Autor Wątek: Tchórzostwo w obliczu wroga  (Przeczytany 19408 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #75 dnia: Kwietnia 25, 2007, 10:07:25 »
Zasilać powiadasz ;)
Takim Gładychem, Urbanowiczem czy Lanowskim na przykład?
Mogli zasilać ten obóz w Szkocji dla niegrzecznych oficerów przecież.........
A PFT był częścią 145 squadronu, autonomiczną ale nie samodzielną jednostką

Strasznie głębokie stwierdzenie kredens ............ aż przez chwile się głęboko zamyśliłem.......

Jakbyśmy przegrali to albo by Cię już nie było, albo Twoja mową rodzinną byłby j. niemiecki. Jeśli Twoi przodkowie mieli by szczęście
Dla rożnych ludzi są rożne kryteria przegranej

Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #76 dnia: Kwietnia 25, 2007, 10:19:09 »
Straciliśmy autonomię na rzecz Związku Sowieckiego, zmniejszyło nam się terytorium, a w czasie wojny zginął największy procent ludności.

Strasznie głębokie stwierdzenie kredens ............ aż przez chwile się głęboko zamyśliłem.......

Nie wiem czy się nabijasz czy potwierdzasz.
Przegraliśmy, dlatego jestem, nie będę opowiadał historii mojej rodziny. Uważam, że Stalin był naszym naturalnym (i największym) wrogiem, a on odniósł największe zwycięstwo w tej wojnie.
'"Pana, pana. Po ile te choinki?"

Offline Rammjager

  • ZB
  • *
  • ex-JG300 pilot.
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #77 dnia: Kwietnia 25, 2007, 10:37:02 »
Wyliczyłeś skład PSZ - super! Tylko teraz zestaw to sobie z ogólną ilością siła alianckich. Np.:

- Jakie znaczenie dla przebiegu wojny miało te parę dywizjonów bombowych przy tysiącach maszyn zaangażowanych w
bombardowanie Niemiec itd. - żadne. O BoB było wcześniej - 5% czyli zauważalnie, a nie znacząco.
- Jakie znaczenie miała Polska Flota - tylko symboliczne. Owszem kilka jednostek ochraniało konwoje i była to działalność przydatna, ale w masie ilości okrętów eskortujących konwoje ich udział nie zmienił nic.
- Te parę dywizji też nie stanowiło jakiejś większej siły po stronie aliantów i sytuacja na frontach wyglądałaby pewnie tak samo, gdyby tych jednostek tam nie było.

No to z innej beczki.
-jakie znaczenie miało dla przebiegu wojny istnienie pułku NN w Rosji ?
- te pare naszych dywizjonów mysliwskich i bombowych  w morzu sprzetu amerykańskiego i brytyjskiego codzienie latajacego nad
zachodnią Europę rzeczywiście nie miało zbyr dużego znaczenia.
No to jak w takim razie okreslić udział francuski ? Mniej niż zero ? Znikomy ? Bo było ich mniej niż polskich.
- Marynarka Wojenna. W masie eskortujacych okrętów liczba polskich jednostek byłą znikoma. Zgadzam się.
Tyle tylko, że w momencie kiedy angole najbardziej potrzebowali pomocy - czyli ochrona konwojów - polacy tam byli.
Polskie niszczyciele ("Burza" i "Błyskawica") i przejęte od anglików ("Piorun", "Garland", "Orkan", "Kujawiak", "Karakowiak") pełniły służbę konwojową wtedy kiedy francuzi zastannawiali się czy poprzeć de Gaulle'a czy Darlana.
Mało tego - brytyjczycy w okresie największego nasilenia wojny na atlantyku kupili (dostali w zamiana za bazy) 50 starych amerykańskich "czterofajkowych" niszczycieli.  A więc nie potrzebowali okrętów dużych (jako nie nadajacych sie do służby konwojowej) tylko zwykłych, normalnych "koni roboczych" floty czyli eskortowców. I znów Polacy byli na miejscu ... a Francuzów jak nie było tak nie było.

