Tymi radami co do diesli mnie zdziwiłeś. Ja myślę, że takie postrzeganie diesla to odnośnie silników sprzed 2000 roku jest uzasadnione.
Co się zmieniło w dieslach po 2000 roku ? Już nie trzeba czekać aż się świece żarowe rozgrzeją

? Owszem, osiągami się różnią (dzięki common rail oraz pompowtryskiwaczom -ale jest druga strona medalu, a mianowicie odbiło się to na ich niezawodności), o ile pamiętam to ostatnie Le Mans wygrał dieselek Audi (jakieś żaby też wybrały ścieżkę diesla)
Jeżeli chodzi o wybór auta, to ja podobnie jak Ty ustaliłem sobie pewne kryteria:
1. przestronny
2. przeznaczenie: głównie poza miastem, czyli zależało mi na dobrym przyspieszeniu od 80km/h wzwyż (zamulacze i ciężarówki)
3. koszty eksploatacji
4. Poprzedni właściciel nie palący
4. cena
5. Klima i inne umilacze nie miały żadnego znaczenia, czyli mogły być lub nie
Z miejsca zdyskwalifikowałem wszystkie auta na literę F (nie bo nie i ch** - bez urazy chłopaki, w ramach komunistycznej samokrytki sam sobie strzelę gola

niemieckie samochody dobrze się sprzedają bo jest pełno części na szrocie). Pod lupę wziąłem BMW E34 525i ale potencjalne koszta eksploatacji i brak dobrego doktorka w okolicy skutecznie mnie odstraszyły. Mieczysława, wczesne E klasse, ale że to nie ma nic wspólnego z w124 jeżeli chodzi o niezawodność (w124 też brałem pod uwagę) to sobie darowałem. Honda Accord VI, tutaj cena była barierą. Oczywiście pojeździłem po komisach pooglądać je na żywo i skonfrontować z opisami forumowiczów "fanów". Codziennie wchodziłem na serwisy typu otomoto i polowałem....w końcu pewnego dnia pojechałem obejrzeć auto z ogłoszenia w gazecie....Może to nie normalne ale: poczułem się jak szczeniak kiedy zobaczyłem tego paska, najzwyczajniejsza chemia, strzał adrenaliny (tak jakby spotkać na ulicy swój ideał kobiety), obróciłem się na pięcie, "strzał w twarz" na otrzeźwienie i rozpocząłem oględziny; blachy, elektryka w porządku, motor jak pszczółka (przy odpaleniu zimnego silnika nie dostałem smołą w dziąsło

), jazda próbna też ok (tutaj właściciel dostał plusa bo jak zobaczył "młodzika" to nie chciał mnie od razu puścić za kółko tylko delikatnie ruszył i dopiero po lekkim rozgrzaniu zasiadłem za sterami)....co ja miałem za porównanie, mietek ojca (w124) 75 kucyków a 110 w pasku, do dzisiaj jak mi przychodzi czasami zasiąść do miecia to się pytam starszego czy oby czasem hamulec ręczny (pardon, nożny) jest odciągnięty (kontrolka na tablicy niby działa)
Należę do grupy kolesi latających ze ściereczką wokoło swojej niuni

dlatego trochę jestem przewrażliwiony na punkcie turbiny i ogólnie mechaniki, chcę aby wszystko było na tip top.