Ja kupiłem w końcu telewizor.

I nie. Nie wydaje mi się, żebym dał się w ogóle zwariować. Model miałem wybrany i na okazję czekałem już od września śledząc ceny. Przecena była teraz na -1500 zł w stosunku do ceny w większości sieciówek (-500 zł w stosunku do cen, które pojawiały się już ostatnio w mniejszych sklepach internetowych). Nie zauważyłem, żeby ktoś podbijał tą cenę przed wyprzedażą. Bezsprzecznie była to historycznie najniższa cena. Kupiłem bo potrzebuję, a nie dlatego że jest wyprzedaż. Choć kupiłem właśnie teraz, dlatego że jest wyprzedaż, na którą czekałem od kilku miesięcy. Jestem zadowolony.

Odnośnie niektórych wcześniejszych wypowiedzi - ja proponuję za bardzo nie lamentować jakie to niby jest wielkie szaleństwo. O ile w USA ludzie rzeczywiście potrafią koczować pod sklepami, to w Polsce o takich zjawiskach nie słyszałem, jest po prostu bardziej nachalny i irytujący marketing niż zwykle - to raz. Dwa: tzw. Black Friday, to żadne święto, więc nie wiem co tu jest do "celebrowania". Po prostu okres, gdy są wyprzedaże i można ustrzelić okazję. Kupuję jak jest coś potrzebuję i akurat jest w promocyjnej cenie. Nie dorabiam do tego ideologi celebrowania czegokolwiek. A po trzecie - ofiary nie są "ofiarami wyprzedaży", bo to nie wyprzedaże spowodowały ich śmierć (najczęściej ludzka głupota).
Poza tym jak komuś kapitalizm nie odpowiada, to jest jeszcze kilka miejsc na Ziemi, gdzie może budować socjalizm z ludzką twarzą. Co kto lubi.

Zresztą, tak jak napisał sunrise, ofiary związane z Black Friday to zjawisko, które występuje dopiero w tym stuleciu (tyle wikipedia - może wcześniej były jakieś pojedyncze, nienagłośnione przypadki). Więc nazwa nie pochodzi od ofiar śmiertelnych i przestańmy może naginać fakty pod własny światopogląd. M'kay?
PS. A w ryja w Polsce w sklepie można dostać w każdy dzień. Wystarczy przypomnieć bitwy o Crocsy czy karpie w Lidlu.
Ostatnio koleżanka z pracy opowiadała, jak jej znajomej w Aldi przed kasą ktoś wyrwał ostatnią sztukę towaru, który kupowała (z tych akcji tematycznych, co asortyment jest ograniczony). Facet z babką po prostu podeszli, wyrwali jej to z rąk, zapłacili przy kasie i wyszli. Rozumiem, że be jest sklep?