Temat nie media nakręciły, tylko nakręcili go sami Ukraińcy, klepiący o tym, że "zaraz ruszy ofensywa" co najmniej od kilku miesięcy. Nikt nie oczekiwał drugiej bitwy na łuku kurskim, ale chyba nie tak to miało wyglądać. Dotychczasowe działania nijak mają się do impetu ofensywy charkowskiej z zeszłego roku. Tam, bodajże w ciągu tygodnia, Rosjanie zostali całkowicie wypchnięci z obwodu charkowskiego (no konkretnie dokonali odwrotu zamiast podjąć walkę, ale faktycznie liczy się to, że Ukraińcy przejęli kontrolę nad tym terenem). A tu, co takiego spektakularnego na razie osiągnęli? Bo przejęcie jakiejś wiochy z pięcioma domami na krzyż i oczyszczenie pobliskich krzaków ciężko mi uznać za sukces. Szybko się przekonali, że ciężej atakować niż bronić, a cenny zachodni sprzęt można bardzo szybko stracić.
Ale teraz sytuacja może diametralnie się zmienić. Losy tej wojny rozstrzygają się chyba właśnie teraz w Rosji. Co prawda osobiście nie wierzę by wagnerowcy pociągnęli za sobą jakieś oddolne społeczne ruszenie, ale jeśli na ich stronę zacznie przechodzić regularne wojsko (a podobno niektóre oddziały tak zrobiły), to może zrobić się naprawdę grubo. Wtedy Ukraina powinna włączyć piąty bieg, bo celem puczystów jest chyba raczej usunięcie osób odpowiedzialnych za złe decyzje i ogólny bałagan, a nie samo kwestionowanie agresji.