Malutki update.
W grudniu zapadła decyzja, że jadę na Lewiznę do Borne Sulinowo. KrAZ co prawda nie gotowy, nie wiem jeszcze jak i z kim, ale jadę. KrAZ przestał ponad rok czasu, najpierw noga, potem STAR i czas zleciał nawet nie wiem kiedy. Postanowiłem, że nie będę patrzał na pogodę, tylko od nowego roku biorę się za robotę. Tak też zrobiłem. Większość czasu po pracy spędziłem na dłubaniu, nie patrząc na to czy pada deszcz czy śnieg, czy jest widno czy ciemno.
Zacząłem od odmrażacza. KrAZ ma hamulce pneumatyczne. Aby wilgoć w przewodach hamulcowych nie zamarzła, w układzie pneumatycznym znajduje się specjalny zbiorniczek z pompką ręczną.

Według instrukcji do zbiorniczka leje się etanol, metanol lub denaturat. Podczas uruchomienia auta należy kilkukrotnie nacisnąć ręką pompkę aby wprowadzić specyfik do układu. Specyfik wiąże wilgoć i jest w teorii git. Nie było mi to dotychczas potrzebne, bo nie jeździłem nigdy w zimie. Mój zbiorniczek miał pęknięty dekielek, zardzewiałą pompkę ręczną oraz uszczelki w podejrzanym stanie.

Rozebrałem go, zardzewiałe elementy wrzuciłem do coli (w sumie to leżą tam do dzisiaj bo zapominałem o nich) i zacząłem szukać nowego odmrażacza. Udało mi się go kupić:
Nie chciałem rozkręcać starych przewodów pneumatycznych żeby zaraz nie walczyć z jakimiś ucieczkami, zostawiłem więc korpus starego zaworu i do niego zamontowałem nowe elementy:

Wszechwiedzący gogle podpowiedział mi, że etanol to lepiej wypić, a do takich zabawek zastosować dedykowany specyfik. No nie będę się kłócił przecież

, kupiłem ten specyfik:

Wydaje się że układ jest szczelny i działa. Na ile pomoże to okaże się w praniu. Podczas grzebania przy aucie zauważyłem, że pęknięty jest przewód gumowy do regulatora ciśnienia:

Wywaliłem ten kawałek węża, kupiłem odpowiednie kształtki i podłączyłem miedziany przewód bezpośrednio do regulatora – tak jak to powinno być.

Znalazłem też uszkodzony wąż na wejściu pompy wody. Co prawda jeszcze to nie ciekło, ale było tylko kwestią czasu kiedy zacznie.
Ktoś nacisnął wąż 12mm na 18mm króciec pompy – musiało więc to pęknąć. Spuściłem prawie 40 z 55 litrów płynu znajdującego się w układzie.
Kupiłem wąż 18mm i odpowiednią metalową redukcję. Połączyłem całość:
No i liczę, że teraz będzie OK. Założyłem osłonkę na wentylator podgrzewacza – szkoda żeby znowu napchać tam błota

.
Sprawdziłem olej. Do sprawdzenia jest kilkanaście punków, więc chwilę trwało. Zapomniałem tylko o sprawdzeniu oleju w wyciągarce. Jak sobie o tym przypomniałem, to nie było już czasu się tym zająć. No trudno. Olej był OK. Uzupełniłem go tylko w 2 punktach. Łatwo poszło bo wykorzystałem tanią pompkę do oleju z jakiegoś Lidla.
Wymieniłem filtry paliwa. Filtr wstępnego oczyszczania był w tragicznym stanie.
Filtry kupiłem już dawno temu. Miałem kupiony sznurowy oryginał i nowszy papierowy zamiennik. O dziwo ten sznurowy jest sporo wyższy od zamiennika papierowego.
Straciłem więc pewność czy papierowy będzie pasował i zamontowałem sznurowy. Podczas skręcania obudowy filtra miałem wrażenie, że filtr sznurowy nie mieści się w obudowie, i że podczas skręcania obudowa filtra zgniata go na wysokości jedocześnie uszczelniając od góry i dołu. Zakładałem go pierwszy raz więc nie mam pewności ale pewnie tak to właśnie działa. Może być więc, że ten niższy papierowy, nie przystosowany do zgniatania by jednak pasował. Przyjrzę się jeszcze temu następnym razem.
Wyjąłem filtr dokładnego oczyszczania paliwa. Nie wyglądał źle ale był założony odwrotnie. Sprężyna go nie dociskała i latał góra/dół. Wewnątrz nie było gumowej uszczelki. Paliwo mijało go od góry/dołu i szło sobie dalej nie filtrowane. Dlatego pewnie taki czysty był

