Autor Wątek: Samolot czy wyciągarka?  (Przeczytany 20436 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #60 dnia: Czerwca 13, 2006, 23:04:32 »
Gratulacje, Marioosh. I oby tak dalej!
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Marioosh

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #61 dnia: Lipca 03, 2006, 09:31:44 »
5:00 rano. Pobiednik Wielki. Od tej chwili juz nic nie było takie jak dawniej. Prysznic. Szybka kawa. Spacer w kierunku Grey Hawka (Centuś 700). W magnetofonie miła melodia Ohne Dich a potem inne produkty firmy Rammstein. Po półgodzinie już jestem na lotnisku. Wyhangarowywanie i szybki bieg po parasolkę ratunkową. Jesli będę pierwszy to w Boćku też. Udało się. Kładziemy znaki, organizujemy kwadrat. Test radia. Wszystko ok. No to kto pierwszy? A cha. A potem to było 8 min totalnej ekstazy. Nie ma co pisac ci co spróbowakli wiedzą o co chodzi a ci co nie i tak nie zrozumieją. Jutro biorę wolny dzień z roboty :D

Schmeisser

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #62 dnia: Lipca 03, 2006, 11:47:00 »
2 tygodnie temu , niedziela , rybnik

Dociągnięcie stopą pasów ,'boli juz?   troche...  to dobrze ma bolec'
1800 metrów , mareniek z nonszalancja sambójcy przeciąga foxa, półtora zwitki, wyrwanie przy 6 , slizg na ogon, pchane półpętli z -4 G, 1 i 1/4 zwitki plecowego na szczycie, w kokpicie skwar, szybkie potrząśnięcie głową  przywraca mi pole widzenia i strząsa pot zalewający oczy
'teraz będzie ostro', napięcie mięśni i po chwili jest ostro - bardzo ostro i na minusie, czuje jak powieki mi się chcą odkleić od gałek ocznych...

potem ranwers na małej wysokości, rozpęd beczka nad polem wzlotów a dokładnie nad hangarem :D krąg... i sakramentalne pytanie Mareńka : "I co warto się było tłuc 50 km dla tych kilku minut bólu ?" :D :D

