Autor Wątek: Samoloty Pacyfiku w Europie  (Przeczytany 21984 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline traun

  • *
  • CM, RoF, CoD
Samoloty Pacyfiku w Europie
« dnia: Stycznia 13, 2006, 12:28:02 »
Ja nie widzę w tym nonsensu...... :015:
Pozdrawiam chłopaków z EKG
GG 4834952

pawel

  • Gość
Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 13, 2006, 13:14:05 »

Viper--trochę bawiłem się na pacifiku i niestety ale śmiem twierdzić że ten front był najsłabszy pod względem technicznym. Ani japońskie maszyny ani amerykańskie niemiały by szans w Europie ....co zresztą przetestowano na P-38  Lichtingu który na pacyfiku był kilerem a w Europie zerem i kaczką do spuszczania. Japońskie samoloty są zadelikatne i załatwopalne jak na mój gust a amerykańskie pokładowe za wolne ...poza Corsairem (ale on  w IŁku ma własności lotne cegły i nigdy nie nauczyłem się nim latać)... :001:
Skoro bawiłeś się na Pacyfiku to ciekaw jestem ile masz lat? :002:
Jest taka myśl przewodnia - sprzęt jest konstruowany zgodnie z potrzebami pola walki.  Ujmowanie całej problematyki walk powietrznych na dalekim wschodzie i w ogóle w okresie DWŚ twoimi zdaniami świadczy o braku wiedzy na ten temat. Jeśli sie za mną nie zgadzasz przedstaw swoją koncepcję na forum DWŚ.  A stwierdzenie , że samoloty japońskie i amerykańskie nie miałyby szans w Europie jest conajmniej dziecinne.
Poza tym mówimy teraz o grze czy rzeczywistości?

pozdraiwiam
Paweł
'VIPER'

Offline traun

  • *
  • CM, RoF, CoD
Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #2 dnia: Stycznia 13, 2006, 13:37:38 »
Wywołałeś mnie do tablicy:
Latek mam 30...w iłka klikam 2 lata
Tematem wątku jest --Preferowane modele myśliwców w Ił-2 FB i AEP (tak gwoli przypomnienia),
ale moje zdanie o samolotach japońskich i amerykańskich nie dotyczy tylko gry ale również historii...
Twierdzisz że rodzaj sprzętu wymusza teatr wojenny ...tak właśnie tak...i dlatego mając tak słabiutkiego przeciwnika jak Japończycy amerykanie nadrobili rozwój Buffalo przez  Wildkata przez Hellkata do Corsaira. Samoloty te ... były moim zdaniem przeciętne ..były dobrze opancerzone i to ich wielka zaleta ale reszta była dobra dla słabiutkich japońskich maszyn a nie np. dla foki czy sturmowika...
Proponuję nie kłóćmy się na tym wątku bo zaraz dostaniemy upomnienie za pisanie nie na temat...
Pozdrawiam..
Pozdrawiam chłopaków z EKG
GG 4834952

Micho

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #3 dnia: Stycznia 13, 2006, 14:03:26 »
wildcatów korszarzy i chyba hellcatów z powodzeniem herbatniki używały nad morzem północnym, konwojami i norwegią( w akcjach przeciwko Tipitzowi choćby ) 

pozdr

Offline Ranwers

  • *
  • Wizzard
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #4 dnia: Stycznia 13, 2006, 14:50:58 »
Może uznacie to za jawną prowokację, ale....
.       __!__
.____o(''''')o____.
          " " "
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym

Offline zack

  • *
  • Moonhunter.
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #5 dnia: Stycznia 13, 2006, 15:37:04 »
Ladies and Gentlemen:
     The British used the F6F in significant numbers. The majority of these saw their only combat in the Pacific. However, Fleet Air Arm Hellcat I fighters achieved success against the Luftwaffe and Kriegsmarine. Royal Navy Hellcat I's (F6F-3) were involved in escorting attacks on Tirpitz from April through August 1944. One of these missions, on May 8, 1944, the Luftwaffe came up to protect the battleship. Some #800 squadron Hellcats from HMS Emperor ( http://www.fleetairarmarchive.net/Squadrons/800.htm ) took on the German fighters and shot down 1 Fw-190 and two Bf-109G fighters. The Hellcats suffered one loss to the Luftwaffe and another to anti-aircraft fire. RN Sub/Lt. B. Richie got the Focke-Wulf and went on to total 6 kills, becoming one of only a few Royal Navy Hellcat aces.
    They also were flown by American pilots over the invasion beaches in southern France during Operation Anvil: http://www.multimanpublishing.com/pp/anvil/anvil.html.
Niech więc szanowny Kolega traun nie pisze  że "nie miały szans..."
« Ostatnia zmiana: Stycznia 13, 2006, 15:49:42 wysłana przez zack »