Stąd mniemanie, że mieliśmy jakiś znaczący udział w zwycięstwie nad Niemcami jest błędny.

Zgoda.
Całkowicie Cie popieram. Byliśmy zbyt małą armią.
Ale nie zgadzam sie ze stwierdzeniem, jakoby armia francuska miała ten udział wiekszy.
Z prostej proporcji - większe siły zbrojne - większy udział w zwyciestwie tak wychodzi. I wtedy bez znaczenia jest czego taka armia dokonała. Istotne jest, że wogóle istniała.

Czyli kwestia francuskiego OL  :001: Chyba nie zrozumiałeś co miałem na myśli lub to ja nie napisałem zbyt czytelnie! Chodziło mi o to, że wpadnięcie w ręce Niemieckie jakiegokolwiek z nowoczesnych OL Francji (Strasburg, Dunkerque, Richeliue czy Jean Bart*) miałoby większe znaczenie dla wojny morskiej (nawet gdyby obsadzony przez Niemców okręt stał cały czas w porcie i "straszył") niż działanie całej Polskiej Floty. A nie wpadły w ręce niemieckie bo Francuzi je ewakuowali (i potem resztki zatopili) - sam atak brytyjski na francuskie okręty i porty był całkowicie zbędny bo Francja nie zamierzała ich przekazać Niemcom, a ci nie byli w stanie ich zdobyć w Afryce. Podobnież jak Francuzi nie zamierzali urządzić Niemcom w Dakarze bazy U-botów (jak błędnie twierdzili Brytyjczycy). Fakt, że w czasie wojny sprawy nie są tak jasne jak po latach, więc był to brytyjski błąd - ale usprawiedliwiony okolicznościami. Tyle, że takim działaniem Brytyjczycy mocno skomplikowali sobie dalsze kontakty z Francuzami w koloniach i nie wiem czy w rezultacie się to opłacało.
Paradoksalnie jeden francuski okręt (z 4 wymienionych) poprzez to, że nic nie robił przez całą wojnę miał większy wpływ na wojnę
morską niż cała niewielka nasza flota, która przez te parę lat działała nawet podobno intensywnie. I to mi chodziło.
*) Ten ostatni gdyby został zdobyty to zapewne w dość krótkim czasie zostałby dokończony przez Niemców

Częściowo masz rację.
W sumie czepiłem się sformułowania - "nowoczesny francuski okręt liniowy".
Dla mnie takowy w okresie jaki omawiamy nie istniał.

Takie straszenie - być może. W sumie "Tirpitz" robił to samo w Trondheim.
Chciałbym tylko zaznaczyć, że okręty te absorbowały uwagę Royal Navy przez krótki czas.
Gdyby nie ataki na nie - być może było by inczej.
"Richelieu" był zablokowany w Dakarze.
"Jean Bart" - w Cassablance - bez możliwości wyjścia w morze.
"Strasbourg" - jedyny sprawny okręt. W Tulonie - gdzie zupełnie nie zagrażał alianckim konwojom.
"Dunkerque" - uszkodzony w Mers-el Kebir i osadzony na dnie w Tulonie.


Uogołniając całą naszą dyskusję.
Mnie nie przeszkadza, że ktoś twiedzi że nasz wkład w II wś był mały lub niewiele znaczący.
Przez lata PRL'u starano się umniejszyć dokonania naszej Armii, Marynarki Wojennej czy Lotnictwa na zachodzie a powiększyć
znaczenie i rolę Armii Polskiej walczącej u boku Armii Radzieckiej.
Napewno słuszne jest "zdrowe" podejście do tematu - ale w obie strony.
Gdzie nas nie było to nas nie było, ale tam gdzie zaznaczyliśmy swoją obecność w sposób wyraźny - niech to będzie jasno powiedziane.
A tego o francuzach nie mogę powiedzieć - zaznaczyli swoją obecność wielokrotnie - ale sposób dla mnie negatywny.