Offline SG4_Rush

  • SG4
  • *
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #63 dnia: Lipca 17, 2006, 19:53:33 »
Dziś, jakieś 4 godzinki temu miałem przyjemność lotu szybowcem PW-6 – oczywiście jako pasażer.
Ale od początku.
W związku ze związkiem. trzy krzyżyki itd. żona z córeczką, rodzice i brat zafundowali mi niespodziankę. Około godziny 14.00 żona z z córeczka i bratem zawiązali mi oczy, wrzucili do samochodu i przewieźli mnie kilka razy dookoła miasteczka dla zmyłki i wwieźli na teren lotniska. Okazało się że wpadli na pomysł, że zamiast standardowego przyjęcia wepchną mnie w szybowiec razem z instruktorem i wyprawią mnie gdzieś tam wyżej.
Niespodzianka super. Trochę co prawda niewyspany, bo nocka troszki spędzona nad robotą, rano gnałem z córką do lekarza na kontrolę i załatwić jeszcze trochę spraw, plus bez przyczyny problem natury żołądkowej... uległem pokusie. Po 10 minutach stałem już koło PW-6 i po zamocowaniu wszystkich szelek, sprzączek od spadochronu i siedziska, założeniu aparatu, kamerki itd. (dość ciasno wszystko, żeby nie majtało się po kabinie), zasiadłem na tronie, owiewkę zamknąłem. Linę już wcześniej podczepili i stałem (siedziałem) na pasie „gotów” do startu.
Iiii jjjjjaaaaakkk nie pociągnie, w mordę jeża. I poszedł w górę jak... szybowiec. Na wariometrze ponad 5 m/s, ja jakoś nisko w tym foteliku, gwizd powietrza niezły, powoli lot się wyrównuje linka się wyczepia a ja doznaję uczucia nieważkości. Całe szczęście że nic nie jadłem od kilku dobrych godzin, bo owiewka to by nie była już taka czysta. 400 m w kilkanaście sekund. Niestety godzina po 14 kilkadziesiąt minutek i kumulusiki szlag trafił.. Same zerka na początku lub -2 m/s. Większość szybowców wracała nie znajdując noszenia. W ogóle wiatr dość silny, ale instruktor znalazł noszenie, powoli od 0,5 na 300 m do ponad 3 m/s na 900 m. Kręciliśmy się dość ciasno przy około 90-110 km/h bo komin był poszarpany, wąski. Dopiero od 700 metrów zaczęło dobrze nosić, ale też wąsko. Niestety od około 900. metra, po około 10 minutach ciasnej spirali, nie zrobiło mi się najlepiej i łapki zaczęły mrowić więc poprosiłem o wyhamowanie kręcenia, Zmieniliśmy kierunek, juz ciut lepiej, ale jednak dzisiaj nie był mój dzień i po kilkunastu minutach wznoszenia i opadania powoli musieliśmy myśleć o powrocie. Strasznie żałuję ze nie przygotowałem się na ten lot, bo była okazja do dobrego szybowania.
Powiedzcie mi, czy to ja jestem niezdolny do latania, czy to stan psychofizyczny może mieć tak duże znaczenie na odczuwanie opadania, wznoszenia, krążenia itd? Bo jeżeli nie ma on dużego znaczenia to coś mi się zdaje, że mogę mieć problem podjęciem kolejnej próby polatania w realu.
Nie mniej warto było się ciut popocić, żeby poczuć te wszystkie doznania natury grawitacyjnej, kinetycznej, optycznej, psychicznej itp.

Rush

Offline Grabarz

  • *
  • FW-190 Fan
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #64 dnia: Lipca 17, 2006, 20:44:30 »

Powiedzcie mi, czy to ja jestem niezdolny do latania, czy to stan psychofizyczny może mieć tak duże znaczenie na odczuwanie opadania, wznoszenia, krążenia itd? Bo jeżeli nie ma on dużego znaczenia to coś mi się zdaje, że mogę mieć problem podjęciem kolejnej próby polatania w realu.
Nie mniej warto było się ciut popocić, żeby poczuć te wszystkie doznania natury grawitacyjnej, kinetycznej, optycznej, psychicznej itp.

Rush


Spoko, też tak mam jak chyba wszyscy. Na początku nie mogłem znieść startu za wyciągarką (za szybko zmieniające się ciśnienie), teraz to jest fajna zabawa :P Tak samo z tym kręceniem, mój pierwszy lot, a instruktor kręcił się 30 min, a ja twardo, że nic mi nie jest:D Wymiękłem dopiero po 40 min czując, że wszystko mi podchodzi...Ale po paru lotach do wszystkiego idzie się przyzwyczaić...

Offline SG4_Rush

  • SG4
  • *
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #65 dnia: Lipca 17, 2006, 23:35:11 »
No to ciut mnie uspokoiłeś. A te krążenia to miałeś ostre? Mnie zaaplikował dość ciasne, przechył na oko ze 30 stopni był i pełny krąg około 20 sekund. Jak teraz patrzyłem na kamerce to wytrzymałem do 1000 m (około 10 minut) zanim poczułem się mniej komfortowo. Ale korciło gdzieś w głębi wykręcić jeszcze trochę, bo przejrzystość powietrza była niesamowita, a było z czego kręcić bo wskazówka w krążeniu czasem przechodziła 3 m/s i nie spadała poniżej 2 m/s. Komin poszarpany ale im wyżej tym wydawało mi się, że było lepiej, mniej rzucało.
Ale niesamowite jest uczucie latania, kiedy się wchodzi w komin - opadanie a potem kopniak w górę. Normalnie tak jak pisaliście, że można spokojnie latać na „4 litery”. Wszystko czuć. Teraz sobie jeszcze zrzucę filmik i będę się gapił.

