Męczę książkę o 1PLM "Warszawa" i trafiłem na krótkie zdanie, które przypomniało mi o rozmyślaniach różnistych jakie czyniłem na temat taktyki i techniki latania. Otóż zdanie, było o tankowaniu samolotu i padało w nim stwierdzenie por. Chromego o tym, że
w zasadzie (podkreślenie moje) samolot na eskortowanie bombowców tankowało się do pełna. Tak sobie myślałem od zawsze, że tankowanie do pełna w niektórych sytuacjach nie jest konieczne i wskazane nawet (waga, a co za tym jej wpływ na prędkości zwrotność). Oczywiście każdy raczej woli mieć więcej paliwa, niż mniej na wszelki wypadek, ale... Na froncie wschodnim raczej nie tankowano do pełna bo wyloty częściej krótkie, Niemcy w obronie Rzeszy przeciwko bombowcom też raczej do pełna nie lali. Nie wiem czy się generalnie nie mylę i z zasady lano full bez względu na okoliczności, bo tak bezpieczniej ale może macie jakieś dane w tym temacie. Czy pilot sobie życzył (czy mógł życzyć regulaminowo) tankowanie na full/połowę, coś na zasadzie uzbrojenia, tzn. dziś podwieszamy dodatkowe działka, bo lecimy tylko na Iły. Oczywiście odnoszę się tu do myśliwców, ale interesuje mnie temat ogólnie lotniczo (nawet w wersji cywilnej

).