Jest to strefa w której można w miarę spokojnie, bez obaw że komuś zrobisz kuku, albo zniszczysz jego chałupkę, zrzucić to co wisi pod skrzydłami albo wysiąść z samolotu wiedząc, że spadnie na jakiś niezamieszkały teren.
Takie strefy istnieją od dawna, ta o której rozpisuje się poznańska prasa również (może w lekko zmienionych granicach), teraz tylko chcą usankcjonować wszystko prawnie. Wiąże się to z odpowiednimi zapisami w planach zagospodarowania przestrzennego, czyli np. nie powstanie w tej strefie kolejne Marlewo, czy zakład pracy chronionej, co nie miałoby to znaczyć.
Pisamki wyczuli kolejny sensacyjny temat i klepią go ile wlezie, wypisując niejednokrotnie bzdury. Podbierają tytuły nieadekwatne do sytuacji, ale za to przyciągające uwagę. Kręcąc się trochę przez ostatnich kilkanaście lat koło lotnictwa, nawet kilka razy byłem na lotnisku, nie znam przypadku wykorzystania takiej strefy, a znam położenie przynajmniej jednej z nich. Nie słyszałem aby ktoś zrzucał awaryjnie uzbrojenie lub podwieszany zbiornik paliwa, nie mówiąc już o katapultowaniu w takiej strefie. Więc po co ją tworzyć? Takie są przepisy i wymogi bezpieczeństwa, na ćwiczeniach ekipy zagraniczne bardzo często o nie pytały. Nasi też się lepiej czują wiedząc że jest taka strefa.
Zauważyliście, że takich problemów nie ma w innych rejonach Polski. Dziwne.