Kupiłem sobie Saiteka Evo bez ff.
Spore luzy ma w neutrum we wszystkich 3 osiach (x,Y,Twist), ale co ciekawe nie wpływają one na jakiś nieopanowany ruch, tj. jest jakby fabrycznie ustawiony deadzone. Oprócz tego ruch jest precyzyjny i wykorzystuje 100% zakresu wychyleń joya.
Jak przy tym jesteśmy, to opiszę pokrótce software. Profiler działa, jest prosty i skuteczny. Gorzej z samymi sterownikami (bo chyba o nie chodzi), czasami joy po autokalibracji źle znajduje środek (z reguły troche zbyt "do siebie"). Z forum saiteka dowiedziałem się, że na to jest myk taki, że odłącza się joya, usuwa pewien wpis z rejestru (dot. kalibracji urządzenia) i podpina znowu, potem wszystko jest ok. Co prawda proces jest raczej prosty, ale fakt że jest to problem i to popularny (koleś od pomocy technicznej na tym forum ma chyba stale w schowku ten właśnie myk, bo co drugi post rozwiązuje skutecznie robiąc ctrl-v tej metody). Nie jest to jakis showstopper, ale wkurza.
Konstrukcja: Nie udało mi się w pełni dopasować tego do mojej łapy, mimo tylu bajeranckich ustawień. Po prostu ma mało anatomicznie-ergonomiczny kształt. Np. podstawka pod dłoń jest pozioma i płaska, po pewnym czasie wrzyna się i robi się niewygodna o ile nie ma się odpowiednio ustawionej dłoni.
Materiał z którego wykonano rączke przypomina nieco gumę i faktycznie jest lepszy od zwykłego śliskiego plastiku, ale niewiele. Dość powiedzieć, że po ostatnim emocjonującym locie w Falconie z podejściem nad cel poniżej 200ft z dłoni dosłownie lał się pot

Ręka poci się mniej, niż na moim starym, plastikowym joysticku, ale to wciąz nie jest to. Kupiłem sobie rękawiczki skórzane bez palców i w nich latam

Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że piszę to siedząc w ponadtrzydziestostopniowym (ale długi wyraz) upale, w którym poci się wszystko i wszędzie.
Urządzenie jest dosyć lekkie, ale nie skacze i nie przesuwa się. W razie czego, zawsze pozostaje taśma dwustronna, ale ja nie mam problemów.
Sprężyna jest średnio mocna, wolałbym twardszą, ale to kwestia gustu.
Niektóre guziki są zrobione mało dokładnie, tzn. mam wrażenie, że zaraz odpadną, tak się telepią w siodełkach - konkretnie numer 6, czyli po prawej od grzybka sprawia wrażenie, że trzyma się na włosku i guzik 3 lubi odskakiwać nieco w górę po podważeniu, co zdaża się przy przekładaniu kciuka - nic wpływającego bezpośrednio na ich używalnośc, tylko takie niuanse. Nie wiem też, czy to problem mojego egzemlparza czy całej serii. Spust chodzi za to bardzo fajnie i nie sprawa wrażenia łamliwego. Grzybek ma mocno zaznaczone punkty, dokładnie czuje się, kiedy wskakuje trigger.
Przepustnica wcale nie jest tak niewygodna, jak wszyscy mówią, przynajmniej dla mnie

Daje radę, chodzi z dokładnościa 1-2%. Za to orczyk (skrętny drążek) jest niewygodny i ciężko nim np. kontrować moment ściągający przy starcie Spitami czy innymi 109. Z powodu małego skoku łatwo przedobrzyć i wtedy fikamy koziołka przez skrzydło

Ale taki już urok wszystkich wbudowanych w joye orczyków, po prostu siłą rzeczy musi to mieć mały skok, bo inaczej niewygodnie by było.
Światełka wkurzają, bo kiedy zapuszczam ściąganie plików na noc, to muszę odłączać joya z USB, żeby zgasło cholerstwo i nie dawało po oczach. Nie lubię spać przy takich światełkach, nawet zapalona lampka Numlock na klawiaturze potrafi mnie wnerwić, jeśli to jedyna rzecz, jaką widzę w ciemności. Może jakiś porąbany jestem


Tak sobie stoi i świeci

Podstawkę można ustawić na trzech czy czterech wysokościach, nie da się regulować jej pochylenia. Można też w ogóle ją odkręcić, jak ktoś ma fetysz.

Rozmazana główka.

Tu widać, że kciuk leży jakby na dwóch przyciskach i używając czubka można wcisnąć nr 5, a kostką (tak jakby stawem, wiecie) nr 3. Całkiem wygodne.

Moja czaderska rękawiczka.