Za mało danych,a by wyciągnąć właściwe wnioski, a te które można są jedynie przypuszczeniami.
Od początku, skoro odpalił AIM-9 to znaczy, że miał do tego warunki, czyli odległości i parametry ruchu celu były w zakresie w jakim rakieta może zwalczać cel. To oczywiście w momencie namierzania i odpalania, w innym przypadku system nie pozwoliłby na użycie rakiety, można to obejść, ale nie sądzę by pilot zdecydował się na to.
Kolejna sprawa, Fi(gh)tter Driverowi "coś" pomogło uniknąć spotkania z rakietą, tu pozostają tylko spekulacje. Sam manewr byłby możliwy w tylko bardzo wąskim zakresie, mam na myśli to, że Su znajdowało się na granicy (ale w obszarze użycia) możliwości rakiety, po czym po dopaleniu i wykonaniu prostego (wszak ten typ nie wykonuje nazbyt skomplikowanych) manewrów znalazło się poza tym obszarem. Może pomogły flary? Zakłócając na ułamek sekundy głowicę (analiza pasma promieniowania, porównanie z bazą pasm, OK, to nie jest cel - lecę do Suczki), może Słońce? Tego nie wiemy. A może najzwyklej w świecie padła technika? Wiele pytań, wiele zmiennych, a więc trudno na podstawie szczątkowej informacji dokładnie przeanalizować co się stało.
Dlaczego pilot Horneta odpalił "120"?
Może miał tylko jednego AIM-9, może drugi AIM-9 "nie widział" celu, który był zasłonięty kadłubem własnego samolotu, wprawdzie musiałaby to być dość skomplikowana pozycja, ale jednak, może system wskazał "120" jako jedyny gotowy do dopalenia środek? Tego nie wiemy. W taktyce "braci zza Wielkiej Wody" jest zazwyczaj napisane: "użyj wszelkiego dostępnego uzbrojenia" i drugi punkt: "posłuż się najbardziej odpowiednim". W tym przypadku, najbardziej odpowiedni był ten, który zgłosił swą gotowość.
Jeszcze słowem wyjaśnienia. Jak wcześniej wspomniałem, w momencie odpalenia musiały być spełnione wszystkie warunki, między innymi minimalna odległość odpalenia. Rakieta "uzbraja się" dopiero po zejściu z wyrzutni, wcześniej jej zapalnik jest "ślepy", to ze względu na bezpieczeństwo nosiciela. Mało tego, aktywowanie zapalnika następuje po pewnym czasie, nie natychmiast, bo gdyby tak było, to w określonych warunkach celem dla tego urządzenia byłby kadłub samolotu nosiciela. Nie są to duże odległości, nie wiem ile to jest w przypadku AIM-9X, ale można przyjąć, że nie mniej więcej 500 ft (150...200 m).
Cenna informacją byłoby gdybyśmy wiedzieli, czy pomiędzy odpaleniami manewrował i jakie to były manewry. Czy miał go ciągle przed sobą, czy minęli się po pierwszej rakiecie.
W jednej z pierwszych informacji podano, że odpalenie AIM-9 było z odległości kilku kilometrów, kolejne info "zmniejszyły" ją do kilkuset metrów.
Skoro był tak blisko, to dlaczego? Jankesi nie są skłonni podlatywać na tak niewielki dystans, może w pierwszej wersji nie miał zamiaru do niego strzelać?
Kwestia działka. Działko to ostateczność, szkoda czasu i paliwa na taką zabawę.
Za dużo niewiadomych.