Coś w tej anegdocie jest, pierwotnie dotyczyła ona rozpoznania na MiG-21 i jej twórcą nie był wspomniany pan. Jego pomysły można traktować również jako anegdoty, ale niestety takimi nie były.
No dobra do celu.
Istniało coś takiego w programie szkolenia jak rozpoznanie wzrokowe, trzeba było polecieć i zanotować co się widzi, a później nadać odpowiednim kodem.
Możliwość rozpoznania pojedynczego czołgu zakamuflowanego była raczej zerowa, tego typu rozpoznanie było w miarę skuteczne, jeżeli obiektem był np. pershing, czy jakiś inny pociąg na stacji.
Rozmawiałem kiedyś z gościem z A-10 odnośnie możliwości wzrokowego wykrycia czołgu, obydwaj byliśmy zgodni, że jeżeli nie zamaskowany to maksymalnie z 2 mil można tego dokonać. Odpada wtedy identyfikacja wzrokowa, jest czołg i już.
CPRSC ma wymiar 2 tysięcznych (piszę o Su-22), zaś czołg widziany z odległości 2 km 4 tysięczne przy rozmiarze 6 tysięcznych należy już do niego strzelać. Przypomnę tylko że jedna tysięczna to 1 metr widziany z odległości 1 kilometra. Czyli wiemy, że czołgi są, jak je zauważymy to do nich grzejemy.
Rozpoznanie przy maskowaniu to raczej fikcja. Loty te zostały, gdyż są pewnego rodzaju furtką do fajnego polatania i nic więcej. Miało to sens przy Dr1 lub innych SE-5, ale nie teraz.
A teraz co to jest CPRSC? Centralny punkt ruchomej siatki celownika.
