Autor Wątek: Lol5  (Przeczytany 102523 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Sobilak

  • *
  • Mały; 195cm/112kg reszta proporcjonalna:-)
Odp: Lol5
« Odpowiedź #180 dnia: Czerwca 14, 2006, 07:59:35 »
Byłem we Wrocku jakiś czas temu i do Spiżu oczywiście wpadłem. Kilka Piwek walnąłem w tym nowe miodowe (dobre) no i chlebek ze smalcem też był :002:
Na niebie są dwa typy maszyn "myśliwce i ich ofiary"

Odp: Lol5
« Odpowiedź #181 dnia: Czerwca 14, 2006, 09:06:23 »
Parła!! Pamiętam jak będąc "młodzieniaszkiem" popijałem niepasteryzowaną z charakterystycznych butelek 0,33 zwanych granatami
Lipcowe Chełmskie piłem na stołówce w szkole podczas obiadów w siódmej i ósmej klasie :) Co za przezycia :)

Odp: Lol5
« Odpowiedź #182 dnia: Czerwca 14, 2006, 09:37:45 »
PS. Może to ewenement ale na koniec ósmej klasy mialem 186 cm a na komisji wojskowej 187 cm :).

Ewenement to by był jakby było odwotnie.  :002: :004:

A jak już jesteśmy przy alkoholach:

- Tu wieża, tu wieża, 747 odezwij się!
- ...
- Tu wieża, 747, do cholery! Kapitan!!!
- hik... epf... ka..kapitan nie hik nie może... teraz podejść!
- A co mu się stało?
- hik... hik... jest... kompletnie... zalany!
- To dajcie drugiego pilota!
- efp... bleeee... uh... drugi piiiiilot... hik, nie moze podejść... eee, jest kompletnie... fffff... wcięty!
- Do cholery! To dajcie stewardesę!
- Ste... hep... buuu stewar... desa nie moze podejsc bo ... uf..ep... jest kompletnie... pffff pijana...
- A z kim ja w ogole rozmawiam?
- Epf, jak to, hik, z kim? Hik, tu hep, automatyczny pilot!

Offline Sobilak

  • *
  • Mały; 195cm/112kg reszta proporcjonalna:-)
Odp: Lol5
« Odpowiedź #183 dnia: Czerwca 14, 2006, 11:17:00 »
Na niebie są dwa typy maszyn "myśliwce i ich ofiary"

Odp: Lol5
« Odpowiedź #184 dnia: Czerwca 14, 2006, 12:15:14 »
Uwaga :012: Chore...  :001:


Pewien misjonarz był z misją humanitarną w Afryce. Któregoś dnia idąc w dżungli zauważył leżącego słonia. Podszedł i zobaczył że słoń ma w nogę wbity gwóźdź. Zrobiło mu się żal i wyjął mu ten gwóźdź. Słoń wstał i popatrzył na swojego ratownika z umiłowaniem, jakby chciał powiedzieć "dziękuję", potem poszedł. Odwrócił się jeszcze raz, jakby chciał powiedzieć "do widzenia" i zniknął wśród drzew. "Ciekawe czy go jeszcze kiedykolwiek znowu zobaczę!? pomyślał ratownik. Kilka lat później facet wybrał się do cyrku. Występowały tam różne zwierzęta, także slonie, ale jego uwagę zwrócił jeden słoń który patrzyl na niego w ten sam sposób jak ten z dżungli. "Czyżby to ten słoń?" pomyślał "jest do tamtego taki podobny!". Po występie podszedł do tego słonia, pogłaskał go w uszy, ale wtedy słoń złapał go trąbą i trzasnął nim kilka razy o podłogę zmieniając jego ciało w krwawy pasztet.
Okazało się że to nie był ten słoń.


I mój ulubiony:

W pewnej wiosce mieszkał sobie gospodarz, który miał kurnik. Co noc do tego kurnika przychodził sprytny lisek i pożeral jedną kurę albo koguta, zależy na co miał chrapkę. I tak to trwało miesiącami, aż pewnego dnia gospodarz schwytał liska i zapytał:
- Czy to ty wyjadarz stopniowo mój drób?
Na co sprytny lisek odpowiedział:
- Nie!
A tak naprawdę to był on.
Dziecku w kolebce kto łeb urwał chytrze...

