skromny dorobeczek to 17h na szybowcach i 53h na samolotach (niecałe 3 sezony). I już od wielu lat jestem nieczynny. Jednak trochę widziałem i to spojrzenie jest inne. Po drugie gratuluję rozsądnego podejścia do wydarzeń, które zaliczyłeś ze strony osób, od których zależał dalszy Twój los. U mnie było inaczej. Uszkodziłem szybowiec jako uczeń, ponieważ mój instruktor był mocno wczorajszy i nie dogadał z pilotem holówki zagadnienia, czy ma to być lot na krąg, czy do strefy. W rezultacie zbyt póznego wyczepienia lina uszkodziła pokrycie skrzydła. Na jego usilną prośbę wziąłem całą winę na siebie. W efekcie nie miałem już w tym klubie czego szukać, zaszkodziło mi to też w staraniach o przyjęcie na specjalizację pilotażową w pewnej uczelni. Po trzecie dobrze wiesz, że kozaczą piloci ze znaczącym stażem, a więc "douczeni", a nie początkujący. I to rzeczywiście należy tępić. Po czwarte życie jest miłe każdemu i każdy rozsądnie wyłożonych zasad bezpieczeństwa przestrzegać będzie. A na zgrywusów i idiotów, których rzeczywiście należałoby eliminować (tutaj się w pełni z Tobą zgadzam) z reguły nie ma siły, ponieważ są to osoby z odpowiednim "umocowaniem". Istnieje jednak "bezpieczeństwo absolutne" wydumane za biurkiem, które ma stać na straży elitarności latania. I jego właśnie egzekwowanie wzbudza mój sprzeciw. Pozdrawiam!
PS. W odpowiedzi kol. Alexowi. Nadal będę się upierał, że śmiertelne korki szybowców prowadzonych przez doświadczonych pilotów (dwoje z nich znałem osobiście) wynikały nie z brawury czy niedoszkolenia, tylko właśnie z chęci doprowadzenia za wszelką cenę szybowca do lotniska.

Nielot

  • Gość
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #19 dnia: Września 07, 2014, 21:03:21 »
Jeszcze w odpowiedzi kol. Alexowi. Przecież nie negowałem konieczności ponoszenia konsekwencji własnych błędów. Chodzi mi o to, że ich popełnienie niweczy wszelkie marzenia delikwenta o dalszym lataniu. A po drugie, czy naprawdę uważasz, że ta okupiona śmiercią desperacja mogła być wywołana tylko perspektywą "otwartej rozmowy o wypadkach i błędach"? Pozdrawiam!

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #20 dnia: Września 07, 2014, 21:14:29 »
PS. W odpowiedzi kol. Alexowi. Nadal będę się upierał, że śmiertelne korki szybowców prowadzonych przez doświadczonych pilotów (dwoje z nich znałem osobiście) wynikały nie z brawury czy niedoszkolenia, tylko właśnie z chęci doprowadzenia za wszelką cenę szybowca do lotniska.

Również pewnego dnia chciałem za wszelką cenę dociągnąć do lotniska i nie przyjmowałem do wiadomości, że nie dam rady. Skończyło się tym, że nie wybrałem pola a pole wybrało mnie a szybowiec zgubił to i owo po spotkaniu z lokalną roślinnością. Przyczyna - oczywiście chęć doprowadzenia do lotniska, ale czy to oznacza, że nie było tam brawury czy niedoszkolenia? Były obie. Całe szczęście, klub ma zdrowe podejście do tego typu wypadków - skończyło się dla mnie tylko miesiącem przerwy za to sprawa była rzetelnie poruszana kilkukrotnie przed wszystkimi szybownikami i mam nadzieję, że podobny przypadek u nas nieprędko się zdarzy. A dla mnie 200 metrów agl stało się sztywną barierą poniżej której ląduję - nawet jakby to miały być mistrzostwa świata a od gleby odrywała się "piątka".

