Uwaga mogę sadzić literówki, bo mi się palce silikonem skleiły, a nie mam octu w domu, by to... rozpuścić.
Śpieszę wyjaśnić, silnik w rakiecie (R-73, R-60 oraz R-27) pracuje cały czas na takim samym ciągu i tak długo, jak długo jej starczy paliwa, czyli krótko.
W R-60 jest to "długo" - bardzo krótko, a w R-73 "długo" - krótko, nadążacie? Generalnie R-60 dopada celu mając tylko energię kinetyczną, a R-73 „jedzie” na silniku jeżeli cel oczywiście jest blisko. Nie pamiętam dokładnie danych, ale czas pracy pierwszego to jest około 2 sekund, zaś drugiego silnika 7 sekund. Dlatego ważne jest by odpalać rakietę do celu leżącego możliwie najbliżej osi podłużnej samolotu, by traciła jak najmniej energii na manewrowanie.
W praktyce wyglądało to tak: po odpaleniu R-73 schodzi ona nie tracąc wysokości, po czym podąża do celu (CP-100) wybuchając w jego bezpośredniej bliskości, R-60 za każdym razem miałem wrażenie (odpaliłem w realu 7) - schodzi w dół, gdzieś tam znika, by nagle pojawić się przy celu i zniszczyć go. Wiadomo, to są warunki wręcz idealne, cel podany jest na tacy. Jednak różnica w sposobie jest znaczna, Archer cały czas ciągnie za sobą smugę spalin, a Aphid jest niewidoczny.
Co do odległości, Suny ma rację, że rakieta widzi cel ale nie widzi odległości do niego, dlatego czasami leci w Słońce i tylko dzięki małemu zasięgowi jeszcze go nie zestrzelono. Odległość odpalenia wypracowuje system uzbrojenia i on „odblokowuje” rakietę, można go pominąć przełączając na „RUCZ. PODGOTOWKA” przełącznik blokady od odległości.
Rakieta nie powinna obracać się w czasie lotu, a zapobiegają temu tzw. żyrolotki na końcach sterów.
W tekście użyłem stwierdzenia „w realu”, by nie posądzać mnie o chodzenie do Biedronki.