.... ale filigranowy i dość słabo ustabilizowany samolocik ?
Elwood to mistrz podchwytliwych pytań.
Dyskusja jest ciekawa, zwrócę tylko uwagę na kilka drobnych spraw:
Patrzycie ( ja nie ) na samoloty z okresu z przed i WW II z punktu widzenia ludzi współczesnych, zaopatrzonych w PC'ty, tablice, poradniki, doświadczenie naukowców i producentów lotniczych, technologów, obliczeniowców itd... - przewaga takiego spojrzenia na tamte czasy jest oczywista - jesteście mądrzejsi.
Ówcześni konstruktorzy nie mieli takiego komfortu, były konkretne problemy np:
- jak odebrać skutecznie moc od silnika ~~2000 KM? dla ułatwienia dodajmy, żeby prędkość końcówek łopat była 0,8 - 0,9 Macha? Wśród rozwiązań tego problemu mamy cały szereg pomysłów "różnej maści i rodzaju": od łopat krótkich i szerokich, do układów przeciwbieżnych, nisko i wysokoobrotowych. To tylko teoria, dodajmy do tego możliwości materiałowe, technologiczne, organizacyjne oraz (często pomijana przez Forumowiczów )
tradycja, lub inaczej
szkoła projektowania. Świadomie pominąłem czynnik "czasu" i "siły przebicia" w gremiach decyzyjnych. I już mamy całą gamę rozwiązań, które możemy ze współczesnych pozycji krytykować lub chwalić do woli.
To tylko próba naświetlenia jednego problemu: silnik-śmigło. Podobnie jest z układem podwozia, kształtem kabiny, rozkładem mas, kształtem i wielkością sterów i stateczników - w zależności od przeznaczenia konstrukcji.