Ostatnio z kolegą rozmawialiśmy o tym czy istnienie naszej MW ma jakikolwiek sens. Obaj jesteśmy w tej dziedzinie laikami. Kolega twierdzi, że wystarczy nam kilka OP z pociskami manewrujacymi plus parę śmigłowców SAR.
Ja jestem skłonny twierdzić, że oprócz kilku fregat do wykonywania misji zagranicznych, antypirackich w ramach jakiejś koalicji, ewakuacji naszych obywateli z zagrożonych rejonów potrzebujemy myśliwców do wykonywania zadań odwetowych, ochrony wybrzeża oraz floty na Bałtyku.
Oczywiście fregaty oceaniczne w razie "W" wykonają plan "Peking", a obronę wybrzeża przejął by "teoretyczny" dywizjon korwet rakietowych wraz z dywizjonem OP plus brygada lotnicza SAR/ZOP i brygadą myśliwców wielozadaniowych. Z lądu osłonę powinny pełnić jednostki obrony przeciwlotniczej oraz brygady mobilnej artyleri obrony (nie wiem, dwa dywizjony artyleri holowanej, dywizjon rakietowy i batalion strzelców z baterią płot do ochrony. No i jakieś pododziały pomocnicze i odwodwa bateria radiolokacyjna) wybrzeża plus brygady strzelców obrony wybrzeża. Brygada czy mały pułk desantowy pełnił by rolę jednostki ekspedycyjnej a w wojnie obronnej służył by w obronie wybrzeża wraz z resztą sił. Mój kolega nie wieży w zdolności Rosjan do desantu jak i chęci do dokonania tego. Nie wieży w sens posiadania floty oceaniczne i w ogóle okrętów nawodnych i lotnictwa MW.
Oczywiście zakładam, konflikt kilkudniowy, z możliwym wsparciem sojuszników (muszą mieć czas aby się zebrać?). Osobiście nie wierzę w wojnę z Rosją ale gdyby, no właśnie... gdyby. Czy jednostki SAR i ZOP mogą działać bez wsparcia myśliwców? Czy Wojska Lotnicze mogą zastąpić lotnictwo MW? Zakładam, abstrahując od naszej polityki po 89, że mamy mały budżet ale i racjonalne jego spożytkowanie. Czy złomowanie "Tarantul" miało sens?
Przepraszam, że tak bez składni. Nie mogę zasnąć. Pisze z telefonu. Proszę o wyrozumiałość.
Ps. Mój kolega po prostu nie wieży w jakakolwiek zdolności Rosjan do odważniejszych działań na morzu. Dla niego Rosyjska MW to Cuszima i DWS.