Czemu to piszę? Bo chęć dociągnięcia do lotniska nie jest początkową przyczyną śmiertelnego łańcucha. Ta chęć z czegoś się bierze - jeżeli u Ciebie piloci bali się lądować w polu ze względu na możliwość uszkodzenia do tego stopnia, że woleli ryzykować i ciągnąć to znaczy, że z takiego klubu trzeba uciekać. Jak najszybciej.

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #21 dnia: Września 08, 2014, 00:01:40 »
(...)
Zgadzam się w całej rozciągłości z tym co napisałeś poza zachętą do "urzędowego" donoszenia na błędy/łamanie prawa/kozaczenie. Nie dlatego, że w jakiś sposób popieram te zjawiska tylko, że prowadzi to do atmosfery pt. "lepiej nic nie mówić". O takich zjawiskach w środowisku lotniczym powinno się jak najwięcej dyskutować ale nie pod kątem uje***nia człowieka tylko wyeliminowania zachowań.

Moją intencją nie była bynajmniej "zachęta do urzędowego donoszenia". Po pierwsze nie zachęcam: nie mówię jak to będzie czy było by super gdyby wszyscy "donosili" (raczej super by nie było, chociaż lepiej na pewno), ani też nie potępiam z urzędu wszystkich, którzy tego nie robią (robią źle, ale każdy ma swoje powody). Jednak czasem warto jest takie rzeczy przypomnieć, bo nie zawsze o tym pamiętamy akurat wtedy, gdy trzeba (sam byłem zdziwiony gdy moją pierwszą reakcją na info o "przemocy w rodzinie" nie był telefon na policję...). Po drugie, zależnie od tego co miałeś na myśli pisząc "urzędowego": jeśli "do urzędu", to oczywiście nie - właśnie dlatego wymieniłem Zespół na pierwszym miejscu (polecam wygooglać); jeśli zaś "z urzędu" (czyli "z automatu") to też nie - jak wspomniałem każdy ma swoje powody, każda sytuacja jest inna. Ale jeżeli "pewne zjawiska" są tak silnie zaznaczone, że pilot "woli na siłę próbować dociągnąć niż się narazić" (a dociąganie takie jak wskazał kol. Nielot skutkuje ofiarami śmiertelnymi) to sytuacja jest tak grubo nie w porządku, że w zasadzie już tylko prokurator. I to jak najszybciej. Po trzecie zaś: "donoszenie" to brzydkie (negatywne) słowo; a zachowania, które staram się tu promować (delikatnie, ale zawsze) są godne pochwały, nie nagany. Informowanie "szerszych kręgów" (takich czy innych) o nieprawidłowościach, z którymi obcujemy, a nie możemy sobie sami poradzić (bo co zrobi uczeń-pilot wobec "układów/układzików" w "klubie"?) jest jak najbardziej słuszną, a czasem jedyną drogą do tego, aby uniknąć czyjejś śmierci.

Kol. Nielot, z Twoich wypowiedzi jasno (przynajmniej dla mnie) wynika, że miałeś nieszczęście wdepnąć w gigantyczne, śmierdzące gówno. "Klub" w którym presja "z góry" doprowadza do jasno zabronionych przez przepisy, niebezpiecznych i całkowicie nieodpowiedzialnych praktyk (dociąganie na siłę), w którym instruktor śmie w ogóle wsiąść "wczorajszy" z uczniem do szybowca, po czym zwala na niego winę za swój błąd (po kiego grzyba?) i nawet nie próbuje go bronić, w którym "skreśla się" UCZNIA-pilota za popełnienie błędu, to najgorsze dno rynsztoka. Byłem świadkiem bardzo wielu błędów, w tym wiodących do uszkodzeń, popełnionych przez uczniów-pilotów. Raz dziewczyna na Piracie wyrównała na 2-3 metrach; biedny Piracik przyziemiając klasnął końcówkami o ziemię. Innym razem również dziewczyna (a to pech) tak "wyczepiła" Bociana za windą, że lina spadła na skrzydło. Szybka reakcja instruktora (przechylenie/ślizg) nie pomogła, lina zaczepiła o płytę brzegową. W rezultacie lądowania z liną na końcówce wyłamane okucia skrzydła i "zniesione" podwozie. Ukręcone Cobry w polu. Junior rozpruty na betonowym słupku - też w polu. Przeciągnięcie po starcie grawitacyjnym na Musze zakończone korkiem w młodnik leszczynowy (pilot przeżył). Wszystko to uczniowie-piloci. Z tych, których "kariery" miałem możliwość śledzić dalej, wszyscy kontynuowali szkolenie (o ile chcieli; pilot Muchy zrezygnował) bez większych trudności. I nie był to odosobniony przypadek; dane mi było obserwacji tych dokonywać w ramach czterech różnych aeroklubów. To jest właśnie reguła, nie wyjątek.

