Autor Wątek: Toyo napewno wie...  (Przeczytany 57399 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline KosiMazaki

  • Administrator
  • *****
    • http://www.kg200.il2forum.pl
Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #75 dnia: Października 23, 2009, 18:24:48 »
Dlaczego odrazu biedni. Oni za to dostają pieniądze. Równie dobrze można zadać pytania: Czym sobie reszta obywateli zasłużyła? (tu można wstawić co chcesz np. brak służby zdrowia, brak dróg, brak pracy, afery, korupcje czy inne "kwiatki)". Zresztą nasza polityka zagraniczna nie istnieje więc nie jest im samolot potrzebny. A jak będzie potrzebny to się "trzaśnie czarterka" i obywatele pokryją. Do tej pory jakoś problemu z tym nie mieli, a między nami zarobki im pozwalają nawet aby latać na swój rachunek. Lepiej, żeby dali to ludziom którzy faktycznie potrzebują - TOPR, Pogotowie Lotnicze i inne służby, jest tyle dziur. Tych biednych pilotów, wymienionych przez Ciebie, można tam też zatrudnić.

Zresztą ja zaczłąłem i ja zakończę. To nie miejsce na takie dyskusje więc wrzucam na luz. Popatrzę sobie w TV jak jajeczka latają z dedykacją od Cegielskiego. Ci są mniej biedni ;)

Ps. Dodam, że do Pilotów nic nie mam, pewnie dobrzy ludzie ale polityków nie trawię.
« Ostatnia zmiana: Października 23, 2009, 18:32:48 wysłana przez KosiMazaki »
I/KG200_Doktor  1972-†2006

"Herr Rittmeister wylądował, klasnął w dłonie mówiąc: Donnerwetter! Osiemdziesiąt jest godną szacunku liczbą"

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #76 dnia: Października 24, 2009, 15:00:50 »
No to wracając do tematu, czyli "Toyo na pewno wie" nam pytanie które od dawna mnie nurtuje.

Jak to jest  z widocznością, a dokładnie z możliwością wzrokowej identyfikacji czegoś na ziemi?
Moje skromne doświadczenia mówią mi że z wysokości około 1 km coś tam widać na jakąś odległość, ale rozróżnienie co to jest to nie taka łatwa sprawa. Jak jest to warszawski autobus to łatwo zgadnąć, ale jeżeli to czołg ukryty częściowo za drzewami, "zielony" jak wszystkie inne czołgi?
Jaka jest szansa lecąc dość szybko (prędkość to życie) i w miarę wysoko (aby w miarę wyeliminować możliwość spotkania z czymś z ziemi) wykryć coś własnymi oczami i jeszcze to zaatakować? ile w tym wsparcia aparatury? Ile przygotowania przed lotem?
Chodzi mi w zasadzie o subiektywne odczucia kierowcy.
I'm a colt in your stable     I'm what Cain was to Abel     mister catch me if you can

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #77 dnia: Października 24, 2009, 19:17:38 »
Przepraszam ,że się wtrącam ,ale przypomniała mi się anegdota dotycząca ppłk. pil. Wiktora Korczyńskiego, pilota Su-7 i Su-22M4 ,przytoczona w piśmie "Militaria" 2/97, w rozdziale dotyczącym polskich samolotów Su-7. Otóż wspomniany ppłk. Korczyński na pytanie młodego pilota, jak można nauczyć się wzrokowej identyfikacji celów i orientacji na pędzącym w locie koszącym Su-7 odpowiedział : " Trzeba ćwiczyć w pociągu pośpiesznym (!?). Najlepiej włożyć głowę do sracza i liczyć podkłady".  :karpik :banan
A fighter pilot is noted for intelligence, independence, integrity, courage, and patriotism. "Fighter Pilot" is a state of mind, not a job title. Therefore, not all people who fly fighters are fighter pilots, nor do all fighter pilots fly fighters, some of them drive trucks.

