Właśnie tego wątku było mi trzeba

Na początku zaznaczam, że daleko mi do pełnego zapalczywości bojkotu i prób nawracania wszystkich na jedynie słuszną ścieżkę unikania produktów pewnej firmy. Zastanawiam się jednak dość poważnie nad wkroczeniem na drogę sądową i zrobienie z tego użytku w niektórych mediach... o ile się da.
Zanim jednak zrobię jakieś głupstwo wolę zasięgnąć Waszej porady, o ile czujecie się na tyle kompetentni.

Przechodząc do rzeczy - sprawa dotyczy karty graficznej Asus GeForce 8800GTS 512MB (G92).
W lipcu sprzedałem kartę na Allegro sygnalizując jednocześnie, że posiada jeszcze 30 miesięcy gwarancji. Po dwóch tygodniach zabawy karta nabywcy padła. Zaznaczam przy tym, że nabywcę wyciągam poza nawias podejrzeń, co do przyczyn, gdyż sam miewałem z tą kartą problemy... co też stwierdziłem dopiero po wyjęciu jej z komputera. Niestety nabywca skonstatował, że od marca sklep, w którym kartę kupiłem, nie funkcjonuje. Najpierw on, potem ja skontaktowaliśmy się z Asusem i dystrybutorem. Ten pierwszy zasugerował kontakt z tym drugim i vice versa. Obaj na informację o tym, co też domniemany przez nich realizator gwarancji odpowiedział, rozłożyli ręce. Pierwszy poinformował przy tym, że wg polskiego prawa wszystkie roszczenia gwarancyjne realizowane są tylko poprzez sklep>dystrybutora>producenta. Skoro zatem pierwsze ogniwo upadło to straciłem również formalnie prawo do gwarancji. Drugi z kolei stwierdził, że skoro nie jestem ich klientem to nie mogą mi pomóc. Obaj nie mają takowych procedur, jak sądzę. I w związku z tym jestem pozostawiony sam sobie ze szmelcem - zwróciłem bowiem nabywcy pieniądze, a karta już do mnie jedzie.
Wszystko rozbija się oczywiście o twardogłowość obsługujących mnie przez telefon. Miałem bowiem identyczną sytuację dosłownie miesiąc wcześniej z płytą główną MSI K9N NeoF. Też sklep upadł i płyta główna wymagała naprawy gwarancyjnej. Różnica polega na tym, że MSI nie miało najmniejszych problemów z przyjęciem płyty głównej i jej naprawą. Ta już wróciła i sobie bezproblemowo pracuje w komputerze. Jednym słowem zatem - można. Tylko trzeba wyjść myśleniem poza klapki procedur. Nie potępiam osób, które w ten sposób mnie potraktowały, bo rozumiem, że do przyzwoitego zachowania trzeba jeszcze mieć nieco odwagi (wobec przełożonych w tym przypadku) oraz jakieś, choćby jeszcze niewyklute z zarodka, myślenie obywatelskie. Tymi przymiotami niewszyscy są jednak obdarzeni, co też często nie jest ich winą.
Jestem już po rozmowie z centralą Asusa na Taiwanie - czekam na ich kontakt. Będę pewnie również kontaktował się z UOKiK oraz jakimiś federacjami konsumenckimi.
Jeśli wiecie jak w takiej sytuacji powinienem się zachować to bardzo proszę o wszelkie sugestie oraz pomoc
