Czy to znaczy, że pogrom argentyńskich Mirage'y podczas wojny o Falklandy, wykonany dzięki możliwościom ruchomych dysz Harrierów opisywany kiedyś prze gen. Gotowałę to mit?
Nie to nie mit, nie będę oceniał pilotów Mirage'y, ale wydaje mi się, że byli zaskoczeni manewrem stosowanym przez pilotów angielskich. Nasi zaś byli bogatsi o ta wiedzę, zaczerpniętą m.in z książki pana Gotowały, poza tym jak "coś" sie dzieje czego nie spodziewałeś się zestrzel przeciwnika jak najszybciej, albo oszczędzaj energię w tym przypadku w górę. Harrier wytracał ją bez zyskania wysokości, z nami też tego próbowali i nic z tego nie wychodziło prócz efektownego spadania (tak to wyglądało z perspektywy kabiny MiG-a) z MiG-iem na ogonie, przy czym ten ostatni, zazwyczaj cały czas pozostawał sterowny.
Też jestem ciekaw latania w LO, ale mój komp to delikatnie mówiąc "padaczka" i co gorsza nie chce "umrzeć" jak poprzedni, bo byłby to pretekst do zmiany.
Uff, odgrzebałem "Splątane wiraże" J. Gotowały, znalazłem rysunki i potwierdzają się moje przypuszczenia. Zwróćcie uwagę, kto ma książkę, na dwuwymiarowość walki powietrznej. W każdym opisie pojawia się element hamowania samolotu, niestety odzyskiwanie prędkości jest nieco bardziej czasochłonne niż jej utracenie, jakoś mając własne doświadczenia z Harrierami, ciężko mi przyznać rację co do sensu tych manewrów, tak samo jak opisywane dalej w książce "dzwon" i "kobra".
Opisywaną "defensive spiral" przetrenował Anglik na mojej skórze, lecz prędkość około 300 km/h jest całkiem dobrą predkością dla MiG-a, jeżeli przeciwnik ma zbliżoną, mając na uwadze ciąg silników, mogę bez utraty tej i tak małej prędkości, jeszcze powznosic się i spokojnie obserwować co się dzieje z "małym pękatym Harrierem". Jednak należy pamiętać, że Mirage nie dysponował takim ciągiem oraz miał nieco odmienną konstrukcję płatowca i wtedy takie manewry miały sens.