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #78 dnia: Października 24, 2009, 22:42:33 »
Coś w tej anegdocie jest, pierwotnie dotyczyła ona rozpoznania na MiG-21 i jej twórcą nie był wspomniany pan. Jego pomysły można traktować również jako anegdoty, ale niestety takimi nie były.
No dobra do celu.
Istniało coś takiego w programie szkolenia jak rozpoznanie wzrokowe, trzeba było polecieć i zanotować co się widzi, a później nadać odpowiednim kodem.
Możliwość rozpoznania pojedynczego czołgu zakamuflowanego była raczej zerowa, tego typu rozpoznanie było w miarę skuteczne, jeżeli obiektem był np. pershing, czy jakiś inny pociąg na stacji.
Rozmawiałem kiedyś z gościem z A-10 odnośnie możliwości wzrokowego wykrycia czołgu, obydwaj byliśmy zgodni, że jeżeli nie zamaskowany to maksymalnie z 2 mil można tego dokonać. Odpada wtedy identyfikacja wzrokowa, jest czołg i już.
CPRSC ma wymiar 2 tysięcznych (piszę o Su-22), zaś czołg widziany z odległości 2 km 4 tysięczne przy rozmiarze 6 tysięcznych należy już do niego strzelać. Przypomnę tylko że jedna tysięczna to 1 metr widziany z odległości 1 kilometra. Czyli wiemy, że czołgi są, jak je zauważymy to do nich grzejemy.
Rozpoznanie przy maskowaniu to raczej fikcja. Loty te zostały, gdyż są pewnego rodzaju furtką do fajnego polatania i nic więcej. Miało to sens przy Dr1 lub innych SE-5, ale nie teraz.
A teraz co to jest CPRSC? Centralny punkt ruchomej siatki celownika.  :021:

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #79 dnia: Października 25, 2009, 10:03:58 »
Loty te zostały, gdyż są pewnego rodzaju furtką do fajnego polatania i nic więcej. ...
Jeśli ćwiczenie było "dokumentowane" AFA lub fotokarabinem to mieliśmy spreparowane, odpowiednie dla ćwiczenia, negatywy "potwierdzające zaliczenie ćwiczenia". Zaliczenie "na 3" było najtańsze - butelka IBP (Indywidualna Butelka Półlitrowa) a wyżej "odpowiednio".
Leszek

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #80 dnia: Października 25, 2009, 22:10:29 »
Skoro jesteśmy przy identyfikacji wzrokowej zapytam: w obecnych czasach elektroniki, radarów, termonamierników (czy to właściwe słowo?) itp. urządzeń jaki jest sens (cel?) malowań maskujących w lotnictwie?
"Różnica między mną a wariatem jest taka, że ja wariatem nie jestem."
                                                                                  S. Dali

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #81 dnia: Października 25, 2009, 22:22:06 »
To ja się podepnę z podobnym pytaniem. Szwedzi chyba jako jedyni malowali łopaty wirników swoich śmigłowców w barwy maskujące. Dlaczego akurat tak?

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #82 dnia: Października 25, 2009, 22:22:58 »
Tak, sens jest.
W manewrowej walce powietrznej czasami możesz nie wiedzieć co "złapała" rakieta i wtedy polegasz tylko i wyłącznie na własnym wzroku. Jeżeli szybko rozpoznasz - szybko strzelisz. W innym przypadku przeciwnik może łatwo się wywinąć.
Dodam jeszcze o znakach państwowych "Low-viz" lub normalnych, nie ważne jakie, ale i tak ciężko je dostrzec, jeżeli wiesz gdzie patrzeć to zauważysz je z podobnych odległości, a nie są one duże.

Podejrzewam, że chodzi o maskowanie na ziemi.

Daniel

  • Gość
Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #83 dnia: Października 31, 2009, 13:52:26 »
Witam. Przez dłuższy czas obserwowałem to forum, czytając wypowiedzi mądrzejszych ode mnie i wiele się nauczyłem. Dziś postanowiłem zostać aktywnym użytkownikiem ponieważ po niedawnej wizycie w 1 ELT nurtuje mnie takie pytanie. Zadaję je tutaj bo dotyczy Miga 29, więc "Toyo napewno wie..."  :002:

Spust działka zajmuje całą przednią powierzchnię drążka (nie wiem jak to inaczej opisać, mam nadzieję, że jest to w miarę jasne). Dopóki pilot nie leci w trybie odbezpieczonego działka wszystko wydaje się być ok. Ale co się dzieje kiedy, dajmy na to, mamy pojedynek powietrzny na działka właśnie. Rakiety się skończyły, nie mamy innego wyjścia. Czy owy spust nie przeszkadza w "zaciąganiu" drąga w walce kołowej? Kiedy siedziałem w kabinie wydawało mi się niemal niemożliwym zaciągnięcie go bez naciskania spustu.

