Wznowienie nawyków jest określone w dokumentacji regulującej szkolenie oraz w regulaminie lotów. Chodzi o to, że pilot nie może mieć przerwy w lataniu na dany element dłuższej niż określoną ilość miesięcy, jeżeli przekroczy ten czas to musi "wznowić nawyki", czyli wykonać lot z instruktorem. Celowo nie piszę tu o przerwach, ponieważ od czasu mojego odejścia wiele się zmieniło. To samo dotyczy lotów w różnych warunkach dzień VFR IFR i noc VFR i IFR oraz lądowania przy minimum pogody. Zazwyczaj wystarczy jeden lot kontrolny i pilot jest "wznowiony", w przypadku gdy przerwa jest dłuższa, np. rok, pilotowi ustala się grafik wznowienia, czyli kilka lotów na kolejne elementy.
Po co się to robi? A po to, żeby pilot pod okiem instruktora odświeżył sobie "gałkologię", procedury, technikę wykonania poszczególnych elementów, wprawdzie latanie jest jak jazda na rowerze, generalnie utrzymujemy równowagę, ale nie mam mowy o wyczynie, jeżeli nie jesteśmy w ciągłym treningu.
W przypadku kontroli chodzi o sprawdzenie, czy gdzieś po drodze pilot nie "zgubił" właściwego sposobu wykonania elementów lotu, a przez to czy jego sposób latania jest bezpieczny.
Styl latania od "wznowienia do wznowienia" powoduje straszny dyskomfort, nie ma wyrobionych nawyków i odruchów, szczególnie chodzi tu o zastosowanie bojowe, pilot zaczyna się skupiać na podstawach, a nie na taktyce. Dlatego dla własnego dobra powinno się latać ciągle i na różne zadania.
Pamiętam latanie na Su-22 na tzw. średni pilotaż, czyli akrobacje na bombowcu, niewielu to lubiło pomimo, że akrobacja to jest to co w lotnictwie najlepsze. Niestety na Su-22 porównywaliśmy to do stosunku z tygrysicą: dużo strachu, mało przyjemności. Raz na dwa miesiące trzeba było spełnić ten obowiązek, kiedyś zaciąłem się w sobie i zacząłem latać tak często jak to możliwe, czasami nawet dwa razy w tygodniu. Brało się to z tego, że albo niektórzy instruktorzy potrzebowali przedłużyć nawyki instruktorskie w tym elemencie i musiał z nimi lecieć uczeń, albo był wolny "gładki" samolot i należało go zagospodarować, więc na ochotnika brałem go na ten lot. Początkowo przed wprowadzeniem do przewrotu (wywrotu) sam na siebie kląłem, że wsadziłem się do kabiny, lecz po jakimś czasie zaczęło mi to sprawiać przyjemność, strach gdzieś znikał, mając na uwadze to co napisałem wcześniej, stałem się tygrysem

Kto wie, może gdyby nie rozwiązali EPPI, powstał by tam Fitter Demo Team z full wypasem.
Tak więc nawyki, nawyki i jeszcze raz nawyki, jeżeli już wiemy wszystko to siadamy i trenujemy od początku, bo w lotnictwie jest jeden pewnik: nie wiemy wszystkiego.