Ja tam ekspertem nie jestem, ale postaram się napisać, co wiem:
ad. 2) Nie mierzyły. Tę wartość obliczał bombardier na podstawie takich danych jak wysokość barometryczna samolotu, wysokość celu nad poziom morza, różnice ciśnień nad miejscem startu i zrzutu z danych meteo otrzymanych przed lotem itp., a ostateczną poprawkę wprowadzał nad celem (albo tuż przed) na podstawie oceny zachowania celownika (o ile dysponował automatem), informacji z bombowców, które wcześniej (tego samego dnia) bombardowały ten sam cel (o ile takimi dysponował) czy własnego doświadczenia (o ile zdążył takiego nabyć), lub też nie robił tego wcale (przy nalotach dywanowych nie miało to znaczenia).
ad. 3) Nie, zwłaszcza gdy miały uszkodzenia mechaniczne (np. przestrzeliny), ale były na tyle wytrzymałe, że zwykle pilot "wysiadał" pierwszy. Choć pewnie były wyjątki, o których ktoś mądrzejszy zaraz coś dopisze.
ad. 4) Co do części pierwszej - głównie od masy, współczynników oporu indukowanego, "czystości" bryły aerodynamicznej, a także nadwyżki mocy itp. Co do części drugiej: proste przekształcenia dość podstawowych wzorów mogą wykazać, że tak, ale nie jest to ani jedyna, ani nawet główna zależność, a do tego trudno byłoby znaleźć dwa bardzo zbliżone samoloty różniące się jedynie obciążeniem powierzchni. Przykładem mogą być Spity "zwykłe" i "przycięte" ("CW"), ale z tego co wiem, różniły się także silnikami...
ad. 5) O ile wiem (ale tu akurat mogę się mylić) myśliwce z Drugiej Światowej układów wzmacniania nie posiadały. Natomiast konstrukcja lotek, czy też bardziej ogólnie układów sterowania, jest bardziej skomplikowana, niż może się wydawać, i może mieć wpływ na znacznie więcej parametrów, niż tylko prędkość obrotu wokół którejś osi (szybkość reakcji) czy wytwarzany opór.