Bis zum bitteren Ende.

pawel

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #6 dnia: Stycznia 13, 2006, 16:27:03 »
Po pierwsze moim celem nie jest kłótnia a jedynie luźna wymiana poglądów.


Viper--trochę bawiłem się na pacifiku i niestety ale śmiem twierdzić że ten front był najsłabszy pod względem technicznym. Ani japońskie maszyny ani amerykańskie niemiały by szans w Europie
Skoro bawiłeś się na Pacyfiku to ciekaw jestem ile masz lat? :002:

Zadałem pytanie o wiek bo z Twojego zdania wynikało, że brałeś udzał w II WŚ. Ale to tylko taki żart. Nie miałem na myśli nic innego. Mam nadzieje że Cię tym nie uraziłem .


Wywołałeś mnie do tablicy:
Latek mam 30...w iłka klikam 2 lata
Tematem wątku jest --Preferowane modele myśliwców w Ił-2 FB i AEP (tak gwoli przypomnienia),
ale moje zdanie o samolotach japońskich i amerykańskich nie dotyczy tylko gry ale również historii...
Twierdzisz że rodzaj sprzętu wymusza teatr wojenny ...tak właśnie tak...i dlatego mając tak słabiutkiego przeciwnika jak Japończycy amerykanie nadrobili rozwój Buffalo przez  Wildkata przez Hellkata do Corsaira. Samoloty te ... były moim zdaniem przeciętne ..były dobrze opancerzone i to ich wielka zaleta ale reszta była dobra dla słabiutkich japońskich maszyn a nie np. dla foki czy sturmowika...
Proponuję nie kłóćmy się na tym wątku bo zaraz dostaniemy upomnienie za pisanie nie na temat...
Pozdrawiam..
Zgadzam sie , że w grze PF możliwości sprzętu japońskiego nie są oddane w sposób satysfakcjonujący. Ale nie mylmy tego z rzeczywistością.
Po pierwsze nie mogę zgodzić się z twierdzeniem, że Japonia była słabiutkim przeciwnikiem. Czyż nie jest faktem, że A6M2, Ki43 etc całkowicie zdeklasowały aliantów w początkowym okresie wojny? Natomiast kwalifikacje pilotów japońskich (szczególnie Cesarskiej Marynarki Wojennej) były o wiele lepsze niż ich przeciwników. Piloci japońscy podczas szkolenia osiągali ok30% większy nalot niż Amerykanie.
Nie twierdzę, że wszystkie Japońskie konstrukcje były najlepsze na świecie, lecz na pewno kilka z nich było w światowej czołówce. A to , że Japończycy nie potrafili zarządzać siłą żywą ( piloci), popełnili kilka znaczących błędów strategicznych i przede wszytkim fakt, że mieli poważne problemy logistyczno przemysłowe (Niemcy także) nie świadczy o zacofaniu ich myśli konstrukcyjnej. Za błędne uważam również sugerowanie się tylko jednym parametrem - prędkością maksymalną w ocenie możliwości lotnictwa.
Pomijam już kwestie Cesarskiej Floty, która w wielu dzidzinach nie miała sobie równych, nawet w kiedy Japonia była już w defensywie.
Podobnie nie zaliczałbym samolotów Ił-2 do doskonałych i nie porównywałbym ich technologicznie do wyrafinowanych konstrukcji japońskich. A co do "przeciętności" Corsaira i reszty pokładowych maszyn amerykańskich niech wypowie się może Labi.