Ja tu plotę, a i tak dla większości z Was pewnie to normalka, ale po prostu wciąż jestem pod wrażeniem.

Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #66 dnia: Lipca 18, 2006, 03:06:18 »
Jeśli to był twój pierwszy, lub jeden z pierwszych, to SZCZERZE GRATULUJĘ! Nie każdy w pierwszym znosi krążenie w poszarpanym kominie... Ale spokojnie. Idzie do tego przywyknąć!

Tak tylko informacyjnie: krążenie z przechyleniem 30 stopni wcale nie jest ciasne, zwłaszcza dla PW-6, która z natury lata dość szybko, a więc krąży szeroko (te 90km/h to naprawdę minimum w krążeniu na tym typie). Ale 3m/s to już całkiem sporo... Sam mam trochę wylatane na PW-6 (w tym udział w zawodach). Ślicznie lata, co? Też bym tak chciał... Niestety, nie w tym roku...

Zazdroszczę Ci. Naprawdę.
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Offline SG4_Rush

  • SG4
  • *
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #67 dnia: Lipca 18, 2006, 10:35:00 »
Dzięki Miron za pocieszenie, czyli nie jest ze mną może tak źle.
To był mój pierwszy lot szybowcem, dlatego m.in. przeżywam to jak stonka okres. 20 lat temu miałem okazję przelecenia się Wilgą, jako pasażer naturalnie, kurs Radawiec-Lublin-Radawiec. Ale to był, o ile pamiętam, pikuś w porównaniu do tego lotu.
W kominie prędkość była około 95-105 km/h, 90 raczej sporadycznie.
Jeżeli 30 stopni to nie jest ciasno to już mniej więcej wiem jak bym wyglądał przy większym przechyleniu. Pewnie jak ten gość na F-18 co na filmiku po immelmanie odleciał po raz pierwszy a potem przy poziomym zakręcie dwa razy.
Faktycznie PW-6 ślicznie lata, niestety nie mam porównania. Sylwetka jest śliczna, w środku zadbany, wygodnie się siedziało, widoczność przepiękna. Wskaźniki duże, czytelne, zresztą zamieszczę kilka fotek to będzie widać co i jak. Zdjątka pomniejszyłem i skompresowałem (może nawet trochę za mocno) ale co nie co widać. Trochę mało miejsca więc nie miałem jak przycelować i pstrykałem jak Japoniec na wycieczce.

P.S. Zdjęcia dołączę spakowane w pliku.

Offline Marzen

  • *
  • Dzban Fan :)
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #68 dnia: Lipca 18, 2006, 10:58:57 »
Rush - podpisuję się pod tym co napisali poprzednicy. Pierwsza termika to była makabra - nie wiem czy da się do tego przygotować. Jeszcze żebyś to ty ją próbował kręcić, to nie było by tak źle, ale jako pasażer, to zawsze ciężko się ją znosi :) Ja na drugiej termice (krążyliśmy w kominie z bocianem - ja z resztą też leciałem z instruktorem na Bocianie :)) kiedy poprosiłem o przejście do lotu po prostej bo już miałem motyle w żołądku to instruktor zaproponował dla urozmaicenia ... górki  :118: Ale byłem twardy i czystość w kabinie została utrzymana  :020:

Marioosh

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #69 dnia: Lipca 18, 2006, 11:10:09 »
Powiem Krótko i dosadnie. Walić fizjologię. W ostatecznosci, wiem co lubie i czego chcę.

Informacje z frontu: Starty za wyciągarką ok. Lot po prostej ok. Zakręty ok. No i szlifuje lądowania oraz staram sie wyeliminować tendencyjny lewy zwis, który mi się co jakis czas przytrafia. Taki odruch sprzęgłowy. :)

Offline SG4_Rush

  • SG4
  • *
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #70 dnia: Lipca 18, 2006, 11:16:03 »
No dokładnie mówił to samo instruktor, jak się samemu kręci to odczucia są mniejsze. A ja leciałem jak worek ziemniaków, w dodatku przez część lotu z jednym okiem przy kamerce.

