Jedno dziadostwo sie w Europie skończyło a drugie się zaczęło...
Dla nas ma raczej małe, ponieważ z okupacji niemiecko-radzieckiej, staliśmy się "kolonią" ZSRR.
Pogląd raczej skrajny - osobiście jednak widzę pewną różnicę - ale polemizował nie będę - to temat na pracę doktorską, a nie krótką odpowiedź na forum.
Najbardziej jest mi żal wszystkich żołnierzy, którzy walczyli o wolność Polski w zachodnich armiach i w AK, a po powrocie do ojczyzny byli mordowani, a w najlepszym wypadku zamykani w więzieniach.
Dla mnie wszyscy żołnierze bez względu na to gdzie walczyli: na zachodzie czy na wschodzie, w AK czy AL są równi - pamiętajmy, że bez względu na to jak zapatrujemy się na kwestię wojennej i powojennej historii naszego kraju - obwiniać za taką sytuacje można jedynie
polityków, a nie żołnierzy.
Zresztą w większości przypadków o działaniu w takim czy innym ruchu oporu decydował przypadek, możliwość kontaktu, czy teren na którym się akurat przebywało niż poglądy polityczne (pewnie większość zwykłych żołnierzy nie miało żadnych poglądów politycznych - biednym zawsze wiatr w oczy). Podobnie było z tym, gdzie się walczyło na zachodzie czy na wschodzie - zwykle decydowały możliwości, a nie chęci.
A ja rok w rok 11 listopada stawiam świeczkę i kufajmanom na bytomskim cmentarzu komunalnym, i kajzerowskim soldaten pochowanym na cmentarzu przy ul. Piekarskiej
... i bardzo słusznie! Pamiętajmy, że większość żołnierzy walczyło w wojnach nie dlatego, że chcieli, a dlatego że nie mieli innego wyjścia (mam na myśli oczywiście o tych z poboru, a nie zawodowych).
Moim zdaniem należy wyraźnie rozgraniczyć kwestię żołnierzy walczących na wojnie od polityków, którzy te wojny wywołują (a także potem decydują o wykorzystaniu ewentualnych zwyciestw, która odnieśli żołnierze

) -
tych pierwszych nie wolno dzielić na lepszych i gorszych.