Rekordowe moce osiąga stacja pokładowa na MiG-31, wcześniej podobnie niemiłosiernie siała antena na MiG-25. To w kategorii myśliwce, bo specjalizowane antenty na większych maszynach mają o wiele większą moc (absurdalne parametry emisji kierunkowej to chyba stacje na Tu-95 o ile pamiętam). Głupia antena na Szyłce (ZSU-23-4) może usmażyć na chrupko zamocowanego do niej kota w czasie w którym załoga nie zdąży nawet przygotować surówki i kompotu (stąd izolacja na deklu Szyłki coby nie ugotować załogi za szybko).
Stacja H2S jako pierwszy radar lotniczy- to dłuższy temat, bo fala 3cm to dopiero MarkVII, a niemiecki FuG-220 (Lichtensten SN-2) wyłapywał pojedyncze bombowce nad Niemcami z odległości 6-7km bez większych problemów, pozwalając we współpracy z naziemną siecią radarową przechwycić w sprzyjających warunkach dowolnie wybrany cel. A to też rok 1943, kiedy H2S dopiero przesiadł się z lampy klistronowej na magnetron i chodził jak najbardziej na 10cm. H2S jako radar zobrazowania terenu (fala decymetrowa) to owszem, był pierwszyi był na owe czasy rewelacyjny. Nawet całe mapy nawigacyjne po samych obrazach charakterystych obiektów były, po których jednostki pathfinder prowadziły nocne bombowce. Kiedy tak wyposażony Stirling wylądował przymusowo w Holandii w 1942 roku (ale tego to nie pamiętam, musiałby ktoś sprawdzić, to trochę szczegółowa wiedza już i w necie nie leży "na wierzchu" a ja jestem od dawna bez "źródeł") to Niemcy byli w szoku jak ten sprzęt przebadali. Świetnie sprawdzał się także na morzu przy wykrywaniu okrętów. Te spomniane peryskopy to także późny H2S, nie jego wnuczek. Właśnie owa wersja 3cm, przenoszona przez bardzo niedoceniane samoloty Hudson z Coastal Command.
Zimmerit to raczej chyba w temacie w przeciwpancernych ładunkach magnetycznych, a wspomniane pokrycie peryskopu to prawdopodobnie chodzi o masę Alberich, stosowaną już od 1941 roku (od 1944 roku masowo) i o ile Zimmerit był po prostu masą cementową, to tu chodzi o specjalną powłokę gumowaną tłumiącą odbicia systemu ASDIC. Na radary lotnicze nie mogło to pomóc, i nie pomagało. Do tego wykorzystywano system "Wanze", a potem dedykowane systemy wykrywające opromieniowanie radarowe (trochę bardziej skomplikowane niż "krzyż biskajski"

)
Transpondery to zdecydowanie domena Luftwaffe, totalnie osaczonej od `43 roku przez przeważające kilkudziesięciokrotnie siły przeciwnika, i narażonej na zabójczy FlaK (niemiecka artyleria przeciwlotnicza miała zasłużenie paskudną opinię u wszystkiego co latało w jej zasięgu), w zasadzie każdy samolot miał transponder i działało to nieźle. U Aliantów rozpowszechniło się to na skalę masową dopiero pod koniec wojny i po wojnie. U sowietów rozpowszechnili to dopiero Niemcy, ale to już trochę później

.