Odp: Lol5
« Odpowiedź #185 dnia: Czerwca 14, 2006, 12:39:14 »
Pewien misjonarz był z misją humanitarną w Afryce ...

Przypomniało mi sytuację, która ponoć zdarzyła się naprawdę. Czytałem to w jakiś wspomnieniach pilotów bardzo dawno i odtwarzam z pamięci, więc jak ktoś coś wie o tej historii to najwyżej niech mnie poprawi.

... Na jednym z Afrykańskich lotnisk będących, międzylądowaniem samolotów (bynajmniej nie przeznaczonych do lotów humanitarnych :004:) dostarczanych lotem ze Stanów mechanicy trzymali sobie w charakterze maskotki oswojonego lwa - "maskotka" była dobrze znana pilotom odbywającym loty transportowe.
   Pewnego razu podczas lądowania Mustangiem jeden z pilotów zauważył, że lew-maskotka wybiegł na pas prosto pod jego samolot - unikając zderzenia ze zwierzęciem (a w rezultacie pewnie katastrofy - taki zwierzak jednak troche waży, a prędkość samolotu przy lądowaniu w końcu nie jest mała), gość wykonał takiego "kangura" jakiego podobno nie widywało się nawet na lotniskach szkolnych. Podwozie jakimś cudem to wytrzymało i gdy facet skołował z pasa, zauważył wysiadając, że lew bezczelnie położył mu się w cieniu pod skrzydłem. Wyskoczył "spieniony" z kabiny i z całej siły kopnął lwa w 4 litery... lew zdziwiony uciekł w pobliskie krzaki.
   Kilkanaście minut później, pilot wchodzi do mesy, a tam lew "urzęduje" sobie spokojnie z mechanikami. Wyjechał chłop więc "z mordą" na obsługę żeby na drugi raz wiązali bydlę na czas lądowania, bo on parenaście minut temu przez tego lwa o mało się nie rozbił itd.
   Mechanicy popatrzyli na faceta zdziwieni i stwierdzili, że nie wiedzą o co mu chodzi - bo ten oswojony lew tu już z nimi od ponad 2 godzin siedzi w mesie.
   Wyszło na to, że gość nakopał do d... dzikiemu lwu.

Nie wiem na ilę ta historia jest prawdziwa, ale mnie akurat rozśmieszyła. A że nie skończyło się tak jak z tym misjonarzem - pewnie dlatego, że pilot był ... wiadomej narodowości  :004: :002:

Waylander

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #186 dnia: Czerwca 14, 2006, 12:39:43 »
Bramkarz reprezentacji Kolumbii, Luis Enrique Martinez po powrocie do domu
 wchodzi do kuchni, gdzie siedzi jego żona. Żona pyta:
 - Cześć kochanie. Ile przegraliście z Polakami?
 - Wygraliśmy 2:1!
 - Jasne. Może jeszcze mi powiesz, że strzeliłeś bramkę.

 :020: :020: :020: :020: :020: :020: :020: :020:


Offline rutkov

  • KG200
  • *
  • Versuchskommando
    • KG200
Odp: Lol5
« Odpowiedź #187 dnia: Czerwca 14, 2006, 12:40:56 »
ARRRRRRRRRRRGH k...a to było poniżej pasa buahaha

Mein Rutkov teraz będzie perwa na maxa która Was pozbawi oddechu - GÓRNOŚLĄSKIE by browar w Zabrzu!!!!!!!!!!!!!

nie kupowało sie go gdy stawało się lekko mętne, ale jak było w miare młode to cud-mniód

A tramwajki pamiętam , a jakże. 30 i 18 na Szombry jeździła taka - niezaleznie od ilości ludzi do dobrego tonu należała jazda na schodkach.
I co ? Nikt nie wypadł, dzieci nie gineły pod kołami. Trzymać sie było trzeba po prostu :D


