Nie musi, ale jednak powinno, bo na ropie jak Saudowie to my jednak nie siedzimy i dobrobyt nie wypływa nam spod stóp. My na to musimy zapracować własnymi rękami... A jak finansów starczy tylko na zbrojenia w USA to nie będzie na infrastrukturę czy choćby na służbę zdrowia lub emerytury.
Problem z naszą opieką zdrowotną (to nie służba) i emeryturami nie leży w zbrojeniach. Jedno, drugie i trzecie leży i kwiczy od dawna. Pieniądze były i są, tylko nie ma ludzi, którzy je mądrze by wydali lub idą do czyjejś kieszeni zamiast na wspólny cel. Jakoś do tej pory się nie okupowaliśmy sprzęt, a wszystko leżało i kwiczało.
Tak, ale trzeba robić to z głową. Parafrazując króla Pyrrusa "jeszcze jedna taka wojna RUS - UKR, a zbankrutujemy".
Nie musi to być wcale dobry pomysł! Już dawno zauważyli to Grecy i ZEA, którzy postanowili nie uzależniać się tylko od USA.
No przecież mówiłem, że z głową. Nic tu nie zrobimy. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Skoro taką opcję przyjęliśmy (zakupy sprzętu z USA) to musimy się tego trzymać, a nie już myśleć na 40 lat do przodu. Z zakupami idzie jakiś offset, może być tak jak z Leopardami, że polska branża zbrojeniowa porobiła sobie certyfikaty i raptem się okazało, że sami możemy sobie modernizować czołgi. Ewentualnie być wporzo i dojść do takiego partnerstwa jak ma Izrael, Japonia czy Korea Południowa, aż ostatecznie próbować coś swojego zmajstrować. Doświadczenia i zaufania się z dnia na dzień nie zdobywa, tylko trzeba sobie na nie zapracować.
Ps. Co byś zrobił, gdyby RUS zadecydowali się zająć Mazury, a w USA u władzy był jakiś nowy Kissinger twierdzący, że "niech Polacy odpuszczą, bo Suwałki nie są warte III wojny światowej" dlatego USA odetnie nas od dostaw amunicji i części zamiennych od ichniejszego sprzętu? Posłałbyś ludzi do walki na Jelczach?
Nie wiem co bym zrobił, ale w pewnym sensie Pan Kissinger ma rację. Nikomu nie na rękę ta wojna. Oczywiście gdyby była szansa na wygraną to każdy ma się prawo bronić i walczyć o swoje. Pewne typy amunicji można produkować i się produkuje. Inna sprawa, że teraz co mamy? Przepraszam (bo ktoś może poczuć się urażony) skansen nazywany WP. Jelczem na wojnę nie pojedziemy, ale Starem 266 i jak się dobrze poszuka 66 już tak. Z dwojga złego wolę lepszy kupiony sprzęt i dobre relacje z sojusznikiem niż tupanie nóżkami i latanie na drzwiach od stodoły. Nie wspominając o tej dywizji magów bitewnych w koloratkach.
Przypomnę, że w 1939r Francuzom i Angolom nie śpieszyło się do "umierania za Gdańsk", a USA zwyczajnie sprzedały nas w Jałcie, w imię świętego spokoju, choć byliśmy ich sojusznikiem w wojnie...
Daj spokój, argument z podstawówki. To jak teraz się wypomina Wołyń, Akcję Wisła, wypad na wakacje do Czechosłowacji. Cholera może cofnijmy się do Grunwaldu albo jeszcze dalej? Jak można porównywać Polskę z dwudziestolecia wojennego, wdeptaną w ziemię, biedną, zapyziałą, powracającą na mapy świata do obecnej? Świat się zmienił, zmieniła się wojna, układy, politycy, myślenie i nie ma co do tego wracać. Wyciągnąć wnioski i robić tak, żeby było dobrze. Nie nasza wina, że mamy takie a nie inne położenie. Będzie ktoś chciał nas poczęstować grzybem to poczęstuje i nic nam nasza niezależność nie da. Jest NATO, jest UE i trzeba robić wszystko, aby ten układ utrzymać przy życiu w jak najlepszej formie. Wspomniane przeze mnie wyżej Państwa jakoś nie narzekają na współpracę, mogą liczyć na wsparcie sojusznika. Jest to też dobry straszak i jakoś przez te wszystkie lata drugiej stronie nie przyszło tego sprawdzać. Niemcy też nie narzekają. Nie wspominając o tym, że jak to dobrze rozegramy to kiedyś coś będzie można na licencji spróbować zbudować. Małymi kroczkami i w dobrym kierunku. Coś jak Chińczycy, do niedawna latali na ołówkach, a już im się marzy stealth piątej generacji.