A kto mi powie jaki był najdziwniejszy sposób zestrzelenia smiglowca przez samolot? 
No cóż nie było to "zestrzelenie" ale prawie i co najważniejsze z naszego podwórka.
Podczas prób śmigłowca PZL W-3U w wersji uzbrojonej zwanej Salamandra w roku 1990, aby wyeliminować drgania spowodowane przez działko GSz-23Ł kal. 23 mm próbowano oporopowrotnik połączony z tłumikiem drgań. W czasie prób urządzenie po prostu się rozleciało, a jego części wbiły się w łopaty wirnika - tego drugiego faktu nikt nie zauważył. Żeby było zabawniej

w czasie powrotu do bazy załoga otrzymała informację, że na lądowisku przy wytwórni czeka delegacja zagraniczna w asyście "naczalstwa" i należy wykonać mały pokaz na "pełnych obrotach". Załoga maszyny wykonała to delikatnie mówiąc z nadwyżką, a o stanie łopat przekonano się dopiero po wylądowaniu. Do dzisiaj nie wiadomo jakim cudem to wszystko wytrzymało (naszym udało się zrobić łopaty odporne na przestrzały !!!

)
Gdyby się nie udało

to byłby chyba jedyny przypadek "zestrzelenia" śmigłowca przez samego siebie (w samolotach to się kiedyś zdażyło na jednym z amerykańskich poligonów - gość nadział się na pociski z własnego działka)