Cytuj
kiedy poprosiłem o przejście do lotu po prostej bo już miałem motyle w żołądku to instruktor zaproponował dla urozmaicenia ... górki. Ale byłem twardy i czystość w kabinie została utrzymana
A to gratuluję, bo ja po kilku górkach to bym taki twardy chyba już nie był. Miałem może namiastkę tylko tego, bo gdy lecieliśmy po prostej to raz nas podnosiło tak ze 2 m/s a potem opadaliśmy -3 m/s, ale to chyba ze względu na kominy i wiatr, tyle, że tego sporo było, dosłownie co chwila. Po 2-3 minutach cały czas trzymaliśmy około 900-1000 m.

Obiecany link do zdjątek:

http://www.yousendit.com/transfer.php?action=download&ufid=6B4C188971C6A2DF

Ajti

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #71 dnia: Lipca 18, 2006, 12:19:10 »
Ja w wieku 15 lat, 1 czerwca (na dzien dziecka i imieniny moje zarazem) pierwszy raz lecialem szybowcem.
Byl to Puchacz SP-3492 (na ktorym rok pozniej sie szkolilem) w Aeroklubie Zaglebia Miedziowego
Intruktorem byl Krzysiu Smyk (lata aktualnie w Eurolocie).
Po jakis 2,5h zaczalem wymiekac, ale nic mi nie bylo- utrzymalem kabine w absolutnej czystosci...
Sam sie na poczatku balem, ze 'to chyba nie dla mnie', ale teraz potrafie latac 5,5h i nic mi nie jest (oprocz cisnienia w pecherzu :P). Ponoc dobrym sposobem jest prezerwatywa, ale jesxzcze nie odwazylem sie sprobowac (no bo co by bylo, jakby pekla?!:))

Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #72 dnia: Lipca 18, 2006, 14:53:53 »
...staram sie wyeliminować tendencyjny lewy zwis, który mi się co jakis czas przytrafia...

Znów informacyjnie:

"Tendencyjny" zwis (zwłaszcza lewy) może być wywołany tym, że krzywo siedzisz w kabinie - w końcu przy wsiadaniu do szybowca jest on przechylony na jedno skrzydło (zwykle właśnie lewe), więc w początkowym okresie szkolenia, zajmując miejsce, mniej lub bardziej świadomie staramy się to "poprawić", przechylając się względem kabiny nieco w prawo. Na ziemi wszystko wydaje się ok (w końcu i tak jesteśmy przechyleni w tę samą stronę co szybowiec), ale w powietrzu wyłazi szydło z worka. A chyłomierz nie zna litości - wytknie Ci każdy stopień odchylenia.
You are not stuck in traffic. You ARE Traffic.
Get a bike. Break FREE!
"Still in one piece. Good Job. Let's go home."

Ajti

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #73 dnia: Lipca 18, 2006, 16:23:23 »

Intruktorem byl Krzysiu Smyk (lata aktualnie w Eurolocie).



Oj.. takie male sprostowanie... moim instruktorem na podstawowce byl Darek Deptula (zreszta w sumie dalej jest, poki nie bede mial lajsens)

Mialem na mysli, Krzych Smyk byl wtedy pilotem, z ktorym lecialem :P

HansVonStunke

  • Gość
Odp: Samolot czy wyciągarka?
« Odpowiedź #74 dnia: Lipca 18, 2006, 17:42:50 »
Rush, nie łamcie się...ja kiedyś, już mając licencję, wróciłem z termiki na Juniorze ze śniadaniem w czapce...i bynajmniej nie było to drugie śniadanie, wzięte na drogę.  :002: I nie przeszkodziło mi nawet, że Junior to 1-miejscówka. :002: