A do czego rakiecie potrzebny autopilot inercyjny i jak to działa?
Autopilot jest praktycznie w każdym pocisku rakietowym. W rakietach klasy powietrze-powietrze (gł. średniego/dalekiego zasięgu) z układem autopilota często zostaje sprzężony bezwładnościowy układ inercyjny. Jego funkcja polega na kierowaniu pociskiem rakietowym we wstępnej fazie lotu. Taki układ składa się najczęściej m.in. z 3-osiowego żyrostabilizatora oraz akcelometru, sprzężonego z procesorem sygnałowym w pocisku. Powód stosowania takiego półśrodka jest prosty - wynika bowiem z ograniczonego zasięgu ("pola widzenia", czy jakkolwiek jeszcze to nazwać) głowicy naprowadzającej rakiety, zatem, w przypadku odpalenia pocisku ze znacznej odległości, konieczne jest nadanie rakiecie jakiegoś wstępnego kursu, póki głowica nie jest w stanie "zobaczyć" celu.
Dokładniej rzecz ujmując, sygnał z radiolokatora przekazywany jest do komputera pokładowego, tam z kolei przeprowadzana jest operacja wstępnego wyliczenia punktu spotkania rakiety z celem. W dalszej kolejności, tuż przed samym odpaleniem, następuje programowanie procesora sygnałowego w pocisku rakietowym oraz zestrojenie charakterystyk częstotliwościowych emitowanej przez radiolokator pokładowy wiązki naprowadzającej oraz głowicy pocisku. Po wystrzeleniu, na podstawie otrzymanych informacji, następuje korekta kursu pocisku na tor inercjalny. Rakieta następnie podąża w zadanym kierunku owym torem bezwładnościowym, a dopiero przy zbliżeniu się do celu głowica (aktywna bądź półaktywna) dokonuje korekty kursu celem przechwycenia celu (naprowadzając się na odbitą od celu wiązkę radiolokacyjną jeśli pocisk jest naprowadzany półaktywnie radarem, bądź, w pocisku aktywnym, pałeczkę przejmuje głowica radarowa rakiety i na podstawie otrzymanych od niej informacji autopilot dokonuje odpowiednich korekt do kursu). Innymi słowy, w owej fazie wstępnej (inercjalnej) lotu rakieta leci nieco "na pamięć".
Tak działa ten układ w praktycznie wszystkich pociskach średniego zasięgu. Trzeba jeszcze dodać, iż w drugiej połowie lat 80tych tego typu rakiety zaczęto wyposażać również we współpracujące z układem inercjalnym radiołącza (wyjątkiem są rakiety dalekiego zasięgu AIM-54C i R-33, w których to rozwiązanie stosowano trochę wcześniej), czyli pomocnicze, zdalne kierowanie radiowe i przechwycenia celu we wstępnej fazie lotu (np. rakiety R-27R czy AIM-7M bez wsparcia datalinka która zgubiły cel raczej nie mają szans na jego powtórne odnalezienie, i wówczas pocisk był stracony). Korzyści z tego były takie iż w fazie inercjalnej możliwe były wtedy korekty również samego toru inercjalnego. Poprzednio możliwe było tylko jednokrotne zaprogramowanie, tylko podczas sekwencji odpalenia. Wówczas awionika, korzystając ze swej mocy obliczeniowej, może wprowadzić bardziej efektywną poprawkę do kursu. Dawało to również nieco większą skuteczność w zwalczaniu celów manewrujących. Największe korzyści z takich radiołącz widać przy pociskach aktywnych, z radarową głowica samonaprowadzającą - często umożliwia to naprowadzania 2óch i więcej pocisków w kierunku wielu celi. Co do rakiet półaktywnych, chyba tylko Rosjanie zdecydowali się na użycie takiego rozwiązania na dużą skalę (rakiety R-27R1), nie jestem pewien jakie rozwiązania zastosowali w tym zakresie Anglicy na swoich Skyflash'ach, natomiast Amerykanie dość późno planowali wprowadzić na uzbrojenie rakiety AIM-7P i AIM-7R (de facto modyfikacje AIM-7M), ale odpalano je chyba tylko z Horneta, i prawdopodobnie, z racji iż na horyzoncie zaczęły się pojawiać pierwsze AIM-120A, raczej zarzucono zabawę z datalinkiem w półaktywnych AIM-7.
Rozpisałem się w poście o możliwościach układu inercjalnego w pociskach powietrze-powietrze, ale trzeba też wspomnieć iż wstępne naprowadzanie bezwładnościowe stosowane jest w wielu innych rodzajach uzbrojenia lotniczego, np. w wielu bombach naprowadzanych satelitarnie, a o jego dokładności mówi między innymi parametr CEP (
Circular Error Probable). To na razie tyle, chyba że są jeszcze jakieś pytania