Jeszcze jedna sprawa.
Tak już zupełnie OT.
Skąd stwierdzenie, że publikacje Pertka to zbiór mitów ??

Ramm.

jak  to ładnie wygląda na pa papierze , 15 dywizjonów
jaki był ilościowy wkład załóg nie polskich w dywizjonach bombowych? żeby ich nie rozwiązywać ?;-)
aha, zapomniałeś o naszej eskadrze balonowej

Z tego co wiem - dywizjon 300 był do końca w pełni polską jednostką.
Dywizjon 301:
rozwiązany (zredukowany do stanu "samego numeru") – 7 kwietnia 1943, Hemswell (z siedmiu załóg przydzielonych wcześniej do 138 Squadronu do Zadań Specjalnych utworzono polską Eskadrę "C", którą nieformalnie nazywano 301 Eskadrą)
od 4 listopada 1943 – 1586 Eskadra do Zadań Specjalnych
odtworzony jako Dywizjon do Zadań Specjalnych – 7 listopada 1944, Brindisi, Włochy
ostatnie zadanie operacyjne (zadania specjalne) – 26 lutego 1945
przeformowany na Dywizjon Transportowy – 4 kwietnia 1945, Blackbushe

Dywizjon 305 - miał pod koniec wojny jedną eskadrę złozoną z obywateli wspólnoty brytyjskiej
W dywizjonach "stricte" mysliwskich służyli sami polacy.
Nie mam danych ilu polaków słuzyło w angielskich dywizjonach RAF do końca wojny.

ps. umknął mi 305 -ehh ... no i ta eskadra balonowa :004:
" only mad men fly there where angels afraid to step... "

Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #78 dnia: Kwietnia 25, 2007, 17:57:00 »
Przez lata PRL'u starano się umniejszyć dokonania naszej Armii, Marynarki Wojennej czy Lotnictwa na zachodzie a powiększyć
znaczenie i rolę Armii Polskiej walczącej u boku Armii Radzieckiej.

I tu niezupełnie masz rację. Ponieważ Polacy są czuli na mitologię własnego bohaterstwa propagandziści PRL stosowali nieco bardziej wyrafinowaną metodę. Wcale nie zaniżali naszego (PSZ na Zachodzie czy WP1939) udziału w DWS, wręcz przeciwnie - mitologia Westerplatte, Dywizjonu 303, "Cyrku Skalskiego", Monte Cassino czy Polskiej Floty została stworzona właśnie w tym okresie. Ówczesna propaganda wykombinowała, że wykorzystując nasze narodowe słabości (gigantyczną megalomanię) można zdeprecjonować ówczesnego wroga PRL i UW czyli kraje zachodu. Stąd właśnie karykaturalnie wywyższano polskiego żołnierza, jednocześnie w złym świetle stawiając innych aliantów (w tym właśnie Francję - pisał o tym Leon wcześniej i po namyśle, się z nim jednak zgadzam) - "gdyby nie zdradzono Polski to...". Przecież ci głupi "angole" i tchórzliwi Francuzi bez polskiego żołnierza to nie dali by sobie rady w tej wojnie.  :003: Ta propagandowa mitologia do dzisiaj jest obecna w świadomości wielu Polaków i przy tym Rudy 102 "ze wschodu" to "mały pikuś"  :118:

Co do udziału Polski, Francji i kilku innych państw to temat rzeka - ale chyba do tego powinniśmy sobie Ramm stworzyć odrębny temat - na pewno byłby bardzo ciekawy i pouczający  :064: Może ...

I wtedy bez znaczenia jest czego taka armia dokonała. Istotne jest, że w ogóle istniała.

Fakt - w zasadzie nasze działania w DWS sprowadzały się tylko do "zaistnienia" - bo znaczenia militarnego raczej nie miały. Czy było warto - sam nie wiem :021:

Skąd stwierdzenie, że publikacje Pertka to zbiór mitów ??