Szmajs ach jesteś balsamem na moje stare serce :D, Górnozaworowe to było to! W sam raz na kieszeń studenta, trza było jednak doświadczenia by wiedzieć że najlepiej smakuje do trzech dni po dacie wyrobu :). Po latach jakieś słabe się zrobiło (z witaminą C je robiono:) ) i dzis bym go nie kupił ale wspomnienia mam. Co do tramwajów tzw dyliżansów  ech.... wzruszenie nie daje mi pisać, jeździło się że hej :)
miłośnik 110-tki    •    I/KG200_Doktor  ♥1972-†2006   •   Czekamy Ciebie czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci. Byś nam, kraj przed tym rozdarłszy na ćwierci, była zbawieniem, witanym z odrazą.    •   Han Pasado!    •    GDY WIEJE WIATR HISTORII, LUDZIOM JAK PIĘKNYM PTAKOM ROSNĄ SKRZYDŁA, NATOMIAST TRZĘSĄ SIĘ PORTKI PĘTAKOM

Odp: Lol5
« Odpowiedź #188 dnia: Czerwca 14, 2006, 13:11:06 »
Przypomniało mi sytuację, która ponoć zdarzyła się naprawdę.

Historia poniżej też ponoć wydarzyła się naprawdę, ale może to jakiś rodzaj "war legends" (tak jak "urban legends"). Słyszałem to bardzo dawno, więc wybaczcie niespójności itp. Nie jest zabawna ale ciekawa chyba...
Było to w Wietnamie podczas sprzeczki z Amerykanami.
Jeden taki szeregowiec hamerykański kursował codziennie do wysuniętego przyczółka donosząc żarcie, fajki i co tam trzeba było. Po drodze razu jednego napotkał żmiję, chyba zaczął rzucać jej coś amciu czy jakoś tak. Gienieralnie zaprzyjaźnili się. Aż tu razu pewnego gość się czołga a żmija myk - owinęła mu się dookoła szyi pokazała ząbki że niby zabawa się skończyła. Tak sobie romansowali jakieś dwie godziny po czym żmija odpełzła. No to chłopaczyna dawaj czym prędzej dalej dostarczyć co trzeba. A tam wszyscy wyrżnięci. Gdyby przyszedł wcześniej dołączyłby do nich...
Dziecku w kolebce kto łeb urwał chytrze...

Odp: Lol5
« Odpowiedź #189 dnia: Czerwca 14, 2006, 14:54:27 »
polecam serdecznie taką knajpkę we Wrocławiu na Spiżu i Ich zestaw firmowy
Oj tak, oj tak! Nie za mocne to piwko, ale smaczne.

Offline Sundowner

  • *
  • Chasing the sunset
Odp: Lol5
« Odpowiedź #190 dnia: Czerwca 15, 2006, 22:56:11 »

Odp: Lol5
« Odpowiedź #191 dnia: Czerwca 16, 2006, 00:57:09 »
O, w mordę.  :619:

Odp: Lol5
« Odpowiedź #192 dnia: Czerwca 16, 2006, 06:59:25 »
The Bottle of Britain











Waylander

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #193 dnia: Czerwca 16, 2006, 07:35:30 »
Dresiarz z bejsbolem wchodzi do pralni.
- Czy jest chleb wiejski?
- Przecież to jest pralnia
Drechu wziął i wpier****ł pracownikowi pralni.
Nastepnego dnia drech znów wchodzi do pralni.
- Bagietke poproszę!
- Chłopie zrozum t.o.j.e.s.t.p.r.a.l.n.i.a
- Bagietke poprosze!
- Spierd***j!
Dresiarz znów pobił pracownika pralni.
Trzeciego dnia facet pracujący w pralni kupił 10 gatunków chleba. Znów wchodzi dres.
- Czy macie banany?
- Przecież wczoraj i przedwczoraj chleb chciałeś?
- Cóż... chleb teraz nawet w aptece kupić można...
:020: :020: :020: :020: :020:

Rzecz sie dzieje w sypialni panstwa Rosenbaum:
- Mosze, ty jestes jak lis!
- Wzgledem chytrosci?
- Nie! Wzgledem miekka kita!
 :020: :020: :020: :020: :020:

Nowości z list przebojów: Rekordy sprzedaży w Mediamarkt bije grupa CD-RW z albumem 700MB.

 :002: :002: :002: :002: :002: :002: :002:


Schmeisser

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #194 dnia: Czerwca 16, 2006, 07:42:53 »