Nieszczęście ludzkie zawsze będzie jedną z najbardziej "medialnych" rzeczy, o ile tak to można nazwać, dzieje się tak ponieważ ludzie chcą to oglądać. Takie sceny ściągają uwagę, zwróćcie uwagę ile osób po wypadku działa konstruktywnie, a ile gapi się z zaciekawieniem. Pamiętacie scenę chyba było to w filmie "wielki Waldo Pepper", gdy jego kumnpel rozbił się samolotem na płycie lotniska, tłum podbiega i nikt nie próbuje ratować żywego i przytomnego pilota. Wręcz ze zwierzęcą ciekawością przyglądają się, niektórzy palą papierosy ignorujac rozlaną benzynę. Jedynie Waldo podbiega i jednym uderzeniem ogłusza nieszczęśnika po tym jak zapala się paliwo, a jego niestety nie może wyciagnąć w pojedynkę z wraku. Tam był pokazany tłum jaki teraz również chodzi na różnego rodzaju pokazy, wyścigi, czyli wszędzie tam gdzie jest szansa na zobaczenie tragedii, to przyciąga. Będąc wiele razy na pokazach, bardzo często słyszałem "Łeee, żaden się nie rozbił", to po to wielu przychodzi, a może któryś spadnie. Teraz nasunęła mi się myśl by przeprowazić eksperyment na ludziach, dać ogłoszenie o sprzedaży biletów na publiczną egzekucję, myślę, że niewiele imprez sportowych zdołało by przyciagnąć tylu chętnych. Poprostu jedni ludzie chcą to oglądać, a inni im to umozliwiają. I teraz rodzi się pytanie, czy zamiast filmować dla pieniędzy, czy nawet tylko dla wątpliwej uciechy gawiedzi, mógł opertor komuś pomóc, czy nie? Co z usznowaniem prywatności nieszczęści i bólu? Trochę przerasta mnie wielowymiarowość problemu.