Wiem, że wiele ryzykuję i jeszcze do tej pory mam miękkie nogi. Piotrze muszą Cię ostrzec.
Bądź gotowy dziś do drogi, drogi którą dobrze znam, lub zmień szybko lokal, to nie żarty byli u mnie.
A było tak;„Zaszczekał mój pies (wiesz widziałeś go przecież) następnie zawył podkulił ogon i schował się pod stół. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi. Usłyszałem na klatce i schodach stukot podkutych butów, szelest płaszczy a następnie walenie kolbą w drzwi, gdy spojrzałem w wizjer ujrzałem wylot lufy Lugra. To byli ONI!!
Padło tylko jedno słowo „byte” i wskazali wyjście. Przed bramą stał samochód a przy nim oparty o uchylone drzwi stał ON. Czarny długi płaszcz sięgający do kostek prawie zasłaniał błyszczące w świetle ulicznej latarni buty. Daszek czapki ze złotym okuciem zasłaniał ukrytą w mroku twarz. Ale ja wiedziałem, przed kim stoję, nogi miałem jak z waty. O jego ostatniej akcji z uwielbieniem rozpisywała się prasa. Pomyślałem to już koniec, ale, za co? Nigdy nie złamałem przecież regulaminu? Na urodziny wysłałem mu prezent. Te kilka sekund trwały wieki. Zdecydowanym bezszelestnym ruchem sięgnął do wewnętrznej kieszeni, (w nogach poczułem drżenie) i wyciągnął.... z niej.... mazak, jakaś usłużna ręka podała czarny notes ze srebrnym wytłoczeniem czegoś w kształcie błyskawic. Z twardym akcentem przez zęby zasyczał jadowicie, adresss.... verfluchte banditen
I wszystko stało się jasne, wiedziałem czyjego adresu żądają. Wybacz musiałem im go podać. Trzasnął gdzieś z boku bezpiecznik Schmeissera drzwi auta mlasnęły o gumowe uszczelki i z piskiem opon ruszyli w kierunku Targowej. A ja jeszcze długo stałem w kapciach i samych gaciach na środku ulicy i zastanawiałem się jak mogło do tego wszystkiego dojśći, po co Ci to było”