Jeszcze tylko bezpośrednio do kilku zdań się odniosę:

Cytuj
(...)dobrze wiesz, że kozaczą piloci ze znaczącym stażem, a więc "douczeni", a nie początkujący.

Jeśli ci sami "piloci ze znaczącym stażem" odpowiedzialni są za poziom szkolenia w "klubie", który opisujesz, to dobrze że słowo "douczeni" ująłeś w cudzysłów. To, że ktoś lata x-dziesiąty sezon i ma na koncie y-set godzin wcale nie oznacza, że jest douczony. Co więcej, prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy zaczyna w to wierzyć...

Cytuj
A na zgrywusów i idiotów, których rzeczywiście należałoby eliminować (tutaj się w pełni z Tobą zgadzam) z reguły nie ma siły, ponieważ są to osoby z odpowiednim "umocowaniem".

Oczywiście że "jest siła", na każdą grubą rybę znajdzie się większa ryba. Trzy "możliwości" (a są też inne, nie trzeba nawet głęboko szukać) podpowiedziałem już nieco wyżej. Co więcej, jeśli problemem nie jest "zastany całokształt układu", a tylko pojedyncze osoby, z całą stanowczością trzeba w tej sytuacji "uje***ć człowieka" (by Alex). Choćby po to, żeby za dzień/miesiąc/rok kogoś nie zabił.

Wszystko to jednak nie ociera się nawet o kwestię "bezpieczeństwa absolutnego wydumanego za biurkiem, które ma stać na straży elitarności latania" - czy mógłbyś nieco rozwinąć tę kwestię? Bo jakoś nie mogę jej w żaden sposób przypasować do niczego innego, o czym tu rozmawiamy. Oczywiście za wyjątkiem Twojego postu, od którego cała dyskusja się zaczęła; a który jakoś nam się tu "zagubił"...
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #22 dnia: Września 08, 2014, 07:41:12 »
Qr*a,
Miał być nowy fajny do czytania temat, a zrobiło się jak w szkółce niedzielnej połączonej z zebraniem partyjnym  8).
Chłopaki, czas podciągnąć gacie, otrzeć nosy i zabrać się za opisywanie "historyjek o lotach w Polsce których konsekwencje są humorystyczne".
Takie mam życzenie, bo tak mi się nazwa tematu kojarzy  :evil:
I'm a colt in your stable     I'm what Cain was to Abel     mister catch me if you can

Offline Sorbifer

  • *
  • OstBlock. Tu i Teraz.
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #23 dnia: Września 08, 2014, 08:11:07 »
Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się... ale latanie zawsze wyglądało mi na sport dla burżujów, albo dla ich dzieci (w sensie: z bogatych/bogatszych domów), i tak mi to pachnie tutaj, plus sitwa, układy i układziki w u decydentów... Oczywiście, rodzynki-pasjonaci też, ale to na zasadzie dodatku do bigosu. Pewnie się mylę, i jestem zgorzkniały, bo poniedziałek rano i praca. :(
Sorbifer.
OstBlock.
Kiepsky.

