Zacznę od mocnego akcentu: podobno Amerykanie stracili w Wietnamie w ciągu 8 lat wojny 3300 Huey-i. Daje to sporą liczbę według mnie (~1,5 dziennie!!) jak na wojnę prowadzona na relatywnie małym odcinku frontu.
To prawda; trzeba jednak pamiętać o specyfice helikoptera, który jest w stanie wylądować przymusowo nawet bez napędu i z ciężkimi uszkodzeniami. Amerykanie klasyfikowali wszystkie takie przypadki jako zestrzelenie, i słusznie, ale de facto bardzo często dawało się taką maszynę ewakuować np. innym śmigłowcem i naprawić. Tak, że mogły być przypadki wielokrotnego zestrzelenia tego samego śmigłowca. Kojarzę z jakiejś książki wspomnienia amerykańskiego pilota, który, jak twierdził, był zestrzelony 6 razy, z czego 4 razy w tym samym śmigłowcu.
Cobry były już tam szerzej używane?
Tak. Pierwsze AH-1 dostarczono w czerwcu 1967. W toku wojny wietnamskiej (czyli do 1973) wyprodukowano ich ponad 1100 i niemal wszystkie trafiły na pole bitwy. Utracono ich około 300 (łączne straty, bojowe i nie). Wylatały łącznie z milion godzin czy coś takiego.
W odniesieniu do tego jak wyglądały straty Rosjan podczas Afgan War? Już tak na chłopski mój rozum sądzę że po pierwsze nie ta skala użycia śmigłowców, duża powszechność ręcznych środków plot (co w W. chyba nie występowało wogóle) no i teren. Ale co do terenu to nie wiem - lepiej zasadzić w dżungli na heli czy na zboczu wysokiej góry?
Czyli podsumowując skąd te starty w W. i jak to wyglądało w A. z Sowietami?
Myślę, że oni liczyli tylko straty bezpowrotne, ale tych z kolei pewnie było więcej w stosunku do ogółu strat. W górach nie tak łatwo o miejsce do przymusowego lądowania i pewnie częściej kończyło się ono totalną katastrofą. I Rosjanie używali cięższych maszyn, Mi-8, Mi-24, których wraki nie tak już łatwo było ewakuować z miejsca kraksy.