Do ropniaków idzie nalać benzyny i (szczególnie starsze) znoszą to w miarę dziarsko, ponieważ benzynę można wtryskiwać za pomocą tych samych wtryskiwaczy. Z gazem tak łatwo już nie ma. Wtryskiwacze muszą być inne, ponieważ gaz musi być wtryskiwany w stanie gazowym (dziwnie to może brzmi, ale skoro przechowjemy gaz w stanie ciekłym w zbiorniku...). Wymusza to albo wymianę wtryskiwaczy (silnik pozostaje jednopaliwowy, ale ropy juz nie zazna), albo zabudowę nowych, oddzielnych, w głowicy cylindrów (o komplikacjach technicznych takiego rozwiązania chyba nie musze przekonywać). Nie można zastosować wtrysku w kolektorze dolotowym (co stosuje się w benzyniakach) ze względu na znacznie niższą temperaturę samozapłonu, co dałoby efekt zblizony do bardzo wczesnego ustawienia zapłonu w benzyniakach - spalanie stukowe lub wręcz uderzenie wsteczne (rozwiązaniem byłoby zmniejszenie ciśnienia ładowania i/lub sprężu; oba rozwiązania równie pomylone).
Co do zastosowania w samolotach:
1. ciężar zbiorników - nieadekwatny do korzyści z mniejszej masy paliwa;
2. wymagania dotyczące kształtu zbiorników - zbiorniki ciśnieniowe nie mogą mieć kształtów dowolnych, więc nie bardzo byłoby je gdzie umieścić;
3. wysokie ryzyko zapłonu/detonacji w przypadku przestrzelenia;
4. natychmiastowy ubytek całości paliwa w przypadku rozszczelnienia zbiornika (przestrzelina);
5. nie jestem do końca przekonany, ale: czy w latach trzydziestych/czterdziestych poprzedniego wieku znano technologię pozyskiwania/wykorzystania LPG na poziomie wystarczającym do zastosowania przy zasilaniu silników tłokowych? Wiem, że to niby żadna sztuka, ale czy ktokolwiek na to wtedy wpadł?