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #84 dnia: Listopada 02, 2009, 16:29:05 »
Jest bezpieczne, bo to nie jest spust działka, tylko dźwignia "wspólnego" sterowania wraz z autopilotem. Czyli po włączeniu autopilota np. w kanale stabilizacji chcesz wprowadzić jakąś  poprawkę i aby nie było konieczności wyłączania go naciskasz ową dźwignię wprowadzasz poprawkę i puszczasz, samolot powinien "trzymać" zmienione parametry. Inną sytuacją, kiedy się wykorzystuje ową "gaszetkę", jak zwą ją Rosjanie, jest przechwytywanie w chmurach lub w nocy lub i w nocy i w chmurach. Po włączeniu autopilota latam cały czas na "rękę" trzymając drążek, jeżeli zaś odwracam uwagę od pilotowania odpuszczam lekko dźwignię i mam pewność, że przez przypadek nie wprowadziłem w jakąś niekontrolowana figurę. Taka forma zabezpieczenia.

Spust działka, jest nieco wyżej i by go nacisnąć należy wyprostować palec wskazujący lekko odchylić na zewnątrz delikatnie podnieść po czym znowu nieznacznie ugiąć, powinniśmy odczuć, że na czymś spoczywa, bardzo delikatnym ruchem naciskamy do pierwszego oporu i system przechodzi na zakres działka co widać po zmianie wskazań na IŁS (HUD). Mocniejsze naciśnięcie i pokonanie oporu gwarantuje znalezienie punktu G jak... Gun.  :021: :118: :021:

OK, teraz ktoś zapyta, a co z rakietami. Tu podobnie postępujemy z palcem tylko wyżej go unosimy i odchylamy przycisk bojowy z pozycji zabezpieczonej na pozycję bojową. Nie ma on podwójnego oporu, strzela po naciśnięciu do oporu.

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #85 dnia: Listopada 02, 2009, 16:44:46 »
Czyli co po nacisnieciu wystrzeli wszystkie rakiety do celu czy tylko jedna i znow trzeba naciskac?
Jeśli raz posmakowałeś latania, będziesz już zawsze chodził z oczami utkwionymi w niebo; bo tam byłeś i zawsze będziesz chciał tam wrócić.


Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #86 dnia: Listopada 02, 2009, 16:59:43 »
A to jak se pan pilot winszuje, człowiek radziecki dał do dyspozycji kilka przełączników, jeden z nich to "komplet-półkompleta" oraz "salwa". Jak coś poputam to niech mnie poprawią, nie mam instrukcji. Komplet: dwie rakiety z symetrycznych wyrzutni, "półkompleta": jedna rakieta, "salwa" co żyje na przeciwnika. Zastanawia mnie tylko jedno, jak jest z koniecznością przechwycenia przez głowice rakiet, muszę poszperać w dokumentach.

Daniel

  • Gość
Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #87 dnia: Listopada 02, 2009, 17:41:34 »
Dzięki wielkie za odpowiedź. Najwidoczniej będąc zbyt podjarany faktem siedzenia w kabinie MiGa, niezbyt uważnie słuchałem opowiadającego mi o niej technika. (będę chyba musiał przeprosić jeśli jeszcze kiedyś go spotkam  :003:)

Mam jeszcze jedno pytanie. Czy manetki gazu można pchnąć po prostu do oporu do przodu (w sensie, że nagle i szybko)? Bo ktoś, kiedyś mi mówił, że manetki trzeba przesuwać powoli, tak jakby esując ręką (najpierw jedna manetka lekko w przód, potem druga).

Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #88 dnia: Listopada 02, 2009, 17:58:37 »
Nawet lekkie poruszeni manetki to byla by zbyt duza moc dla silnikow i sadze za mialbys problemy przy starcie.Sadze ze trzeba obydwie razem popchnac bo wkoncu dajesz gazu na 2 rury :D
Jeśli raz posmakowałeś latania, będziesz już zawsze chodził z oczami utkwionymi w niebo; bo tam byłeś i zawsze będziesz chciał tam wrócić.


Odp: Toyo napewno wie...
« Odpowiedź #89 dnia: Listopada 02, 2009, 19:27:26 »
Manetki powinno się poruszać zawsze obydwie naraz, wyjątek stanowią sytuacje awaryjne oraz sprawdzenie sprawności wlotów przed lotem. Prędkość ich przemieszczania nie odgrywa wielkiej roli, czas przesunięcia z małego gazu na zakres maksymalny nie powinien być krótszy niż 1...1,5 sek, ale nawet jeżeli jest to i tak automatyka nie pozwoli silnikom na szybszą zmianę zakresu niż jest to dopuszczalne stateczną pracą silnika. Ogólnie odczucia np. w porównaniu z Iskrą są takie, że obroty chodzą za ręką, niemalże jak w silnikach tłokowych.