Dopiszę jeszcze, że ciekawa sprawa- ogólnie znany jest bardziej zestaw Wirbelwind, który faktycznie był dość smutnym doznaniem dla samolotów szturmowych, ale sami Niemcy wyżej oceniali jego następcę, na którego korzyść przerwano produkcję "Wirbla"- Ostwind z pojedynczym działkiem 37mm. Żeby jednak nie utrudniać aliantom życia, Wirbelwind powstał w zawrotnej ilości 85 (według innych źródeł 105 lub "nawet" 145) egzemplarzy, a Ostwind całych 43. Żeby nie było, że za mało ich zrobili, to zbudowano jeszcze 5 sztuk Ostwind II, z wieżą "WIrbla" wyposażoną w zestaw 4xMK-103.
Trzeba przyznać, że pod koniec 1944 roku niemieckie wojska lądowe poza paliwem niczego nie potrzebowały bardziej, niż właśnie Wirbelków które pozwoliłyby za dnia użyć jakiejkolwiej utwardzonej drogi by dowieźć nią zaopatrzenie. Na szczęście Szef z przyjaciółmi uznał za bardziej niezbędne skierowanie środków na produkcję czołgu Mysz, Jagdtiger oraz supermyśliwca Ba-346, dzięki czemu w końcu zrobił najmądrzejszą rzecz w swoim życiu i palnął sobie w łeb.
Chciałem także dodać, że występ Wirbla w Normandii to jest naprawdę tylko epizod. W czasie wojny w Korei najlepszą bronią przeciw nacierającej chińskiej piechocie (która mogła nacierać bez przerwy przez kilka godzin) okazały się samobieżne zestawy przeciwlotnicze (4x0,5 cala) na podwoziu transportera gąsienicowego M-16. Dochodziło do przypadków braku amunicji.
A wracając do głównego wątku, to nadal obstaję, że najbardziej chyba udaną konstrukcją był Bofors kalibru 40mm. We wrześniu 39 roku rozpoczął wielkie światowe tournee, które niezmiennie trwa do dziś. Chyba tylko Browning M2 zrobił większą karierę jako wzrór broni. Tyle że Boforsa używali wszyscy, a M2 Polacy we wrześniu `39 ani Niemcy później (na jakąś policzalną skalę) nie.
O bestii nie piszę, bo i co tu pisać.