Nie jestem znawcą przedwojennego polskiego lotnictwa, ale na ogół zgadzam się ze Schmeisserem. Do tego "braku koncepcji" można by było moim zdanie dodac również koncpecje błędne, na przykład uparte zapatrywanie się naszych przedwojennych, za przeproszeniem, marszałków lotnictwa w teorie i wywody włoskiego generała i taktyka lotniczego Gulio Douheta, która zakładały w skrócie masowe użycie średnich i ciężkich bombowców w nalotach startegicznych (Nawiasem mówiąc, w jej pułapkę wpadło kilka państw, a kontynuacją tej teorii były, oczywiście w pewnym sensie, późniejsze alianckie rajdy bombowe). Podejrzewam, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale w przypadku, gdy potencjalny przeciwnik dysponował bardzo liczną flotą takich maszyn, moim skromnym zdaniem szczytem kretynizmu była seryjna budowa np. Łosi, przy tak małych możliwościach produkcyjnych polskiego przemysłu. Zresztą jak wiemy, samoloty te mimo swej nowoczesności nie miały pola do popisu podczas kampanii wrześniowej... Silników, o ile wiem, raczej nie brakowało, budowano przecież już w tym okresie jakieś 900-1000 konne motory na jakiejś tam licencji. Moim zdaniem, jeśli możliwe okazało się stworzenie w oparciu o nie średni bombowiec porównywalny pod wieloma względami z analogicznymi konstrucjami innych państw, to czemu nie można było na dobrą sprawę zamiast tego zabrac się za rozwój przede wszystkim myśliwców, aby chociaż po części wyrównac olbrzymią dysproporcję? Czy rzeczywiście warto było na rzecz takich Łosi położyc laskę na rozwoju myśliwców? Może cała ta wypowiedź zabrzmi trochę dyletancko, ale w rezultacie rozpoczęliśmy przecież wojnę z nowoczesnym bombowcem i... przestarzałym myśliwcem. W sumie wolałbym już, żeby było na odwrót, ponadto wydaje mi się, że kraj o tak małych możliwościach produkcyjnych jak Polska musiał wtedy dokonac właśnie takiego wyboru. Zresztą, już w trakcie trwania wojny domowej w Hiszpanii można było przecież dojśc do twórczego wniosku, że nastała era lotnictwa taktycznego, czego smutnym dowodem był właśnie początek II Wojny.