Chciałem się z wami podzielić traumą jaką przeżywam po tych trzydziestu kilku latach graniach w symulatory. Właściwie mnie to ta trauma mnie nie wnerwia, tylko wk!@#ia! Rozwijało się to powoli, właściwie to z pełną mocą pojawiło się podczas grania w starego Iłka i od tego czasu narasta tylko. Dodatkowo, jak to z wiekiem, natręctwa się nasilają i stają coraz bardziej meczące mnie i rodzinę. Rodzinę też, bo oni również korzystają z tych samych komputerów domowych. Już wyjaśniam. Otóż na jakim komputerze bym nie pracował/grał/coś robił muszę mieć czyściutki monitor, bez żadnej kropki zwłaszcza, mazy też nie przejdą. Nie mogę skupić się na niczym bo przecież każda kropka to zagrożenie i może w ciągu kilkunastu/dziesięciu sekund zmienić się w groźnego Jaczka, czy Kucyka. I nic to, że piszę coś w Wordzie, czy innym Powerpoincie. Ekran ma być CZYSTY i już. Dotyczy to każdego sprzętu w domu i pracy. Zawsze coś mam pod ręką do czyszczenia ekranu, szmatka musi być w zasięgu by złowrogą kropkę przetrzeć. Telewizorowi też nie odpuszczam, najgorzej jest z telefonem bo strasznie się palcuje. Terroryzuję w związku z tym całą rodzinę w temacie czystości ekranów, ekran nawigacji w samochodzie też musi być tip top. Mam nadzieję, że nie będzie się to pogłębiać bo ekranów z których korzystam jest coraz więcej wokół mnie.
Poważnie już pisząc - naprawdę od czasu latania frontów w FB, ekran to najczystsza rzecz wokół mnie. Po prostu musi być czysty i jest to męczące, bo muszę czyścić i dokładnie lustrować go za każdym siadaniem do kompa nie tylko przed lataniem w symulatory. Wiem, że tu na forum chyba z tego powodu nie wyjdę na dziwaka
To wszystko efekt tych czasów, gdy kropka/czarny piksel mógł zdecydować o symulotniczym życiu lub śmierci, a ciągłe informowanie że to był pyłek na monitorze stwarzało nerwową atmosferę na wentylu i niewybredne żarty