Ciekawi mnie pewna sprawa.
Czy waszym zdaniem V-22 Osprey ma szansę choć trochę zmienić albo nawet zrewolucjonizować, obraz współczesnego lotnictwa?
Koncepcją jest połączenie w jednej konstrukcji cech śmigłowca i samolotu. Silniki umieszczone na końcach skrzydeł mają możliwość obracania się. W pozycji pionowej mamy śmigłowiec, po starcie i przejściu w pozycję poziomą - samolot.
Po ponad dwudziestu latach prób i czterech katastrofach, Ospreye wchodza do służby w U.S. Marines Corps, ratownictwie U.S. Navy i jako środek transportowy w oddziałach specjalnych (poza tym U.S. Army wypięła się na ten projekt).
Tu szczegółowy opis konstrukcji:
http://www.globalsecurity.org/military/systems/aircraft/v-22.htm Teoretycznie mamy tutaj mały cud, samolot o przyzwoitych osiągach, nie potrzebujący pasów startowych, doskonała alternatywa dla regionów z ubogą infrastrukturą. Z drugiej strony obecna cena wersji MV-22 (Marines) to około 40mln. $. Nawet jeśli przyjmiemy że, cywilna wersja bedzie kosztować połowę tej sumy, to i tak wychodzi sporo. Poza tym, tam gdzie infrastruktura jest uboga, zazwyczaj nikogo nie stać na takie zabawki.
W niektórych specjalistycznych zadaniach V-22 wydaje się być idealnym rozwiązaniem: np. w ratownictwie morskim. Ale czy w perspektywie kilku-kilkunastu lat stanie się powszechnym widokiem na niebie?
Kilka zdjęć:
Ciekawostka:
Osprey może kontynuować lot w zawisie z jednym działającym silnikiem. Opracowano bardzo skomplikowany układ przeniesienia napędu pomiędzy dwoma silnikami samolotu, wzdłuż całego skrzydła.