A ja wam powiem, że lubię Swatche. Też nigdy mnie nie zawiodły. Podczas największych kraks były zawsze ze mną! Dwa na których miałem ledwo trzymające się szkła, popękane i porysowane, nawet ściągały uwagę dziewczyn, które pytały która jest godzina i dalej co się z nimi stało

A od tego blisko do opowieści o tym co to się z nimi nie robiło itd.

(pomimo defektów obudowy dalej były szczelne, precyzyjne i żadne prysznice i baseny ich nie zalały, a dodam, iż tylko jednej czynności nie wykonuję z zegarkiem na nadgarstku

).
Obecnie noszę któryś z modeli alu irony.

Wcześniejszy Swatch porysowany na szkiełku o asfalt w pierwszym roku jego użytkowania po 6 latach dalszego noszenia tak się wypolerował, że prawie tych zadrapań nie było widać.
Ogólnie nawet ludzie w salonach Swatcha nie znają modelów z pamięci, czy katalogów, które zmieniają się co sezon i kiedy chciałem sprowadzenia identycznych to prosili o jakieś numery z pudełka, którego nigdy nie miałem przy sobie (w sumie za każdym razem później odpuszczałem, bo kiedy patrzyłem na moje ‘kaleki’, to nabierały nawet więcej ‘osobowości’ przez swoje defekty

)
Obecny mój zegarek jest rozbity, już z nieoryginalnym paskiem, ale nadal działa. (naprawa kosztowałaby więcej niż nówka, którą i tak trudno byłoby wg. sprzedawców ściągnąć do Łodzi).
Po prostu do tych rozbitych zegarków jestem przywiązany, tak jak do każdej blizny, na całym ciele, przez historyjki, które się z nimi łączą i to wszystko się komponuje. Hahhahah prawie jak z reklamy Cassio: Get tough, G-shock
Jak się lubi różne sporty 'extreme' to zwykłe zegarki chyba zawsze lecą...