Lekkie rozczarowanie. Konwencja filmu - cały film pozorowany na kręcony jako jedno nieprzerwane ujęcie (pomimo tego, że w 2/3 filmu jest jasne cięcie ale mniejsza o ten szczegół) dużo bardziej pasuje do kameralnego filmu jak np. Birdman a nie do wojennej epopei. Dwójka bohaterów ma za zadanie przedrzeć się przez linie wroga, żeby dostarczyć rozkaz do dowódcy, by ten nie wpadł w pułapkę. I co z tego, skoro geografia filmu nie ma większego sensu. Wszystko jest koło siebie - wejście do okopu, kilka kroków, bunkier dowódcy, kilka kroków, linia frontu, kilka kroków, za linią frontu, kilka kroków, miasteczko, itd. Cięcia w filmie pomogłyby pokazać zmianę miejsca akcji i nadać dużo bardziej rzeczywistą skalę wydarzeń.
Tak więc - film technicznie robiący duże wrażenie, ale przez przyjętą konwencję nieco drażniący.