Ciekawy wpis, odnośnie obecnej sytuacji na froncie pojawił się na twitter-owym koncie: Konrad Muzyka - Rochan Consulting.
Pozwolę sobie go tu niemal w całości zacytować, bo warty jest uwagi:
"Przechodząc do sedna – sytuacja nie wygląda dobrze. Trajektoria jest jednoznacznie negatywna. Jak Państwo wiedzą, od miesięcy podkreślam, że kluczowym problemem do rozwiązania jest kwestia stanów osobowych jednostek liniowych, zwłaszcza w oddziałach piechoty. Operacja Kurska jeszcze bardziej rozciągnęła już i tak nieliczne siły ukraińskie. Braki w piechocie są rekompensowane atakami dronów FPV oraz każdym innym dostępnym środkiem uderzeniowym.
Choć powoduje to straty po stronie rosyjskiej, drony nie zastąpią piechoty. Ukraińcy nie obronią miast i wsi wyłącznie dronami, a tym bardziej nie odbiją terenu bez udziału piechoty. Biorąc pod uwagę liczbę obszarów zapalnych i terenów aktywnego działania sił ukraińskich, obecność nowo zmobilizowanych jednostek/żołnierzy jest praktycznie niewyczuwalna. Tam, gdzie się pojawiają, występują problemy z koordynacją, wyszkoleniem oraz ogólną interoperacyjnością.
Szkolenie również wymaga poprawy, aby przynajmniej częściowo odzwierciedlało realia pola bitwy. Dobrze wyszkoleni i dowodzeni żołnierze potrafią walczyć bardzo skutecznie, co choć jest truizmem, dla nas ma ogromne znaczenie (szkolenie rezerwy u nas praktycznie nie funkcjonuje). Brak odpowiedniego szkolenia i niskie morale prowadzą do załamań morale na niektórych odcinkach frontu. Według 'The Economist' niemal 25% żołnierzy opuszcza swoje pozycje bez zezwolenia. W efekcie mamy sytuację, w której Ukraińcy nie tylko nie nadążają z uzupełnianiem strat, ale również tracą żołnierzy coraz szybciej z powodu spadającego morale.
Dodatkowo, mamy sytuację w której bataliony wydzielone z brygad są rozrzucone po różnych częściach frontu i podporządkowane znajdującym się na miejscu związkom taktycznym. Ponowie ogranicza to zdolności bojowe.Choć nie jest to zjawisko nowe, to jego skala jest przybrała na sile.
Informacje o możliwej rosyjskiej ofensywie w Zaporożu (z własnego badań wiemy, że na Zaporoże wracają oddziały 76. Dywizji Desantowo-Szturowej przeniesione jakiś czas temu do Obwodu Chersońskiego. W rejonie Kamjańskiego niedawno pojawili się żołnierze 104. i 237. Pułków Destanowo-Szturmowych oraz dywizyjnego 175. batalionu rozpoznawczego) wymuszą pewnie kolejne działanie gaśnicze dowództwa wojsk ukraińskich.
Co pozytywne, problemów z dostępem do amunicji artyleryjskiej 155 mm w zasadzie nie ma. W niektórych miejscach frontu występuje parytet w uderzeniach artyleryjskich.
Sposoby działań wojsk rosyjskich nie zmieniły się zasadniczo. Rosjanie najpierw próbują ataków na szczeblu kompanii, a jeśli to się nie uda, to przechodzą do poziomu plutony czy drużyny/sekcji. Te ataki choć słabe, to wynika z nich, że Rosjanie dobrze wiedzą, które fragmenty frontu są słabo bronione. Należy im oddać, że nie próbowali (zbyt długo) szturmować Pokrowska, tylko przesieli siły i środki na mniej ufortyfikowane fragmenty frontu. Podczas gdy Pokrowsk jest dobrze umocniony, to podejścia do niego od zachodu nie są.
Rosja intensyfikuje ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną, wykorzystując drony Shahed/Geran-2 oraz wprowadzając imitatory i wabiki do mapowania ukraińskiego systemu obrony powietrznej. Mimo tych działań, ukraiński system energetyczny funkcjonuje stosunkowo dobrze, biorąc pod uwagę obecną sytuację. Jednakże, w przypadku pełnoskalowych ataków na infrastrukturę krytyczną, system może nie wytrzymać, co może skutkować dostawami prądu ograniczonymi do 2-4 godzin dziennie. Wiele firm już teraz przygotowuje się na taką ewentualność, instalując agregaty prądotwórcze.
W polskiej przestrzeni informacyjnej dużo mówi się o amerykańskim zakazie ataków na cele na terytorium Federacji Rosyjskiej. Uważam jednak, że zniesienie tego zakazu nie będzie miało strategicznego ani długofalowego wpływu na przebieg wojny. Na pewno nie biorąc pod uwagę liczbę dostępnych rakiet. Jeśli Ukraina chce skłonić Rosję do przystąpienia do rozmów pokojowych, powinna najpierw ustabilizować front i odbudować swoje siły na tyle, aby być w stanie przeprowadzać ofensywy, nawet na poziomie taktycznym, a dopiero wtedy ataki na cele w FR zaczną przynosić skutek. To są naczynia połączone. Jedno bez drugiego nie przyniesie oczekiwanych efektów.
Ukraińskie programy rozwoju dronów dalekiego zasięgu oraz rakiet typu cruise są w dalszym ciągu rozwijane więc 2025 rok może przynieść zwiększone tempo ich wykorzystania.
Zgadzam się z @dszeligowski, który stwierdził, że wybór Donalda Trumpa niesie zarówno ryzyka, jak i szanse. Obecnie trudno jednoznacznie ocenić, jak jego administracja będzie kształtować politykę wobec Ukrainy. Jednak na podstawie wcześniejszych wypowiedzi można przypuszczać, że będzie dążyć do szybkiego zakończenia konfliktu poprzez negocjacje, potencjalnie ograniczając wsparcie wojskowe oraz wywierając nacisk na europejskich sojuszników w kwestii zaangażowania w regionie. Na tym etapie nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków.
Reasumując, celem numer jeden jest obecnie ustabilizowanie frontu, odbudowa sił na zapleczu oraz rozwój zdolności dronowych i rakietowych. Stabilizacja frontu jest absolutnie kluczowa dla zachowania niezależności Ukrainy i wzmocnienia jej pozycji negocjacyjnej. Na razie jednak niewiele wskazuje, że uda się to osiągnąć w najbliższym czasie."