Bardzo sprawne pisarstwo - naprawdę fajnie się czyta. Niestety Pertek podchodzi w swoich książkach praktycznie bezkrytycznie do działań Polskiej MW. Typowa "propagandówka" - inna sprawa, że pewnie gość nie miał wtedy innego wyboru - takie były czasy i tak wymagano.
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 25, 2007, 18:13:55 wysłana przez Razorblade1967 »

Agnes

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #79 dnia: Kwietnia 25, 2007, 23:10:09 »
Razor naprawdę to bardzo ciekawe co piszesz! Czyli jak rozumiem nasza marynarka walczyła "podobno" intensywnie, ale francuska była równie odważna a może nawet bardziej, bo własciwie wcale nie walczyła, natomiast jej ogromnym wkładem w wojnę było samozatopienie.
Nasze dywizjony też nic nie zdziałały, bo było ich mało i to pewnie też nasza wina ,że nie zorganizowaliśmy punktów poborowch w Warszawie,Krakowie ,Łodzi,Lwowie,Wilnie. Tak to straszne.
Rozumiem że książki Pertka to mity natomiast twoje tezy to prawda objawiona.I oczywiście mocarstwa nas nie oszukały to tylko nasze przesadzone oczekiwania, a Norman Davies to nawiedzony wielbiciel Polski.
Porównywanie postawy Polski i Francji w czsie ostatniej wojny to jest chyba jakieś nieporozumienie
i nie chodzi tutaj o żadne mity. My naprawde walczyliśmy na mirę naszych możliwości ale prawdą
jest również to ze wojny sami nie wygraliśmy.Może będzie lepiej jednak o naszej historii może czsem
trudnej będziemy mówili z większym szacunkiem bo jeśli nie my to kto?Niemcy, Rosjanie, Anglicy ...
wątpię.


Offline janweg

  • *
  • Świętoszek
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #80 dnia: Kwietnia 26, 2007, 00:01:34 »
Sorry Agnes, bardzo Cię proszę, możesz polemizować z Razorem, ale błagam, nie w ten sposób. Jest taki stary dowcip o milicjantach, z którego wynika, że jeśli  nie masz akwarium, to jesteś "pedałem". Razor w niczym nie umniejsza wysiłku i heroizmu polskich marynarzy (chwała im za to), jak się przeczyta o ucieczce Orła z Tallina, Grudzińskim i jego mapach, to serce rośnie, ale Razor miał na myśli strategiczne znaczenie naszego wysiłku na morzu w DWS. A co popwiesz o kmdr Kołoczkowskim? Szczególnie w kontekście tytułu tego wątku? Wilk przedarł sie z cieknącymi zbiornikami paliwa do anglii, ale czy to tak naprawdę zmieniło bieg kampanii (o wojnie nie wspominając). Ja już raz napisałem, że pomiędzy depresją a euforią jest nieskończenie wiele stanów pośrednich i nie można w ocenie Historii być zerojedynkowym. Czy zdajesz sobie sprawę ilu żołnieży AK, BCh czy AL chodziło na bandytkę? Bo w książkach tego nie piszą, a wierz mi był to był dość poważny problem. Jeden ze znanych i bohaterskich dowódców podziemia dostał od organizacji pieniądze na buty dla żołnieży, ale przepił je z kochanką i nie dostał wcale czapy (celowo pomijam personalia i oraganizację). Czy c zytałąś może co siędziało przy podziale załogi na Wilka i "Owcę" (nie znano wtedy nazwy okrętu jaki ma prazejąć PMW)? Wiesz ilu ludzi wolało zostać na Wilku, bo wiadomo było że jest przeznaczony do szkolenia i nigdy nie wyjdzie na patrol? 

