Często także świadomość tych wad (przekraczających normalne zużycie auta) jest argumentem do negocjacji ceny.
Myślę, a oczywiście mogę się mylić, że z check-listą jak już ktoś idzie, to albo babka, albo ktoś kto nie może się pochwalić wiedzą czym jest "normalne zużycie auta", ponieważ np. kupuje swój pierwszy samochód, ewentualnie nie miał do czynienia z nowym samochodem, którego zużycie mógł obserwować. Natomiast jeśli ktoś miał przez kilka lat samochód od nowości, to wie czym jest "normalne zużycie" i nie będzie się musiał posiłkować check-listą, żeby zobaczyć poziom "wody" w zbiorniczku wyrównawczym. Zresztą określenie "woda", które jest użyte w tej ch-l jest co najmniej mylące, o ile nie niebezpieczne dla użytkownika-laika, który np. zapragnie "dolać wody", może nawet mineralnej, bo przecież szlachetniejsza. Może uda się samochodowi przetrwać zimę, o ile nie będzie -20.
Tak więc idąc z tak zabawną check-listą, laik będzie prezentował sobą osobliwy konglomerat naiwności z "cfaniactwem" wygi, która to nie-jedną-brykę kupiła.
Nie zdziwiłbym się jakby taki "świadomy" kupiec policzył dokładnie bąbelki na karoserii (w celu negocjacji ceny), a przegapił np. brak zaworu ERG, albo katalizatora.
pozdrawiam,
qrdl