Paweł
'VIPER'



P.S. proponuję poczytać na przykład to http://www.drugawojnaswiatowa.org/forum/viewtopic.php?t=1964

Schmeisser

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #7 dnia: Stycznia 13, 2006, 16:37:00 »
Europejski teatr był najbardziej technologicznym teatrem działań, co do tego chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Na Pacfiku osiągi z kosmosu , przyspieszenie, prędkość bladły w obliczu takich parametrów jak niezawodność, zasięg i trwałość. Tam po prostu był inny świat trochę. Taki jakby mniej bezduszny w porównaniu do tego co było w europie.
Dlatego też amerykanskie maszyny to typowe 'Hogs' - wieprze, brzydkie, kanciate nieforemne...ale za to mogące przygrzmocić o pokład tak że foka, mietek czy spit by sie zamienił w zestaw do samodzielenego montażu. Mogące przygrzmocić po przeleceniu 1700 km oczywiscie.
Niemniej jednak nie stawiałbym na żaden amerykanski samolot pokładowy w starciu z takim G6 AS czy długą foką.

pawel

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #8 dnia: Stycznia 13, 2006, 16:59:50 »
Zgadzam się że tempo  światowych zbrojeń lotniczych narzucali Niemcy, ale chodziło mi o samo stwierdzenie kolegi Trauma:
Viper--trochę bawiłem się na pacifiku i niestety ale śmiem twierdzić że ten front był najsłabszy pod względem technicznym. Ani japońskie maszyny ani amerykańskie niemiały by szans w Europie ....co zresztą przetestowano na P-38  Lichtingu który na pacyfiku był kilerem a w Europie zerem i kaczką do spuszczania. Japońskie samoloty są zadelikatne i załatwopalne jak na mój gust a amerykańskie pokładowe za wolne ...poza Corsairem (ale on  w IŁku ma własności lotne cegły i nigdy nie nauczyłem się nim latać)... :001:
To mniej więcej tak jak bym napisał, że nie będę grał w grę T72, bo to słabe czołgi i nie maja żadnych szans z Leopardami czy Abramsami.
 
Ale ni mów mi Szmajs, że Japończycy byli cieniutkim przeciwnikiem i że Hayabusa albo Zeke bladły przy Buffalo i Wildcatach, czy nawt Hurrich, że nie wspomnę już o innych wybitnych konstrukcjach Japońskich.
Co do P-38, to był kilerem na Pacyfiku ale dopiero po jakiś czasie , kiedy farmerzy "nauczyli sie nim latać", a służył niemalże od początku wojny.

  Natomiast stawianie foki i szturmowika obok siebie uważam za całkowitą herezję.  Foka była dziełem sztuki inżynieryjnej, a Ił-2 masowo produkowanym złomem.

Paweł
'VIPER'
« Ostatnia zmiana: Stycznia 13, 2006, 17:08:08 wysłana przez pawel »

Offline Ranwers

  • *
  • Wizzard
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #9 dnia: Stycznia 13, 2006, 17:01:56 »
Tak jest. Np. Maruder projektowany na Pacyfik nie sprostał zadaniu obsługi technicznej (a raczej jej braku profesjonalności w warunkach wyspiarskich) i został całkowicie wycofany. B-17 również ( za mały zasięg) i out znad wielkiej wody. Tu nieźle spisywał się Liberator.
Amerykanie mieli ten komfort (jak zwykle), że mogli wybierać - to tu, a to tam w zależności od potrzeb i racjonalności użycia.
Tak jak mój przedmówca powiedział - właściwości używanych nad Pacyfikiem samolotów były tak dostrojone aby mogły bezpiecznie wykonać misję i to ze sporym zapasem wytrzymałości. Ja dorzucę jescze, że dbano również o komfort pilota. Duże, wygodne kabiny a później nawet autopilot i łatwośc pilotażu - w tej materii (pilotażu) Corsair był wyjątkiem.
.       __!__
.____o(''''')o____.
          " " "
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym

Schmeisser

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #10 dnia: Stycznia 13, 2006, 17:33:45 »
Cytuj
le ni mów mi Szmajs, że Japończycy byli cieniutkim przeciwnikiem i że Hayabusa albo Zeke bladły przy Buffalo i Wildcatach, czy nawt Hurrich, że nie wspomnę już o innych wybitnych konstrukcjach Japońskich.
Co do P-38, to był kilerem na Pacyfiku ale dopiero po jakiś czasie , kiedy farmerzy "nauczyli sie nim latać", a służył niemalże od początku wojny.

  Natomiast stawianie foki i szturmowika obok siebie uważam za całkowitą herezję.  Foka była dziełem sztuki inżynieryjnej, a Ił-2 masowo produkowanym złomem.