Agnes

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #81 dnia: Kwietnia 26, 2007, 02:01:00 »
Pozwól Janweg, że się nie zgodzę.Zdanie "podobno intensywnie" uważam za niesprawiedliwe i podważjące ten wysiłek, możliwe ze nie było to celowe ale jednak było.Kwestia kmdr Kłoczowskiego
jest trafna a ocena jest tylko jedna i nie spotkałem się nigdzie z obroną jego postawy, natomist to co się działo na Wilku to sprawa mocno skomplikowana i miałbyś sądzę spory problem z udowodnieniem ponad wszelką wątpliwość tego co piszesz, choć można to przeczytać w jednej z książek. Nie wydaje mi się aby w kontekście tego wątku wskazane było kwestionowanie naszego wkładu w wojnę a, ze nie było mozliwe konkurowanie z Anglią, Ameryką, i Sowietami pod względem ilości to chyba każdy z dyskutantwó zdaje sobie sprawę.


Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #82 dnia: Kwietnia 26, 2007, 08:11:43 »
Rozumiem że książki Pertka to mity natomiast twoje tezy to prawda objawiona.

A w którym to momencie pisze, że moje zdanie to "prawdy objawione"? Wyrażam swoje zdanie i tyle - mam do tego prawo tak samo jak Ty do wyrażania swojego. Nie zgadzasz się z moim zdaniem - OK, wyraź swoje, jak to zrobiło wielu innych i to nie tylko w tym wątku. Kilkakrotnie wrącałem wyrażenia w stylu "wg mnie", aby widać było ze to moje osobiste zdanie, ale widać za mało.

W takim razie napisze to wyraźnie:

Wyrażone w tym wątku opinie są tylko i wyłącznie moimi spostrzeżeniami (nie zawsze trzeźwymi  :021:) - polegającymi na mojej własnej interpetacji znanego mi i zapewne niekompletnego zestawu publikacji oraz moich osobistych (oczywiście ograniczonych) doświadczeń z gatunkiem człowieka zwanym "żołnierz" itd. W żaden sposób nie należy tego traktować jak obiektywną prawdę historyczną czy inną "prawdę objawioną" - to jest tylko moje subiektywne zdanie!

Agnes czy teraz jest to jasne?

O prawdach to możemy mówić gdy możemy coś sprawdzić, zbadać, zmierzyć, zważyć itd. Natomiast jak piszemy o kwestiach związanych z przebiegiem wojen (szczególnie niedawnych) to zawsze gdzieś tam jest jakieś "podobno". Interpretacje i przebieg faktów w książkach historycznych są różnie przedstawiane w zależności od poglądów autora czy celu publikacji. Spory wpływ mają także "czynniki zewnętrzne" - tak jak to było w np. PRL - choć dzisiaj jest podobnie tylko na "drugą stronę" - dobrym przykładem jest tutaj kwestia opisywania AK i AL - "raz tak raz tak", z jednej skrajności w drugą, a prawda ... pewnie jak zwykle pośrodku.

Ja po prostu wcale nie uważam, że nasze siły zbrojne były jakieś wyjątkowe. Działały wcale nie intensywniej niż inne, a żołnierze byli tacy sami jak w innych armiach. W grę oczywiście wchodziła, kwestia motywacji i sytuacji (to poruszaliśmy wcześniej) - ale podstawową chęcią takiego człowieka (jak każdego żołnierza innego państwa) było po prostu przeżyć wojnę. Wg mnie nasza mitologia "produkuje" opinię o jakiejś wyjątkowości PSZ i naszych żołnierzy w DWS - i z tym sie właśnie nie zgadzam.

A Pertka przyjemnie się czyta, sam mam (lub czytałem) sporo jego publikacji, nie traktuję jednak zawartych tam interpretacji faktów historycznych jako prawdy obietywnej ponieważ cel autora jest jasny (i chyba nawet nie ukrywany) - gloryfikacja Polskiej Floty. Mowa oczywiście o wspomnianej tutaj wcześniej serii o "Małej Flocie".

... natomist to co się działo na Wilku to sprawa mocno skomplikowana i miałbyś sądzę spory problem z udowodnieniem ponad wszelką wątpliwość tego co piszesz, choć można to przeczytać w jednej z książek.

