Taki sobie temat założyłem. Wyjątkowo ponurą sławą wśród załóg alianckich bombowców strategicznych w czasie II Wojny Światowej cieszyły się niemieckie armaty kalibru 128mm, ustawiane także jako podwójnie sprzężone, na stacjonarnych ciężkich lawetach- np. na wagonach kolejowych. Było ich zaledwie kilkanaście sztuk, ale trudno było lekceważyć ich obecność planując trasę przelotu (stąd specjalne korytarze dla alianckich nalotów dywanowych, minimalizujące okres przebywania w zasięgu znanych stanowisk baterii stacjonarnych- m. in. popularna "Brama Kilońska", czyli obszar w którym wiele strumieni bombowych wnikało i opuszczało przestrzeń powietrzną III Rzeszy. Szczególnym uznaniem cieszyła się bateria 128mm z Wiener-Neustadt. Na swoją zasłużoną opinię zapracowały także poczwórnie sprzężone zestawy FlakVierling kalibru 2cm, skutecznie studzące zapędy jankeskich rozemocjonowanych amatorów łatwej zdobyczy. Pod koniec wojny dziesiątki wraków Mustangów zalegało na podejściach do niemieckich lotnisk. Innym wynalazkiem, którego istnienia alianccy kierowcy nie byli nawet świadomi z uwagi na znikomą ilość występowania, był Flak 103/38, czyli lotnicze działko MK-103 przystosowane do zabudowy stacjonarnej. O parametrach tego działka i jego wpływie na ruch lotniczy niskiego pułapu w okolicy najlepiej świadczy opinia artylerzystów którzy je obsługiwali- działko szybko zyskało przydomek JaBoschreck (samoloty Mustang i Thunderbolt dla przeciętnego niemieckiego piechura były samolotami typowo myśliwsko-bombowymi, szturmowcami- trudno się zresztą dziwić). Baterie naprowadzanych radarowo 8,8cm Flak 36 i jej późniejszych odmian stały się wręcz symbolem broni przeciwlotniczej, chociaż z zupełnie innych powodów niż strzelanie do samolotów poprzez chmury.
Ale czy pomimo tych znanych, "markowych" konstrukcji, na najwyższe noty i uznanie nie zasługuje zwykłe działko Bofors 40mm, używane przez wszystkie strony konfliktu z niemniejszym uwielbieniem, które sprawiło nad Polską zimny prysznic wielu luftgangsterom i w zmodernizowanej wersji używane przez wiele armii w linii do dzisiaj ?
Ciekawe, że niemieckie działa 105mm już takiej kariery nie zrobiły, jak mogłoby się wydawać. Angielska obrona przeciwlotnicza także pokazała zęby dopiero pod koniec wojny, wraz z wprowadzeniem amerykańskich pocisków z zapalnikiem zbliżeniowym. Amerykanie rówież raczej stawiali na ilość niż jakość w tej dziedzinie, do końca wojny. Sowiecka artyleria przeciwlotnicza to temat na doktorat- nie istniała jako forma, z uwagi na katastrofalny poziom technologiczny i jakościowy, ale za to w dobrym tonie wśród sowieckich żołnierzy było- zamiast szukać schronienia- strzelanie do atakujących samolotów ze wszystkiego co było pod ręką, z osobistą bronią ręczną włącznie. Co nierzadko powodowało, poza osłupieniem, niesympatyczne sytuacje w kabinie pilota, któremu po pancernych osłonach zabębnił zabłąkany pocisk małokalibrowy... Japończycy w tym zakresie natomiast to zupełnie czarna magia dla mnie. Amerykańskie B-29 na wysokich pułapach były praktycznie nieosiągalne dla japońskiej obrony.
A jakie są wasze typy ?