Przecież nic takiego nie napisałem

Japończycy przegrali z samymi sobą - etos samuraja pozbawił...stop, inaczej - nie dopuścił do tego by piloci zaczeli postrzegać walkę w powietrzu jako działanie zespołu, zaś niezrozumiałe dla mnie przynajmniej tarcia między marynarka i armią doprowadziły do jakiegos konstrukcyjno-produkcyjno-logistycznego koszmaru ze sporą nutą surrealizmu.

pawel

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #11 dnia: Stycznia 13, 2006, 17:52:47 »

Zgadzam się z Ranwersem. Inny teatr działań, inne potrzeby i wymagania.

Pomińmy jednak kwestie strategiczne a zajmijmy sie technicznymi.
Ciekaw jestem w takim razie co byś powiedzał Szmajs na konfrontacje Foki D9 i Hayate Ib. Zakładając, że oba wykonane zostały w odpowiednich warunkach technicznych, z wysokich jakościowo materiałówi  latałyby na dobrej jakoścowo benzynie conajmniej 100 oktanowej. Ich załogi oczywiście o tym samym stopniu wyszkolenia. I oczywiście należy porównać dwa skrajnie  różne przypadki ich wyszkolenia.
 Ja się nie mogę zdecydować...
Paweł
'VIPER'

Schmeisser

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #12 dnia: Stycznia 13, 2006, 18:05:54 »
Równorzędni przeciwnicy moim zdaniem

Kopi

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #13 dnia: Stycznia 15, 2006, 14:07:36 »
Wszystkie problemy p38 w europie można poznać tutaj http://home.att.net/~C.C.Jordan/index.html
Imo największym z nich była ergonomia. P38 był skomplikowana maszyna i przełączenie wszystkich rzeczy na tryb bojowy zajmowało dobre pół minuty a każdy, kto walczył na jakimś symulatorze, doskonale zdaje sobie sprawę ze, to wieki w sytuacji, gdy jest się zaskoczonym przez przeciwnika. Na Pacyfiku to Lighting dyktował warunki, bo miał większy pułap operacyjny od japoncow. Nad Europą najczęściej to p38 były zaskakiwane. Dochodzą do tego problemy z silnikami i sprężarkami przy lotach na tak dużych wysokościach, które wyeliminowano dopiero w wersji J-25, brak specjalnego programu szkoleniowego w 8 armi dla pilotów Lightningow. Warto także zaznaczyć ze nad morzem śródziemnym gdzie latano na wysokościach około 5 km samoloty te spisywały się dobrze.
Wydaje mi sie Schmeisser ze F4u4 mógłby jak najbardziej walczyć z późnymi fokami i messerami.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 15, 2006, 14:14:22 wysłana przez Kopi »

Schmeisser

  • Gość
Odp: Samoloty Pacyfiku w Europie
« Odpowiedź #14 dnia: Stycznia 15, 2006, 14:27:51 »
Z p38  , we wczesnych wersjach , których stracono więcej od pożarów niż od nieprzyjaciela związana jest ciekawa historia. Otóż chłodnica powietrza doładowywującego była ...zbyt wydajna i odparowane w sprężarce paliwo , w wyniku gwałtownego podgrzania zachodzącego podczas kompresji powietrza płynęło przewodami do zabudowanych w skrzydle chłodnic, gdzie miało byc oziębiane i zawracane do silnika. Problem polegał na tym iż oziębiane było juz zanim dopłynęło do właściwych chłodnic...gdzie mieszanka paliwowo powietrzna ulegała skropleniu, w mniejszym lub większym stopniu. Jako iż czteroetylek ołowiu miał wyższą temperaturę skroplenia niż frakcje benzyny ulegał frakcjonowanemu wydestylowaniu z mieszanki, w efekcie czego ... spadała liczba oktanowa ze 130 dla mieszanki bogatej , do około 50 oktanów. W efekcie silnik tracił moc, a piloci dawali po garach na maksa, co się kończyło wybudowaniem silnika, pożarem i kolacja przy świecy w nieco szerszej perspektywie. To zjawisko zachodziło tylko przy locie na dużych wysokościach gdzie układ chłodzenia mieszanki ładującej stawał się nadwydajny. W przypadku niemieckich rozwiązań w postaci MW50 to nie miało możliwości zaistnienia.