Właśnie! Twoje słowa świetnie ilustrują to co napisałem wcześniej. Nie można o wielu ciekawych sprawach w tej materii poczytać obiektywnie. Często trzeba czytać "między wiekszami" i zostaje wiele miejsca na naszą własną interpretację. Janweg nie udowodni swojej tezy, tak jak trudno udowodnić tezę przeciwną. I dlatego jest miejsce na wymianę poglądów, może ktoś kogoś przekona, może nie, ale wymiana poglądów może być pożyteczna.

Poczatkowo np. zbyt nisko oceniłem wpływ propagandy PRL (teza podana przez Leona) na kwestię postrzegania Francji i innych "zachodnich aliantów" w DWS - ale po namyśle zmieniłem jednak zdanie.

Wymiana poglądów zmusza do ponownego zastanowienia się nad danym problemem i często prowadzi do ponownego sięgnięcia do jakiś publikacji czy innego na nie spojrzenia, co czasem może zmienić nieco nasz punkt widzenia.

Porównywanie postawy Polski i Francji w czsie ostatniej wojny to jest chyba jakieś nieporozumienie

A czemu? Porównywać można wszystko - to tylko ewentualnie z wynikiem można się nie zgadzać. Widzisz też czepiłem się Twoich słówek udając, że nie zrozumiałem Twojego przekazu  :004: :021:

... a Norman Davies to nawiedzony wielbiciel Polski.


Bradzo możliwe, nie wiem ... nie znam człowieka osobiście i nie wiem co nim kieruje, gdy pisze tak a nie inaczej. Problem polega na tym, że nie ma publikacji nt. DWS i Polski, które możnaby traktować jako "prawdę historyczną - obiektywną", każda "ciągnie w swoją stronę". Zdanie musimy sobie wyrabiać na temat wielu różnych źródeł, często interpretujących te same kwestie zupełnie inaczej. Stąd i wnioski zapewne będziemy mieli nie zawsze identyczne - ale może i dobrze, bo nudno by się tu zrobiło, gdyby wszyscy mieli podobne zdanie.  :001:

Czyli jak rozumiem nasza marynarka walczyła "podobno" intensywnie, ale francuska była równie odważna a może nawet bardziej, bo własciwie wcale nie walczyła, natomiast jej ogromnym wkładem w wojnę było samozatopienie.


Agnes kwestia francuskich okrętów liniowych nie dotyczyła akurat odwagi, tylko obiektywnego wkładu flot w wojnę - przeczytaj ten wątek dokładnie, oprócz kwestii "tchórzostwa" i "odwagi", poruszalismy kilka innych spraw dość luźno z tym związanych. Jedna z nich to było wypaczone i zawyżone (moim zdaniem  :020:) postrzeganie przez Polaków naszego udziału w DWS. Stąd padały przykłady Francji czy Norwegii. Jak mam to jeszcze napisać aby było zrozumiałe*?

Chodzi o to, że kilkuletni wysiłek bojowy kilku małych polskich okrętów miał mniejsze znaczenie (obiektywnie) dla przebiegu wojny morskiej niż fakt, ewakuacji francuskich okrętów do Afryki czy samozatopienia w Strasburga w Tulonie.

Wyobraź sobie co by się stało gdyby nie było tych paru polskich niszczycieli, co by to zmieniło np. w kwestii konwojów? Praktycznie nic bo te parę okrętów w porównaniu do masy okrętów eskortowych nic nie znaczyło, może gdzieś tam zabrakłoby jakiegoś eskortowca, może przez to stracono by 1-2 statki więcej i tyle, ale na przebieg wojny nie miało to większego wpływu.

A teraz co by się stało gdyby Niemcy zdobyli choć jeden Francuski pancernik. Jakie siły alianci musieliby zaangażować do osłaniania konwojów wiedząc, że te mogą napotkać takiego przeciwnika. Rammjager podał wyraźnie to co miałem na myśli - przykład Tirpitza. A gdyby był "taki drugi Tirpitz", a może i trzeci ... - jaki miałoby to wpływ na przebieg działań morskich?

