Witam!
Jako niepisujący na tym forum od lat (czy to było to samo forum? może nie ale twarze znajome

) kilka słów słowem przedstawienia: ok. roku 1990 zasiadłem po raz pierwszy za sterami Cessny symulowanej w nadzwyczaj wdzięczny sposób przez cud (lekko już wtedy przykurzony) techniki cyberneutycznej, Commodore C-64. Od tamtej pory zdarzyło mi się z większyzm lub mniejszym natężeniem zasiadać za sterami podawanymi przez tegoż commodorka, Amigi (cuda!

) i różnej maści pecety oraz cessenkę 152. Największe natężenie swego symulowanego latania przeżyłem w latach 98-99, kiedy to polatywałem on-line w Warbirds i SDOE (aa, jeszcze Down of Aces). Gdzieś pod koniec AD 1998 sprawiłem sobie drążek
Logitech Wingman Interceptori o nim historia ta krótka.
Słowo o drągu najważniejsze: nie ma potencjometrów lecz przetworniki
Halla co czyni go bardzo dokładnym w spełnianiu najważniejszej funkcji jaką jest unikanie zapachu kwiatków od strony korzeni oraz sprawia, że zapomina mu się pomniejsze wady (nie wiąże krawatów na ten przykład).
Hallotrony sprawiają, że sterowanie jest bardzo precyzyjne, nie ma mowy o "elektrycznym chrobocie" drążków z potencjometrami. Zużycia mechanicznego tu nie ma. Piękna sprawa!
Joysick ma bardzo ergonomiczną ogólnie budowę w odróżnieniu do takiego Cyborga (którego testowałem circa AD1998 także), który z pozoru wygodny to po chwili zaczyna wkurzać brakiem podpórki na kciuk. W. Interceptor ma kształcik i kolorek niezbyt groźno-bojowo-militarny. Nijak się ma do 1:1 atrap sticków ze współczesnych odkurzaczy serii F-*. Coś jak produkt Microsoftu, którego dokładnej nazwy nie pomnę, ale który wszyscy chyba znają i na pewien sposób kochają (no, szanują

).
Interceptor mój podłączany jest do "gameportu" - z tego tytułu można go nazwać analogowym. Jego ważną cechą jest obecność trzech grzybków na szczycie, w strefie podkciukowej, oraz wahliwego w płaszczyźnie poziomej przełącznika pod językiem spustowym. W sumie ma osiem (9 pozycji włączenia) przycisków oraz manetką przepustnicy na lewej stronie podstawy. Jasne staje się, że by przekazać informacje o stanie tylu źródeł potrzeba dodatkowych kabelków lub cyfrowej metody współpracy ze sprzęgami komputera. Jak już napisałem, wykorzystywanym sprzęgiem jes game port co jest przekleństwem tego sprzętu, niestety

.
Do obsługi mnogości przełączników Logitech zaprojektował aplikację-driver (Wingman Profiler chyba to nazwali), który działał tylko w windach dosopodobnych. Działa też w obecnych, poważniejszych windowsach serii 5 czy też XP ale olewa równo i dokładnie urządzenia multipleksowo przesyłające dane do kompa (digital dewices). Innymi słowy małomientki nie wbudował obługi nietypowych sygnałów z gameportu i biedny Profiler, niemogąc gadać bezpośrednio do karty dźwiękowej rozkłada bezwładnie ręce a Logitech oświadcza, że tych klientów ("urządzenie cyfrowe przez gameport") nie obsługujemy.
Zainstalowałem sobie parę tygodni temu nową płytę pod moim Athlonem 1700+ i po czterech latach (ożenek mi się wydarzył w czasie od ostatniego latania) podłączyłem Logitecha do wtrynionej w płytę karty dźwiękowej i odpaliłem Iłka drugiego, do tej pory spoczywającego sobie gdzieś w zakamarkach partycji "lotniczej" przez te całe lata. Działa draństwo! Drążek steruje jak trzeba, ino że każdy z grzybków robi tylko i wyłącznioe to samo co pozoastałe. Nie ma sposobu by przypisać im rozdzielne funkcje. Nic tu nie pomoże chyba rzadna przemyślna metoda programowania drążka - winda nie widzi ich jako samodzielne byty, bodaj to! Na szczęście uznaje prawo każdego z guzików do istnienia i dawania znaku życia, pocieszenie w nieszczęściu

.
Zdejmując kapelusz kustosza muzeum dżojstików żegam się na razie pozostając w nieustannym i niezmiernym dla forumowej braci (siostrościwości też?) szacunku
Wasz Andrzej "poniat" z Lublina