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #24 dnia: Września 08, 2014, 09:48:36 »
Poniedziałkowy poranek wyraźnie nie służy. Latanie nie jest "sportem dla burżujów". Jest tylko trochę drogie; a te dyscypliny, w których koszta daje się utrzymać w ryzach, są z kolei czasochłonne. Skoro jesteśmy przy szybowcach: szkolenie podstawowe plus miesiąc "pod namiotem na lotnisku" to jedne z lepszych wakacji, jakie można zafundować nastolatkowi choć trochę wciągniętemu w lotnictwo; nawet jeśli nic więcej z tego nie wyniknie. W końcu 8 na 10 uczniów-pilotów nie dociąga do licencji; ale to absolutnie nie zmienia faktu, że nawet tych ośmiu ma już na końce coś, czym rzadko kiedy może się pochwalić inny kolega z klasy. A koszt takiego "urlopu" nie jest zaporowy; byle komórka albo tydzień w hotelu za granicą potrafią kosztować więcej.

Układy/układziki to niestety szara polska rzeczywistość, która wyrosła w czasach gdy był to jedyny sposób żeby cokolwiek "załatwić". Kłopotem jest to, że towarzystwo lotników - jeśli chce - może bez trudu stać się hermetyczne; a posiadanie władzy (jakiejkolwiek) czy możliwość czerpania korzyści w zasadzie bez wkładu własnego (kluby są właśnie po to, żeby można było latać nie posiadając własnego szybowca), a czasem nawet dostając za to pieniądze, nie sprzyja "otwartości" na "nową krew". Jak już mówiłem nie jest to na szczęście regułą; ale są niestety miejsca, gdzie do "klubowej władzy" nominowane zostały osoby, których pierwszym celem nie jest dobra kondycja czy rozwój KLUBU. W takich właśnie miejscach uczniowie-piloci są witani chętnie (bo "przychodzą z kasą"); ale dalsze szkolenie nie jest już koniecznie mile widziane (bo "zajmuje NASZE szybowce, a jeszcze może je popsuć"). Z resztą można by o tym na prawdę epopeje pisać i nie jedną pracę doktorską zrobić; ale tak się zapewne nie stanie.

Yano: ani ja, ani kol. Nielot nie wybieraliśmy tematu (o ile wiem). Ten temat został zaczęty (a konkretnie wydzielony) w celu przedyskutowania (i ew. naprostowania nieco niektórych wyobrażeń/uprzedzeń dotyczących) trudności z jakim lotnik (a w szczególności szybownik) boryka się ze strony raz ULC'u, a dwa własnego "klubu"; latając w Polsce. Pełna demokracja panuje również tutaj: nie podoba się, nie czytaj. A teksty o "podciąganiu gaci" - proszę uprzejmie - zachowaj na własne podwórko.
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #25 dnia: Września 08, 2014, 15:35:45 »
Genezę tematu znam, powstał aby nie zaśmiecać wątku o katastrofach rozważaniami o tym co może spotkać lotnika w Polsce. Możesz mieć oczywiście własne wyobrażenie o tym "co powinno i jak", ale pozwól że będę miał swoje.
Cytuj
A teksty o "podciąganiu gaci" - proszę uprzejmie - zachowaj na własne podwórko
Rozumiem, że poniedziałek tak działa, ale poczucia humoru aż tak chyba zatruć nie może? Jakby nie było temat jest w "dyskusji przy barze".
W każdym razie odpowiem również cytatem.
Cytuj
Pełna demokracja panuje również tutaj: nie podoba się, nie czytaj
I'm a colt in your stable     I'm what Cain was to Abel     mister catch me if you can

