Lotniskowce same w sobie były dość łatwopalne. Każdy okręt przewozi amunicję i paliwo, tak też robiły lotniskowce ale dodatkowo przewoziły paliwo lotnicze, amunicję do samolotów i samoloty. Wiadomo było, że jak coś wpadnie do hangaru i tam wybuchnie to będzie nieciekawie. Lotniskowiec to przecież takie lotnisko z magazynami wciśnięte do okrętu. Różne były pomysły na ograniczenie nieciekawości. Brytyjczycy jak budowali swoje lotniskowce to liczyli się z tym że będą na Morzu Śródziemnym na przykład zawsze w zasięgu samolotów z baz przeciwnika. Tak więc szansa na wyłapanie bomby była znaczna, dlatego wpadli na pomysł opancerzenia pokładu lotniczego i nie tylko. Faktycznie pomogło to przetrwać ich lotniskowcom to czego amerykańskie czy japońskie nie przetrwałyby ale kosztem ilości zabieranych samolotów. Opancerzenie kadłuba to też dodatkowy problem, np Illustrious bodajże po bliskich wybuchach bomb miał odkształcone płyty pancerne które skrzywiły wał śruby i nie udało się tego naprawić do końca wojny.
Amerykanie wpadli na pomysł żeby hangar robić jak najbardziej lekki i otwarty, jak będzie pożar to się zepchnie go buldożerem za burtę czy jakoś tak. No i to się częściowo sprawdzało, ale czasem okręt palił się i nie tonął tylko że po pożarze to już do niczego się nie nadawał jak na przykład Bunker Hill. Ale faktycznie ochronę przeciwpożarową mieli najlepszą.
Japończycy mieli tak trochę pośrednio, między US a Brytyjczykami. Tak w ogóle to trzeba pamiętać, że przed WWII to japońskie wyrobu były często synonimem tandety, ich przemysł nie był hitech jak dziś. Tak, że w sumie to pełen podziw dla tego co budowali. Ich lotniskowcom najbardziej brakowało radarów. Bez nich nie wiedzieli czy mają trzymać CAP wysoko, czy nisko, skąd i kiedy nadleci przeciwnik. Dlatego dochodziło do sytuacji jak pod Midway gdzie pierwsze do japońskich okrętów samoloty torpedowe na niskim pułapie, CAP je wystrzelał ale zabrakło już czasu na wejście myśliwców na wysoki pułap i przechwycenie bombwoców nurkujących. A na pokładach stały samoloty przezbrajane z planowanego uderzenia na bazy naziemne do uderzenia na okręty bo właśnie Japończycy je wykryli. A jak przezbrajali to się śpieszyli i nie zwozili bomb do magazynów tylko rzucali gdzie popadnie. Gdyby Amerykanów przyłapano z tak nisko opuszczonymi majtasami nie poszło by im lepiej. Bo i US Navy straciła Lexingtona dlatego, że wybuchły opary paliwa.
Co do lotniskowców to trzeba też pamiętać, że pierwsze budowano przebudowując inne okręty. Część powstała w czasie podpisania Traktatu Waszyngtońskiego, okazało się że ktoś buduje za dużo krążowników, więc wykorzystywał częściowo zbudowane kadłuby na lotniskowce. Potem się okazywało, że za mało miejsca, że okręty mają wady konstrukcyjne (Lexington) i można je zatopić jedną torpedą. Dopiero z czasem zaczęto budować lotniskowce zaprojektowane od początku jako takie.
II wojna to była pierwsza wojna tej klasy okrętów, czyli to była pierwsza okazja zebrać realne doświadczenia operacyjne, do tego doszedł ogromny postęp w lotnictwie i elektronice. Amerykanów na Pacyfiku bardzo mocno ratował radar i zapalniki zbliżeniowe do amunicji plot. A Japończycy do końca wojny mieli problem z budową silników chłodzonych cieczą. Za to pancerniki mieli super w porównaniu do amerykańskich.