Obiecałem Dziadkowi, że nie będę pisał peanów na jego cześć, ale nie mogłem się powstrzymać.

Proszę o wybaczenie...
Młode pisklę, pełne wiary
w swoich skrzydeł moc ogromną
daje gazu z całej pary
by się zmierzyć z asów wojną.
Ledwie wzleciał, spostrzegł wroga
więc już w duchu myśli sobie:
"Czeka go dziś kara sroga:
jedna seria - będzie w grobie."
Nie pokazał w walce wiele -
wnet się role odwróciły:
z myśliwego stał się celem,
by w płomieniach stać po chwili.
Morał z tego taki płynie:
nie pomoże starań kupa,
złości, krzyki, złorzeczenie,
gdy z pilota zwykła ciamciaramcia.
Lecz nie trzeba trwać w rozpaczy,
wszak nauka mistrzem czyni.
Już za roku pół zobaczysz,
jak się w walce los Twój zmieni.
Wiedzę o tym, jak nie zginąć,
jak wrogowi utrzeć nosa,
jak pociski jego minąć,
znajdziesz w Szkółce Dziadka Kosa!
Nauczyciel tam cierpliwy,
doświadczeniem służy chętnie:
choć dziś lot Twój jest straszliwy,
będziesz kiedyś śmigał pięknie.
Więc nie czekaj ani chwili
i zapisuj się czym prędzej,
bo będziemy przeszczęśliwi,
gdy nas w Szkółce będzie więcej!
A tak poważniej: mam za sobą dopiero (aż?) 7 spotkań z Dziadkiem Kosem i nie żałuję tego czasu. Wydaje mi się, że moje umiejętności przez ten czas wzrosły, a, przede wszystkim, poprawiło się zrozumienie pewnych aspektów walki powietrznej. Wszystko dzięki celnym uwagom Dziadka Kosa.
Do zainteresowanych w przyszłości dołączeniem do Szkółki chciałbym napisać, że naprawdę warto. Trzeba się jedynie przygotować na to, że do osiągnięcia poziomu asa myśliwskiego potrzeba wiele czasu, mnóstwo ćwiczeń i wytrwałości... Ale gwarantuję, że na własną rękę dochodzi się do tego jeszcze dłużej.