Offline PIT

  • PAT
  • *
  • PAT , EKG_PIT
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #26 dnia: Września 08, 2014, 15:52:15 »
A ja się borykam z kasą.
To obecnie sport dla zamożnych, albo kawalerów z duża kasą.
Tylko stały trening czyni Cię Mistrzem. Niech Moc będzie z Wami wirtualni lotnicy.
WSP dla Orłów. - od EKG_PIT

Offline Sorbifer

  • *
  • OstBlock. Tu i Teraz.
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #27 dnia: Września 08, 2014, 18:41:15 »
Z burżujami przesadziłem, znam gościa, który poszedł na kurs szybowcowy, a bogaczem nie był. Chleb ze smalcem przez parę miesięcy, ale na kurs było. I tu mam pytanie z innej beczki - gościu musiał schudnąć by latać z nauczycielem, bo był wielki i podobno za dużo ważył. To mogę zrozumieć. Ale czy mogło być tak, że jako uczeń i później latał bez żadnego spadochronu, bo się z nim nie mieścił do kabiny? W ogóle latacie ze spadochronami czy tak bardziej na wczesnych Japończyków? 
Sorbifer.
OstBlock.
Kiepsky.

Offline Mekki

  • Global Moderator
  • *****
  • Tępy Ch**:)
    • 13 WELT
Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #28 dnia: Września 08, 2014, 18:46:18 »
Do lotów po kręgu przepisy nie wymagają szmaty, bo i tak nie zdążyłbyś jej użyć. Zakłada się spadak tylko i wyłącznie dlatego, że wygodniej się z nim w szybowcu siedzi.;)
A w jaki sposób Ty jesteś upośledzony?

Kanał youtube 13WELT

Odp: Konsekwencje latania w Polsce
« Odpowiedź #29 dnia: Września 08, 2014, 20:32:28 »
Jadąc od końca: Mekki/Sorbifer: nie (tylko i wyłącznie) dla wygody. Szczególnie w klubach używających nadal SP-6/6M, który przecież wygodny jest dokładnie wcale; ale przy każdym innym spadaku, gdyby wygoda była jedynym argumentem, to zakładanie go i ściąganie co 15 minut całej tej idei przeczy. Spadochrony do lotów po kręgu zakłada się głównie po to, żeby wyrabiać nawyk prawidłowego ich założenia.

Pit: latanie lataniu nierówne. Godzina na szybowcu kosztuje mniej niż wieczór w barze (szczególnie dla palacza), a jak kto pójdzie "w szmaty" to w zasadzie może latać prawie darmo. Owszem, latanie samolotowe (a szczególnie na akrobację) jakoś super tanie nie jest; ale jak komu zależy to na 20h w roku uzbiera. A jak się dobrze rozejrzy, to drugie tyle wylata "za cudze". To prawda, że na latanie takie jak 20 lat temu w klubach (nie dość że za darmo lub prawie, to jeszcze sprzęt przygotują, naprawią jak trzeba, zimę a często i noc każdą przez rok spędzi w hangarze i w ogóle sielanka) nie ma co liczyć bez wydania sporej kasy. Ale można też inaczej.

Yano: chciałem odpisać prywatnie żeby nie dokarmiać trolla, ale masz przepełnioną skrzynkę. Humor humorem; ale jak się prowadzi poważną dyskusję, a tu nagle wpada ktoś i raz że żarty sobie stroi, dwa że obraża, a trzy nic to dyskusji nie wnosi; to bardzo przepraszam, ale dostaje taką odpowiedź, na jaką zasłużył - nawet jeśli mu się ona nie podoba. Wątek nie jest w barze dlatego że jest niepoważny. Owszem, każdy ma prawo do swoich wyobrażeń; ale też każdy ma prawo do prowadzenia dyskusji na taki temat, jaki uważa za wart dyskutowania. Nie ty zacząłeś ten wątek, nie ty się w nim udzielasz. Nie masz co dodać, to przynajmniej nie przeszkadzaj. Więcej trolli w internecie nie trzeba.

Nielot: czy można więc prosić o powrót do głównego tematu? Z góry dziękuję.

You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."