Z tym litem to bardzo ciekawy wątek, bo Ukraina rzeczywiście ma spore złoża surowców strategicznych, które są kluczowe dla przyszłości technologii, zwłaszcza baterii i elektroniki. Jeśli Trump próbuje "handlować" pomocą wojskową w zamian za dostęp do ukraińskich surowców, to pokazuje, że traktuje ten konflikt czysto transakcyjnie.
Z ukraińskimi złożami jest ten zasadniczy problem, że w zdecydowanej większości są one już prywatną własnością ukraińskich oligarchów. Tam mało co zostało w rękach państwa. Z kolei złoża, których się nie eksploatuje są zagadką: albo mało obiecujące, albo trudne do wydobycia (nieopłacalne).
Amerykanie chcieli uzyskać dostęp do złóż już eksploatowanych, ale oligarchowie nie mieli zamiaru podzielić się z Jankesami choćby złamaną hrywną. Stąd Zełeński wiózł do USA własną umowę: zgodę na eksploatację 50% nowych złóż, w zamian za gwarancje bezpieczeństwa od Ameryki. Dr Szewko skomentował, że Jankesi musieliby być chorzy na umyśle, aby na to przystać. Po tym, co się wydarzyło w "Gabinecie Owalnym", widać że nie są...
Co do lobby militarnego – masz rację, że to potężna siła w USA. Wielkie koncerny zbrojeniowe, takie jak Lockheed Martin czy Raytheon, zarabiają miliardy na zamówieniach związanych z pomocą dla Ukrainy. I to nie jest działalność charytatywna – te firmy nie pozwolą, by ktoś tak po prostu odciął im źródło dochodu. Możliwe więc, że Trump będzie musiał balansować między swoimi populistycznymi hasłami o "nieangażowaniu się" a presją ze strony przemysłu zbrojeniowego.
A to Trump zablokował sprzedaż broni na Ukrainę? Wydaje się, że tylko zadecydował o wstrzymaniu "sponsoringu" tej wojny z budżetu USA. Zresztą, rzecznik prasowy Białego Domu Karoline Leavitt, mówiła o zaprzestaniu wypisywania czeków "in blanco" dla Zełeńskiego. Wygląda na to, że Waszyngton odciął Kijów od kasy z FMF (a wcześniej USAID) oraz wstrzymał wydawanie broni z magazynów US Army/USAF/USN. Nie oznacza to jednak, że Ukraina czy UE (na potrzeby ukraińskie) nie może w dalszym ciągu kupować broni w Stanach. Starlink wciąż na Ukrainie działa.
Należy pamiętać, że Ameryka żyje (w zasadzie) w stanie ciągłej wojny z innymi państwami na świecie. Tam jedna wojna się kończy, a inna zaczyna. Wróbelki ćwierkają, że Marco Rubio nakazał przerzucanie znacznych ilości broni i amunicji do baz w rejonie Morza Śródziemnego i bezpośrednio do Izraela. Szykują "ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej", albo wojnę z Iranem. Będzie więc mnóstwo nowych kontraktów na uzupełnienie przetrzebionych stanów magazynowych.
A jeśli chodzi o to, że ma pod sobą potężną armię – to jest chyba największy problem. Bo jeśli jego polityka zacznie iść w stronę izolacjonizmu i osłabienia NATO, to da to ogromne pole do manewru Rosji i Chinom (wydaje mi się, że akurat na to nie chce pozwolić, vide dzisiejszy pokaz siły). I to już nie jest tylko sprawa Ukrainy, ale całej Europy i globalnej równowagi sił.
NATO wygląda tak:

Na dzień obecny NATO to USA, a reszta to tylko kwiatki do kożucha (albo przystawki do dania głównego).
To nie jest zatem kwestia "osłabiania NATO", bo bez USA NATO zwyczajnie nie istnieje (traci 75% potencjału, albo i więcej).
W Jesionce podobno Amerykanie już asfalt zwijają.
Kolego
Jascha, na miłość boską! W
Jasionce, a nie w Jesionce! Jesionka to wioska pod Żyrardowem, a nie lotnisko pod Rzeszowem

.
Więc rozbawiła mnie ta wypowiedź pewnego pana, że "to paradoks, że 500 milionów Europejczyków prosi 300 milionów Amerykanów, żeby oni ich obronili przed 140 milionami Rosjan". Rozumiem, że jak przyjdzie co do czego, to zrobimy pospolite ruszenie, postawimy zeroemisyjne kosy na sztorc, weźmiemy buteleczki z dospawanymi na stałe zakrętkami w dłoń i ruszymy wszyscy bić Moskali.
Rozum po prostu tego nie jest w stanie ogarnąć.
UE to 450 mln, lecz 27 krajów, 27 parlamentów i ośrodków decyzyjnych (parlament UE i KE niewiele tu nie zmieniają). USA to 340 mln mieszkańców i jeden ośrodek decyzyjny. Rosja to 140 mln i jeden ośrodek decyzyjny.
Obawiam się, że skończy się to tak, że zostanie to dodatkowo wykorzystane jako argument ku dalszej federalizacji (armia UE i te sprawy) i tak o to, po niespełna 100 latach, Europa znajdzie się znowu pod niemieckim panowaniem, z tą różnicą, że tym razem operacja zostanie przeprowadzona w białych rękawiczkach, przy dźwiękach "Ody do radości" van Beethovena, a nie jak próbowano wcześniej - stosunkowo mało przyjemną i budzącą opory metodą bicia kolbą po mordzie.
Moim zdaniem nie będzie żadnej federalizacji, bo nie jest ona obecnie na rękę takim "graczom" jak: USA, Rosja i Chiny.
Wspomniane kraje będą prowadzić własne działania, aby tą federalizację rozbić. USA poprzez cła (np. 25% dla wrogów w UE, a 0% dla przyjaciół jak Włochy czy Węgry), własny lobbing oraz szantaże i kwity na polityków z archiwów CIA.
Rosja to chyba prawdziwa kopalnia "haków" i kompromitujących materiałów na polityków europejskich

. Takich "śpiochów", jak Paweł Rubcow (vel Pablo Gonzales) to na terenie UE są dziesiątki, jeśli nie setki. Myślę, że teczki FSB (KGB) i GRU pękają w szwach.
Po dzisiejszych wypowiedziach obu stron, wygląda na to, że raczej podpiszą.
Wątpię (z wyżej wspomnianych powodów), ale pożyjemy zobaczymy... Poza tym, umowa na surowce to nie wszystko. Administracja Trumpa zażądała, aby Zełeński dodatkowo wystąpił przed kamerami FOX NEWS i osobiście przeprosił Trumpa i USA za "zniewagi", których się dopuścił w Białym Domu

.