.
Upewniłem się w kwitach jak to powinno być złożone i zamontowałem filtr.
Kiedyś tam kupiłem do KrAZa łom, niestety był za długi. Łom będzie potrzebny przy wymianie koła, skróciłem go więc i założyłem na miejsce:
Wziąłem się za prostowanie kosza do koła zapasowego. Miejsca spawów zabezpieczyłem czarną farbą. Wyszło tak:
Przy okazji poprawiłem zapadkę służącą do podnoszenia kosza. Tak jak widać niżej na zdjęciu zapadka nie ryglowała w pełni zębatki. Licho by było jakby puściła podczas opuszczania koła. Rozebrałem więc mechanizm i naprawiłem go.
Przymierzyłem kosz do auta. Pomimo, że kosz był już prosty to i tak miejsca na plandekę nie zostawiał za wiele. Postanowiłem nie walczyć z wiatrakami i dać podkładkę pod wspornik kosza. Zrobiłem podkładkę z kawałka stali. Zamontowanie podkładki wymagało dłuższych śrub. Żeby je założyć trzeba było odkręcić zbiornik powietrza, który znajduje się po drugiej stronie ramy. Wyszło tak:
Zamontowałem kosz. Dodatkowo dałem podkładki na oś, tak powinno być lepiej.
Wrzuciłem koło zapasowe. Moja Córka, jak zwykle ciekawa wszystkiego zaproponowała pomoc

.
Teraz jest OK. Auto z kołem od razu wygląda lepiej.
Wziąłem się za filtrowanie paliwa w zbiorniku. Szkoda pozapychać od razu nowe filtry. W paliwie było sporo „waty”. Wygląda na to, że roczne paliwo zdążyło mi już zgnić! Jak te gówniane biododatki w paliwie, za które zapłaciłem jak za paliwo, zatkają mi w trasie filtry to chyba szlag mnie trafi! Do filtrowania użyłem instalacji, którą wymyślił kumpel od GAZa, a ja ją sam wykonałem. Paliwo filtrowałem kilka godzin, ale tego biosyfu i tak pełno zostało. Martwi mnie to niestety trochę.
Planuje, że część gratów na wyjazd pojedzie na pace. Trzeba będzie je jakość umocować. Zakupiłem więc pasy oraz używane drążki rozporowe do mocowania ładunku.
Aby graty nie zmokły na pakę pójdzie plandeka. Na razie założyłem stelaże pod plandekę. Plandekę zakładam dopiero przed samym wyjazdem.
Plandeka została sprawdzona. Do wymiany będzie na pewno linka. Wykonałem więc już odpowiedni zakup.
U mnie przy samej bramie rośnie sobie spokojnie iglak. Jak założę plandekę, to gałęzie podczas wyjazdu będą o nią tarły. Szkoda by było ją zniszczyć gałęziami. Podjechaliśmy więc razem z kumplem, który zgłosił się w międzyczasie na załoganta pod iglaka i zrobiliśmy przycinkę „na wymiar”.
Zakupiłem już połowę paliwa jaką będę potrzebował na wyjazd.
Zatankowałem grata.
Resztę paliwa zatankuję na miejscu, przy okazji sprawdzę ile wyszło spalanie.
W KrAZie nie działają mi termostaty. Ciepły płyn z silnika podawany jest od razu na duży obieg do chłodnicy. Prawdopodobnie ktoś po prostu wywalił termostaty. Kupiłem je już, ale nie wiem czy będą pasowały. Na pewno nie zdążę już ich założyć. Postanowiłem więc, że podczas jazdy będę obserwował temperaturę silnika i ręcznie będę ją utrzymywał na odpowiednim poziomie za pomocą żaluzji chłodnicy, sterowanej ręcznie z kabiny. Niestety w styczniu przestał działać pomiar temperatury silnika. Okazało się że nie działa wskaźnik. Zaciął się mechanicznie. Rozebrałem go.
Walczyłem z nim ze 3 dni. Zaczął działać więc zamontowałem go do auta ponownie. Za chwilę znowu się zaciął. Straciłem pewność, że będzie działał poprawnie, a jego wskazania będą przecież dla mnie ważne. Na wszelki wypadek lepiej go było wymienić na nowy. Udało mi się kupić odpowiedni wskaźnik ale z czarnym blatem. Zamontowałem więc czarny.
Zakręciłem też zawór podający olej na chłodnicę oleju. Silnik będzie się szybciej nagrzewał. Jak tylko ruszyłem zawór, to zaczął mi z niego delikatnie kapać olej. Przy okazji zauważyłem, że na pompie od wspomagania też formują się krople oleju. Zmartwiło mnie to trochę ale wydaje się, że problem rozwiązało dociągnięcie wszystkiego co miało gwinty, i na pompie i na zaworze. Mam nadzieję, że tak zostanie.
No i na koniec z kolegą naprawiliśmy lampkę nad silnikiem. Trzeba było wymienić oprawę na nową oraz pociągnąć przewód masy. Teraz jest szansa na klimatyczne nocki spędzone przy silniku w drodze na Borne

.
I to tyle z grubsza, nie licząc poprawiania świateł, elektryki, oraz dociągania wszelkiej maści śrub. Bardziej gotowy nie będę – nie ma już czasu. Na przygotowania i tak już poszło od zarąbania czasu. Ruszamy w piątek rano. Kiedy i czy dojedziemy to się zobaczy, sam jestem ciekawy.