Właśnie paradoksalnie taki "akt tchórzostwa" czyli ucieczka (poprawniej ewakuacja) lub proste otwarcie zaworów miało większy wpływ niż ileśtam "aktów odwagi" w PMW. Taka już jest wojna.

------------------------------------------------

     Po prostu stawiam w tym temacie tezę, że "tchórzostwo" czy "odwaga" nie zależą od czynników narodowościowych, a zwykle od sytuacji  w których dane osoby walczą. Czy Włosi (żeby się od tych Francuzów już trochę odczepić) są "narodem tchórzy" (wielu tak to przecież przedstawia) bo poddawali się dość masowo aliantom?

Czy poddawaliby się równie łatwo, gdyby byli traktowani tak jak jeńcy radzieccy w Niemczech i niemieccy w Związku Radzieckim w czasie DWS?

Czy polscy żołnierze walczyliby na zachodzie i wschodzie równie chętnie gdyby mogli bezpiecznie wrócić do domów? Gdyby np. nie mieli osobistych motywacji w stylu zemsta za zabicie rodziny i zniszczenie domu itd. Pewnie nie.

A ile jeszcze takich "czynników zewnętrznych" wpływa na to co nazywamy "tchórzostwem czy "odwagą" - wiele już poruszyliśmy, ale czy wszystkie?
_________________________________

*) Oczywiście jeżeli czytający nie zrozumiał właściwie intencji piszącego, to wina leży po stronie piszącego bo nie napisał tego wystarczająco zrozumiale. :icon_redface:

Schmeisser

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #83 dnia: Kwietnia 26, 2007, 10:01:06 »
Myślę że ostatni post Razora wyczerpuje zagadnienie nie pozostawiając żadnych niedomówień. Punkt widzenia Razora jest do bólu statystyczny i taka w gruncie rzeczy jest 'pełnowymiarowa' wojna na wyniszczenie czego dowodzą właśnie... statystyki :D , czego dowodzi rozkaz towarzysza Stalina o zalewie przeciwnika wszystkim co się nadaje do walki, i czego zupełnie nie kumali Niemcy w 39 roku radośnie podśpiewując Die Grune Soldaten i za co potem wybombardowano ich z wojny  za pomocą nalotów w których jednostkowa celność zrzutu  nie miała żadnego znaczenia bo statystycznie rzecz biorąc odsetek trafień w przypadku 1000 bombowców jest stały. Osobiste akty odwagi i poświęcenia zaś są tym co buduje narodową tożsamość , ta zaś przypominam była źródłem potężnej siły pchającej polski naród do walki z okupantem na każdym froncie. Do walki bezpardonowej i niezwykle brutalnej ale przez to skutecznej - ale jak sądzę była ona wynikiem polityki okupanta, który nie pozostawiał wyboru. Można było umrzeć pracując dla niego, albo można było z nim walczyć i być może umrzeć. Po prostu tak jak Razor nie wierzę w to że są nacje predestynowane do walki bardziej niż inne - to byt kształtuje świadomość. Dla tego też nie wierze w narody tchórzy, czy w to że tylko niemiecka armia zabijała jeńców - to też statystyka , a statystycznie rzecz biorąc odsetek skur.. ów w każdym społeczeństwie jest stały.

Aha  :D Nie wierze też w to że SS się nigdy nie poddawało - lol tu doskonale widać iz byt kształtuje świadomość - nikt nie chciał do przesady brać ich do niewoli.

Offline Redspider

  • *
  • Pure evil....ZŁOOOOO !
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #84 dnia: Kwietnia 26, 2007, 11:00:07 »
Aha  :D Nie wierze też w to że SS się nigdy nie poddawało - lol tu doskonale widać iz byt kształtuje świadomość - nikt nie chciał do przesady brać ich do niewoli.

I słusznie. Wystarczy poszukać zdjęć.
Były też walki SS-manów do naboju ostaniego. Normandia 1944. Grupa kilkudziesięciu SSmanów broniło się przed Kanadyjczykami. Przeżył jeden. Zabrakło mu amunicji.
NA PLASTERKI !!!

Geniusz może mieć swoje ograniczenia, ale głupota nie jest tak upośledzona

Schmeisser

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #85 dnia: Kwietnia 26, 2007, 11:36:58 »
Kanadyjczykom najwyraźniej też

Offline janweg

  • *
  • Świętoszek
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #86 dnia: Kwietnia 26, 2007, 12:13:19 »
Tak, to co napisał Razor jest moim zdaniem w 99% słuszne, chociaż myślę, że jakieś predyspozycje narodewe jednak istnieją, czy jest to fenomen genetyczny, czy kulturowy, czy może mieszany, to zupełnie inna sprawa. Co do naszego wysiłku wojennego, to pewnie nie miał decydującego znaczenia w DWŚ, ale myślę, że spokojnie można zaryzykować twierdzenie, że jak na wielkość naszego Narodu, jego możliwości techniczne i ludzkie po 20 latach niepodległości, był on niewspółmiernie duży w porównaniu do innych nacji i z tego możemy być naprawdę dumni. Poziom wychowania patriotycznego w Polsce przed II wojną uważam za bardzo wysoki i jest to chyba przykład kształtowania bytu przez świadomość. Patrząc na to ilu Patriotów przedarło się z okupowanej Polski do Francji, a potem Anglii, trzeba sobie zdać sprawę z ich bardzo silnej motywacji, w rzeczonej Francji, takiej motywacji nie było, co skutkowało bardzo miernym napływem ochotników do Wolnych Francuzów w początkowym okresie wojny.


PS
Co do kształtowania świadomości przez byt (czyli zależności nadbudowy od bazy - kto studiował w komunie ten wie o co chodzi), to na Kongresie Intelektualistów w 1949r we Wrocławiu, ówcześni działacze komunistyczni na fali zwycięstwa w DWŚ, chcieli przekonać wszystkich do swoich tez ,a w szczególności, że owa rzeczona nadbudowa (czyli świadomość) pozostaje w prostej zależności od bazy (czyli bytu). Na to jednen z filizofów z Indii zadał pytanie tuzom ideologii marksistowskiej: przy jakiej zmiane bazy (bytu), kopnięcie kobiety ciężarnej w brzuch będzie czynem moralnym? Jednak myślę jak ten filozof z Inddi, że nie ma prostej zależności bytu od świadomości.

bartek

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #87 dnia: Kwietnia 26, 2007, 14:15:49 »
czołem!
Cytuj
trzeba sobie zdać sprawę z ich bardzo silnej motywacji, w rzeczonej Francji, takiej motywacji nie było,
Bo francuzi [Francuzi] nie zostali zaatakowani, tylko wypełniali sojusznicze zobowiązania, to samo anglicy [Anglicy] i amerykanie [Amerykanie], którym nie "paliło się" do umierania za Gdańsk.
Polacy w podobnej sytuacji zachowali by się mniej lub bardziej podobnie, ale chyba mniej podobnie.

Proszę pamiętać, że nazwy narodowości piszemy Wielką Literą! Razorblade1967
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 26, 2007, 14:23:37 wysłana przez Razorblade1967 »

Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #88 dnia: Kwietnia 26, 2007, 15:13:49 »
Każdy kraj ma jakąś rolę w historii świata, jak napisał A. Mickiewicz: "Polska Winnkelridem* Narodów" :)
*-nie wiem dokładnie jak to się pisze
'"Pana, pana. Po ile te choinki?"

hellkitty

  • Gość
Odp: Tchórzostwo w obliczu wroga
« Odpowiedź #89 dnia: Kwietnia 26, 2007, 16:41:01 »
Tak gwoli ścisłości to Słowacki :004: Mickiewicz poszedł trochę inną drogą

Ahhh ten Romantyzm, pikne czasy, pikne.